Artykuły

Echa nocy listopadowej

Echa nocy listopadowej odzywają się w polskiej tradycji,w zbiorowej pamięci narodu. Echa powstania tragicznego, przegranego - jak wiele innych, a jednak będącego wyrazem trwania narodu i nadziei, ożywiającej go w latach niewoli.

Doświadczenie listopadowej nocy posłużyło Wyspiańskiemu - po "Warszawiance" i "Lelewelu" - do stworzenia na koniec nowej, osobliwej, a przecie wcale nie oderwanej historiozofii, którą na scenie prezentuje córka Demeter, Kora: jest w niej myśl tragiczna, ale nie fatalistyczna, że "umierać musi, co ma żyć". Jeszcze w kilka lat wcześniej w "Warszawiance", tego by Wyspiański nie powiedział: zbyt silny był jego opór wobec romantyzmu politycznego powstańców.

Podkreślam tu specjalnie datę powstania "Nocy Listopadowej" Stanisława Wyspiańskiego. W roku 1904, na długo przed wojną i falą rewolucyjną, w zaborze austriackim, tym, który największe poczynił postępy w integrowaniu górnych klas społeczeństwa polskiego z c.k. aparatem władzy mówienie o czymś, czego nie ma i dopiero ma być i zwać się Polska, nie należało do zjawisk częstych. Dorabiał Wyspiański do swojej nadziei historiozofię tragiczną i ofiarniczą, ale nie zamykającą perspektyw, a przy tym też nie ułatwioną, bo nasycaną krytycyzmem i narodową autoironią, a także polemicznością. Mówiło się niedawno o nikłym w ostatnim czasie zainteresowaniu scen stołecznych wielką klasyką narodową. Nowy sezon proporcje zmienia - a z "Nocą listopadową" w Dramatycznym otrzymujemy nie tylko spektakl o wielkiej teatralnej urodzie, ale także ciekawą interpelację tego dramatu.

JEST to bowiem spektakl o Wielkim Księciu Konstantym, a ściślej mówiąc o osobliwej jego przygodzie z Polską i Polakami (- lecz bez tego melodramatyzmu, który zawierał się w wątku Joanny). Noc listopadowa - to jest noc, kiedy skończył się Konstanty: książę, który chciał idealizować Polaków, tak, że mu ten idealizm na ziemię sprowadzać musieli szpicle, w rodzaju Makrota (to świetna rola Piotra Fronczewskiego: szpicel - fachowiec, a nie jedynie szmata ludzka) i który chciał być ich królem, a nie mógł. Zderzenie dwóch różnych romantyzmów? Albo żart historii? - tej, która łączy wielkość i małość, patos i ironię, powagę i żart szaleńca? Dziwny jest ten Konstanty, tak jak dziwna jest jego romantyczna legenda polska, ale w tym przedstawieniu Macieja Prusa - który nie chce być ani historykiem, ani psychoanalitykiem, tylko artystą teatru, i nim rzeczywiście jest - otóż w tym przedstawieniu jest on uzasadniony głównie poprzez aktora - przez osobowość Zbigniewa Zapasiewicza, jego świetną grę, portretującą właśnie ogień i wodę w jednej osobie, albo wielkość i szaleństwo.

Maciej Prus łączy w tym widowisku sprzeczności. Jest ono impresyjne, jak dramat Wyspiańskiego, oparty na pomysłach i domysłach, na plamach barwnych i szarych: w całość łączy je wspaniała sceneria listopadowa z opadłych liści, gałęzi drzew i z wichru, i z daleko za wzgórzem płynącego Styksu, w którym zanurzą się wszyscy (- ta sceneria jest pięknym osiągnięciem Sławomira Dębosza). Maciej Prus inscenizuje na tej pustyni urzekający taniec śmierci, którego rytm wyznaczają wspaniałe sceny zbiorowe, a znaczenia - aktorzy. Muzykę napisał Jerzy Satanowski: wyrazisty to znaczący motyw elegijnych partii spektaklu, ciekawe dokonanie artystyczne.

Gustaw Holoubek zjawia się jako gen. Wincenty Krasiński. Jest to przedostatnia scena w tym przedstawieniu: wielka i głęboka, tragiczna, gdy wsłuchać się w tekst. Książe nie chce widzieć Polaków koło siebie: Co wy tu robicie w Belwederze, kiedy miasto powstało? Krasiński: Nie macie prawa pytać... Car ma legalnie polską koronę, a my stanęliśmy przy niej właśnie jako mur, co brata chroni... Niewiele, a tak dużo. To są tragedie, i źródła tylu nieporozumień, i tak głęboko ludzkie motywy. Holoubek nadaje im format sprawy ważnej. To Wielopolscy, i nie tylko. A od nich - pomost do nadziei, gdy Prometeusz polski (przejmujący Wojciech Duryasz) powie trzy, cztery wersy Ody mickiewiczowskiej: witaj jutrzenko swobody... Pisał to Wyspiański w 1904 roku...

PISZĘ o spektaklu, który jest wydarzeniem życia teatralnego i będzie się liczyć nie tylko w dziejach scenicznej recepcji Wyspiańskiego. Pisałem o aktorach - a trzeba by jeszcze wymienić Karola Strasburgera - w pięknym monologu na polu umarłych (Młody Gendre), Józefa Nowaka (Satyr - Wielki Książe), Marka Walczewskiego (gen. Chłopicki), Ryszarda Pietruskiego (Kuruta), z mitycznych postaci Halinę Dobrowolską (Pallas Atena) i Małgorzatę Niemirską (Nike Napoleonidów) i wielu innych. Szkoda tylko, że Jadwiga Jankowska-Cieślak nie znalazła właściwego wyrazu i siły dla Kory: jest to może najważniejszy niedostatek tego pięknego i ważnego przedstawienia...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji