Artykuły

Ameryka - prawdziwa

Albert Maltz: "Oto Ameryka". Trzy jednoaktówki: "Najszczęśliwszy człowiek na świecie" (przekład i adaptacja sceniczna Adama Tama), "Szeregowiec Hicks" (przekład Ryszarda Ordyńskiego), "Próba" (przekład i opracowanie sceniczne Adama Tarna). Reżyseria: Stanisława Perzanowska. Dekoracje i kostiumy: Romuald Nowicki. Premiera w Teatrze Domu Wojska Polskiego w Warszawie.

Społeczeństwo polskie znało stosunki amerykańskie w bardzo różnorodnym i po największej części niedostatecznym oświetleniu. Przez wiele lat przed rokiem 1939 burżuazyjna propaganda usiłowała nie bez skutku wmówić Polakom, że Ameryka to kraj milionerów, luksusowych mieszkań, wspaniałych strojów, elektrycznych lodówek i wszelakiego dobrobytu. Ten burżuazyjny "raj" miał sugerować ludziom cierpiącym głód, że w kapitalistycznym ustroju możliwe jest zrobienie "wielkiej kariery" wiodącej od składanego krzesełka pucybuta do wspaniałych apartamentów i luksusowych samochodów wielkiego przedsiębiorcy, króla stali, nafty czy węgla. Aczkolwiek docierały do Polski przedwrześniowej liczne listy od emigrantów, którzy za chlebem wyjechali do tego rzekomego raju i nie znajdując tam pracy, lub pracując w bardzo ciężkich warunkach za marne pieniądze, pisali zupełnie co innego, niż mówiły filmy - to jednak zalew propagandy amerykańskiej robił swoje. Postępowa literatura amerykańska, która mówiła prawdę o tym kraju, docierała do Polski w bardzo niewielkiej mierze, nie dopuszczana i tępiona zarówno przez sanacyjną cenzurę, jak i przez stojące na usługach burżuazji wydawnictwa i krytykę.Po wyzwoleniu sytuacja uległa zmianie, ale pozostałości starych kłamstw tkwiły i tkwią jeszcze głęboko w świadomości ludzi. Podtrzymuje je nie przebierająca w środkach propaganda radiową "Głosu Ameryki" i innych burżuazyjnych rozgłośni. Łatwiej jest zdemaskować ich kłamstwa, gdy mówią o Polsce. Każdy obywatel naszego kraju może skonfrontować je z rzeczywistością. Trudniej natomiast rozprawić się z nimi, gdy mówią o Ameryce. Żerują wtedy na bardzo łatwym chlebie: nieświadomości części naszego społeczeństwa. Publicystyka Polski Ludowej uczyniła już niejedno, aby rozwiać złudzenia i fałsze, którymi burżuazja karmiła na temat Ameryki Polaków. W coraz szerszym stopniu zaczyna ukazywać prawdziwy obraz stosunków amerykańskich literatura, teatr i film. Adam Tarn, który spędził długie lata w Stanach Zjednoczonych, zrobił bardzo wiele w tym kierunku swą sztuką pt. "Zwykła sprawa", graną na licznych scenach Polski, w Związku Radzieckim i w krajach demokracji ludowej. Silniejszą jeszcze wymowę mają utwory literackie pisarzy amerykańskich, którzy walcząc o postęp piszą po to, aby dać prawdziwy obraz amerykańskich stosunków swemu własnemu narodowi i innym narodom świata. Do najmężniejszych bojowników sprawiedliwości społecznej i sprawy pokoju w Ameryce należą świetni pisarze Howard Fast i Albert Maltz. Utwory ich są głosem prawdziwych Amerykanów, amerykańskich patriotów, którzy dla dobra swej ojczyzny i dla dobra całej ludzkości piętnują zło społeczne, które widzą wokół siebie i walczą o zwycięstwo sprawiedliwości. Po sztuce Howarda Fasta pt "Trzydzieści srebrników" mieliśmy teraz możność obejrzeć jeszcze kilka prawdziwych fragmentów amerykańskiego życia na przedstawieniu trzech jednoaktówek Alberta Maltza w Teatrze Domu Wojska Polskiego.

Treść jednoaktówek jest różnorodna. Pierwsza z nich ("Najszczęśliwszy człowiek na święcie") nowela w adaptacji scenicznej Tarna opowiada o tragicznych losach bezrobotnego, który w "złotej", dolarowej Ameryce nie może od wielu lat znaleźć pracy i zarobków. Doprowadzony do ostatecznej nędzy i ostatecznej rozpaczy, człowiek ten nie mający żadnych możliwości wyżywienia swej żony i dzieci, dowiaduje się o wielkiej szansie Oto brat jego żony jest kierownikiem transportu samochodowego w przedsiębiorstwie naftowym. Poszukują tam szoferów, przewożących nitroglicerynę w niezabezpieczonych samochodach, grożących wyleceniem w powietrze. Nieszczęsny Jesse Fulton idzie piechotą 500 kilometrów, byle tylko zdobyć wymarzoną pracę, która grozi mu śmiercią w każdej chwili i jest właściwie czymś w rodzaju dobrze opłaconego samobójstwa. Jego szwagier Tom Brackett nie chce początkowo zgodzić się na pośredni udział w uśmierceniu męża swojej siostry. Lecz Fulton zaklina go na wszystko i błaga o tę straszliwą pracę. Wreszcie Tom godzi się. Fulton jest szczęśliwy. Mało szczęśliwy uważa się za najszczęśliwszego człowieka na świecie. Oto Ameryka!

Druga jednoaktówka mówi o sprawie równie istotnej. Oddział wojskowy, w którym służy szeregowiec Hicks zostaje użyty do walki przeciw strajkującym robotnikom. Na rozkaz właścicieli fabryk oficerowie zmuszają żołnierzy do strzelania w bezbronny tłum strajkujących. Padają zabici i ranni. Ojciec szeregowca Hicksa jest też robotnikiem. Pracuje w hucie. Hicksowi wydaje się wciąż, że widzi jego twarz wśród strajkujących. Odmawia strzelania, rzuca karabin o bruk i wzywa innych żołnierzy do przerwania ognia przeciw strajkującym robotnikom. W jednoaktówce tej ukazuje Maltz działalność dzielnych obrońców sprawy robotniczej, których ulotki docierają do żołnierzy i tłumaczą im dlaczego nie powinni strzelać do swych braci. Pisarz amerykański, który sam był obiektem terroru faszystów amerykańskich i spędził rok w więzieniu tego "wolnego" kraju tylko za to, że głosił postępowe poglądy w swych utworach literackich i w swej publicystyce - ukazuje całą perfidię i ohydę działania maszyny nacisku i łamania ludzi. Wypadek szeregowca Hicksa jest niebezpieczny. Może podziałać zaraźliwie na innych żołnierzy. A tu strajk jeszcze wcale się nie skończył. Użycie wojska w bezpośredniej akcji może być potrzebne z minuty na minutę. I dlatego major Eccles wolałby nie oddawać natychmiast szeregowca Hicksa pod sąd wojenny, lecz spowodować jego załamanie się, odwołanie swych słów i zachęcenie innych żołnierzy do strzelania w robotników. Różnych sposobów używa Eccles. Łagodnych i brutalnych, perswazji i groźby. Wszystko na nic. Dzielny żołnierz Hicks odpiera wszystkie próby i pokusy, decyduje się raczej iść na długie lata do więzienia, niż zdradzić sprawę robotniczą. Oto także Ameryka! Tym razem już nie tylko cierpiąca, lecz również walcząca.

Najsłabszą z jednoaktówek jest trzecia pt. "Próba". Daje ona duże możliwości aktorskiego wyżycia się, lecz nie porusza tak zasadniczych problemów jak dwie pierwsze. Jest to historia aktorki, pracującej w robotniczym zespole artystycznym. Nie umie ona znaleźć właściwej interpretacji słów, w których opłakiwać ma śmierć brata zamordowanego przez władców Ameryki, w czasie demonstracji robotniczej. Okazuje się, że choć Wiera pochodzi z robotniczej rodziny, próbowała uciec od spraw swej klasy i odgrodzić się od niej murem osobistego dobrobytu i wygody. I to także jest Ameryka. Próba ucieczki inteligenta pochodzenia robotniczego od spraw swej klasy kończy się porażką. Wtedy dopiero znajduje on siebie, kiedy staje po strome swe] klasy i walczy wraz z nią o jej zwycięstwo. Jednoaktówka ta poruszająca problem dość specyficzny dla amerykańskich stosunków, ma większą wymowę w tym kraju, niż u nas.

Zaletą sprawnej reżyserii Stanisławy Perzanowskiej jest wydobycie demaskatorskiej treści jednoaktówek w sposób prostv i bezpośredni, bez żadnych nadmiernych wyjaskrawień, czy efektów scenicznych. Dzięki temu właśnie, ich treść przemawia najbardziej ludzkim i przekonującym językiem.

Spośród aktorów grających w jednoaktówkach wyróżnić należy przede wszystkim Janusza Paluszkiewicza za rolę Toma Bracketta. Józef Kondrat gra zbyt patetycznie i jękliwie zarazem tragiczną rolę Jesse Fultona. Bardzo dobrym i przekonującym szeregowcem Hicksem jest Jerzy Pietraszkiewicz. Sympatycznego jego kolegę Lee gra Klemens Mielczarek, nadużywając już nieco stale powtarzających się u tego utalentowanego aktora chwytów. Stefan Wroncki nie umiał w sposób wiarygodny pokazać całej ohydy moralnej majora Ecclesa. W trzeciej jednoaktówce najlepszy jest Jerzy Pichelski, jako reżyser Krzysztof. Prosty szczery, bezpośredni. Trudną rolę aktorki Wiery grają na zmianę Jolanta Skowrońska i Władysława Nawrocka. Wydaje się, że Skowrońska lepiej umiała zarysować egoizm i sobkostwo Wiery. Natomiast Nawrocka była znacznie prawdziwsza w scenie przełomu psychicznego, jaki dokonał się w świadomości aktorki. U Skowrońskiej i ta scena wyglądała jakby "zagrana", a nie przeżyta.

Piękny list Alberta Maltza do widzów polskich czytał kiepsko Janusz Ziejewski. Dobre realistyczne dekoracje i kostiumy zaprojektował Romuald Nowicki. W sumie interesujące przedstawienie, godne obejrzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji