Artykuły

Oto Ameryka-A. Maltza

Amerykański pisarz postępowy Albert Maltz, znany jest u nas z wydanych niedawno opowiadań pt. "Człowiek na drodze" oraz z powieści pt "Te trzy dni", dotyczącej życia i robotników samochodowych. Sposobności poznania prób dramatopisarskich Maltza dostarczył nam Teatr Domu Wojska Polskiego, wystawiając jego 3 krótkie utwory, z których właściwie tylko dwa - "Szeregowiec Hicks" i "Próba" - pisane były z myślą o scenie, podczas gdy trzeci: został do potrzeb sceny specjalnie przystosowany. Idzie tu o głośną nowelę pt. "Najszczęśliwszy człowiek na świecie", która stanowi doskonały przykład stylu Maltza

Utwory te, napisane jeszcze przed drugą wojną światową, zawierają tyle dynamizmu w swych dialogach, tak ostro i zwarcie, a przez to sugestywnie, stawiają problematykę społeczną, że wprost domagają się wystawienia. Dużą klasę pisarską Maltza znamionuje tu rzadko spotkana umiejętność koncentrowania się w temacie. W utworze krótkim, stanowiącym migawkowy niemal wycinek życia, potrafi autor realnie wykazać i gruntownie zdemaskować istniejący w USA ucisk kapitalistyczny wraz z całą jego bezwzględnością.

*

"Najszczęśliwszy" człowiek na świecie to zecer Fulton. bezrobotny od 6 lat. Widzimy go akurat w czasie, gdy po latach wyczekiwań i poszukiwań otrzymuje wreszcie pracę... Jaką? Kierowcy samochodowego przy transporcie materiału wybuchowego - nitrogliceryny:...Szofer wiozący nitroglicerynę narażony jest na lada wyboju, przy lada wstrząsie - na śmierć Siła wybuchu nitrogliceryny jest tak wielka, że rozrywa wszystko doszczętnie. Fulton wie o tym dobrze, ale mając przed sobą alternatywę: albo przyglądać się w przymusowej bezczynności, jak rodzina jego, pozbawiona wszelkich środków do życia, stopniowo a bezwzględnie niszczeje w "raju amerykańskim", albo też zarobkować pod groźbą niechybnej śmierci od wybuchu - decyduje się podjąć tę pracę.Przeżycia Fultona, które dotyczą milionów, stanowią straszliwe oskarżenie ustroju kapitalistycznego. Trudną rolę "najszczęśliwszego człowieka" odtworzył bardzo przekonywająco Józef KONDRAT, świetnie posługując się kameralnym, pełnym umiaru sposobem gry. Jego Fulton był człowiekiem prawdziwie zadręczonym przez bezrobocie, który każdym nerwem, każdym drgnieniem serca usiłuje wyrwać się z dna swej beznadziejnej wegetacji do życia normalnego, choć ustrój, panujący w USA, w istocie rzeczy skazał go na śmierć. Dobrze skontrastowanym psychicznie partnerem Kondrata był Janusz PALUSZKIEWICZ, jako kierownik transportu. Tom Brakett któremu z racji zajmowanego stanowiska wypada obdarzać ludzi dobrodziejstwem pracy... samobójczej.

Jednoaktówka pt. "Szeregowiec Hicks" obrazuje stosowane przez władze amerykańskie metody zwalczania strajków. Metody te są tak "demokratyczne", jak sam Truman. Po prostu, gdy strajkujący obstają nazbyt uporczywie przy swoim, nasyła się im wynajętych za dolary łamistrajków, a gdy i to nie pomaga, wówczas do głosu dochodzą... karabiny żołnierskie. Tytułowy bohater sztuki szeregowiec Hicks nie zna się wprawdzie na fabrykanckim patriotyzmie, ale za to posiada na tyle poczucie przynależności klasowej (syn górnika), że rzuca karabin, nie chce strzelać do bezbronnych robotników, walczących o swe prawa w jedynie im dostępny sposób - strajkiem. Droga przeżyć, jaką przebywa młody i niedoświadczony Hicks od chwili rzucenia karabinu aż po sąd wojskowy, to niemal mimo wolne jego przesunięcie się z pozycji "chluby armii" (wybitny sportowiec) na pozycję... "zakały" i "wywrotowca". Na tej - zdawałoby się - przykrej drodze jest coś nad wyraz optymistycznego. Oto szeregowiec Hicks, a wraz z nim niemal każdy jego towarzysz z drużyny, uzupełnia pod wpływem faktów większość swych zaległości z dziedziny uświadomienia społecznego Uczy się na własnej skórze, czym jest "demokracja amerykańska" od strony kulis, na co dzień. Przemiany zachodzące w Hicksie i jego kolegach, wskazują, iż wśród uczciwych Amerykanów narasta świadomość społeczna, świadomość groźna dla ustroju kapitalistycznego. Spośród odtwórców wyróżnił się JERZY PIETRASZKIEWICZ. Nie zatracił niczego z procesu przemian zachodzących w Hicksie i udatnie stworzył typ młodzieńca amerykańskiego, który zaczyna dojrzewać do świadomej, twórczej postawy wobec otaczającej go rzeczywistości. STEFAN WRONCK1 w roli majora Ecctea'a, który chytrymi sposobami tropi w Hicksie "wywrotowca", na ogół udanie odtworzył postać oficera amerykańskiego stojącego na straży interesów kapitalistycznych. Kto wie jednak, czy nie wyposażył jej w nazbyt ojcowskie akcenty. Bardzo dobrą była STANISŁAWA STĘPNIÓWNA, jako pielęgniarka wojskowa, pełniąca zarazem funkcje szpicla. Zachowała nader trafne proporcje pomiędzy cechami przebiegłej uwodzicielki, a zawodowej pielęgniarki. Szkoda, że rólka fragmentaryczna.

*

Przedstawienie zamyka ciekawa (zwłaszcza co do formy) jednoaktówka pt. "Próba". Koncepcyjnie jest to teatr w teatrze. Akcja toczy się w amatorskim teatrzyku robotniczym podczas próby. Aktorka Wiera Savage nie potrafi sprostać żądaniom reżysera, ponieważ rolę swą, opartą na podkładzie uczucia, gra albo nazbyt oschle, albo ze sztucznym patosem, albo też w sposób mechaniczny - jak to mówią - "aby zbyć". Jest to rola młodej dziewczyny, która, ujrzawszy na ulicy ciężko rannego brata (starcie z policją podczas strajku), ma przypaść doń w przerażeniu i rozpaczy, po czym - odtworzyć wyraz buntu, wzbierającego w niej na myśl o bestialstwie policji i reżimu, a wreszcie - wystąpić z buntowniczym, porywającym przemówieniem do otaczającego ją tłumu. Obserwacja aktorki, próbującej roli w kilku wariantach, pozwala stwierdzić, że nie może ona grać z niezbędną szczerością na skutek jakichś oporów wewnętrznych. Okazuje się, iż na opory te składają się autentyczne jej przeżycia w związku z zupełnie analogicznym wypadkiem. Przed 12 laty policja pobiła właśnie brata aktorki za udział w strajku tak ciężko, że stał się na całe życie kaleką. Siostra pielęgnowała go cierpliwie przez 5 lat, aż wreszcie uciekła... Uciekła nie tylko od człowieka nieszczęśliwego, ale też od samej sprawy, którą - jako uświadomiony - reprezentował i za którą walczył jej brat. Była to więc nie tylko ucieczka, ale w pewnej mierze i zdrada. To właśnie poczucie zdrady stanowiło najmocniejszy czynnik owego oporu, który uniemożliwiał aktorce należytą grę. Żeby rolę zagrać dobrze, Wiera musiałaby oczyścić się ideowo, przejść z pozycji "neutralnych" społecznie, które przez ostatnich 7 lat zajmowała, na pozycje walki, walki o sprawę robotniczą. I to się właśnie bohaterce Maltza wreszcie udaje. Odzyskuje ona świadomość drogi, po jakiej powinna kroczyć jako aktorka teatru robotniczego. I wtedy dopiero próba wypada dobrze.

Rzecz jest napisana z dużym talentem, niestety jednak odtworzenie tak trudnej i roli przerastało możliwości artystyczne młodej wykonawczyni. O ile JERZY PICHELSKI w roli reżysera był bardzo ujmujący. O tyle JOLANTA SKOWROŃSKA jako Wiera dała postać bladą. Nie łatwe, jest wydobyć z jednej i tej samej roli jej parodię i apoteozę.

Całość przedstawienia reżyserowała STANISŁAWA PERZANOWSKA. Dekoracje i kostiumy projektował ROMUALD NOWICKI. Jego oprawa sceniczna - w stylu realistycznym, ale bez specjalnej inwencji - nie przeszkadzała tekstowi. Stanowi to wiele, ale przecież jednak jeszcze nie wszystko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji