Artykuły

Przed "Wyzwoleniem"

FIEDOR w swoim teatrze prezentuje myślenie, w którym Lupa spotyka się z Grabowskim.

"Marek Fiedor na własnej skórze odczuł, co to machina koniunktury. Mnożył i mnożył nagrody, choć uważa, że Matka Joanna od Aniołów poziomem nie różni się zbytnio od jego poprzednich spektakli.

Marek Fiedor, reżyserując, trzyma się z dala od aktualnych mód niegdyś w Starym Teatrze, potem w Opolu i Poznaniu. Samotnik? Outsider? Mizantrop?

Z wykreowanymi na idoli kolegami z pokolenia młodszych zdolnych (Grzegorzem Jarzyną i Krzysztofem Warlikowskim) poza datą urodzenia i studiami w tej samej szkole, nie ma nic wspólnego. Rzuca się na rzeczy trudne, ambitne, ale zamsze własne.

Afera w Poznaniu!

Ale afera! Adaptacja Procesu Franza Kaiki wywołała kontrowersje, jakich nie budził żaden spektakl od dobrych paru lat. Recenzentka Gazety Wyborczej wynudziła się jak mops i obwieściła to miastu i światu. No i zaczęło się... Do redakcji zaczęły spływać listy od widzów, którzy najchętniej odesłaliby lokalną recenzentkę na studia teatrologiczne lub kurs wrażliwości dla początkujących. W obronie reżysera Marka Fiedora stanął sam prof. Jerzy Gurawski, współpracownik Jerzego Grotowskiego. Bo, jego zdaniem, reżyser z zespołem wykonali kawał dobrej roboty i w przeciwieństwie do recenzentki zgłębili istotę katowskiej duszy.

Taką reklamę miał ostatnimi laty chyba tylko Jarzyna przy głośnej Iwonie, księżniczce Burgunda czy Warlikowski, któremu oberwało się za gołego Hamleta i Oczyszczonych Sarah Kane. Czyli to, co najświeższe, a zarazem dobrego gatunku w naszym teatrze. Czy Fiedor dobrze się czuje w takim towarzystwie?

Urodził się w 1962 roku w Gorlicach. To jeden z niewielu inscenizatorów, który miał już dyplom w kieszeni, zanim zaczął studiować reżyserię: skończył teatrologię na UJ w 1986 roku. Krąży opinia, że zdolni ludzie po teatrologii nie będą już dobrymi reżyserami. Przeuczeni, przeintelektualizowani i przeliteraturalizowani. Brzmi jak ćwiczenie dykcyjne...

Pierwsze przedstawienia Fiedora mogły budzić takie obawy u części widowni i krytyki. Tymczasem Fiedor zdał na Wydział Reżyserii krakowskiej PWST.

Bardzo dobra szkoła. Dość szybko wykruszył się mój rok: jeden kumpel odszedł, drugiego wyrzucili... Ten drugi jest dzisiaj szefem znanej krakowskiej restauracji Chimera. Zostałem sam na roku, bo musiałem inaczej trzeba byłoby zlikwidować jeden rocznik... Bardzo dobrze to wspominam, zwłaszcza kontakt z Krystianem Lupą, Jerzym Golińskim, Tadeuszem Nyczkiem. I ks. Józefem Tischnerem jego wykłady z filozofii dramatu gromadziły wtedy tłumy wspomina po latach.

Spokojny, rzeczowy stosunek do szkoły różni go od młodych gwiazd teatru, które oskarżają swoich pedagogów o anachronizm i konserwatyzm.

Jeżeli na zajęciach bardzo chciałem robić coś innego, niż proponował profesor, na ogół mogłem to przeforsować. Szkoła nie stwarzała bariery nie do przekroczenia komentuje Fiedor.

Grzegorzewski

Wśród studenckich fascynacji wymienia na pierwszym miejscu teatr Jerzego Grzegorzewskiego. Wpływ tej poetyki widać w przedstawieniach Fiedora, choćby w spektaklu tryptyk Wyspiański.

Pierwsze ważne spotkanie z jego twórczością to Wesele Wyspiańskiego w krakowskim Starym Teatrze; Wernyhora mówił wtedy tylko jedno słowo: Jutro! Niewiele z tego rozumiałem, ale robiło wrażenie. Potem, na teatrologii, na Pułapkę i Powolne ciemnienie malowideł jeździliśmy po kilka razy to była połowa lat 80.: martwy czas i w teatrze. A Grzegorzewski robi Dawne czasy Pintera! Ogołocona ze scenografii scena, potworna pustka, chłód. W czasie, gdy wkoło szalała polityka, Grzegorzewski wystawia tekst o trójce pogubionych ludzi. Pozornie oderwane od rzeczywistości; ale przecież to był najboleśniejszy w ogóle nienazwany skutek wydarzeń politycznych: samotność przypomina reżyser.

Pozornie, bo nikt jak Grzegorzewski nie ma takiego zmysłu obserwowania rzeczywistości i polemizowania z nią za pomocą znaków teatralnych. Tę szczególną cechę teatru z premiery na premierę widać coraz wyraźniej także u Fiedora. Na głównego bohatera Formatu: Rewizor urasta Bobczyński, który kilkakrotnie żąda od Chlestakowa przypomnienia o swoim prowincjonalnym istnieniu samemu carowi.

Stary

Po debiucie w krakowskim Teatrze im. Słowackiego przychodzi czas pracy w Starym Teatrze. Inauguruje go Zdradą Pintera, ale tak naprawdę Fiedor zostanie zauważony po autorskiej adaptacji Don Kichota Cervantesa. Sukces! Zagrano prawie 100 spektakli! Dyrektor Tadeusz Bradecki dał młodemu reżyserowi kolejną szansę. I nie lada wyzwanie Peer Gynt Henryka Ibsena.

To była klęska! Musimy o tym rozmawiać? A zresztą było, minęło... Może warto to na chłodno przeanalizować? Dostałem najlepszych aktorów w Polsce i... zgłupiałem! Mówię im o jakimś rozwiązaniu i od razu mam to scenie! Oni chcieli tworzyć kreacje, a ja roztrząsać z nimi własne wątpliwości. Pogubiłem się... krzywi się Fiedor.

Największą winą reżysera okazała się adaptacja czyli coś, co stanowiło o oryginalności jego teatralnego pisma. Trudny tekst i do tego brak dobrego przekładu. Przyjąłem założenie, że mit Peer Gynta jest u nas nieznany, i że trzeba go opowiedzieć. Skupiłem się na odtwarzaniu akcji, zamiast na problemach. To mnie zgubiło. Wyszedł jakiś melodramat opowiada.

Aktorzy m.in. Krzysztof Globisz, Anna Polony, Jerzy Bińczycki, Dorota Segda i Magdalena Cielecka. Mimo efektu dalekiego od zamierzeń nie przestali współpracować z Fiedorem; Globisz zagrał Sganarela w jego Don Juanie. Zimny prysznic zmobilizował Fiedora do precyzyjnejszej roboty przy scenariuszu. Opracował dwa autorskie spektakle, tryptyk wyspiański oparł na mało znanych antycznych dramatach i listach Wyspiańskiego, a do Don Juana posłużyły dzieła różnych autorów: pomieszanie wersji Moliera, Tirso de Moliny, Maxa Frischa, Puszkina, Rittnera i innych.

Powstały znakomite spektakle teatralne, błyskotliwe i ciekawe wizualnie. Ale tym razem okoniem stanęła krakowska publiczność. Krytyka wypowiadała się niejednoznacznie, ujawniając skrajne opinie.

Po tych doświadczeniach zszedłem na ziemię. Wpakowałem się w abstrakcyjność, zbytnią teoretyczność, tworząc intelektualne konstrukcje, która nie poruszały widza. Uciekłem z Krakowa mówi reżyser.

Machina koniunktury

Fiedor dostał propozycję współpracy od Bartosza Zaczykiewicza, dyrektora Teatru im. Kochanowskiego w Opolu.

Rzucały się w oczy plusy opolskiego zespołu: chęć pracy, zaangażowanie, głód sukcesu, poświęcenie. Ale były i ograniczenia, np. natury obyczajowej; czasem ciążyła świadomość, że żyje się i działa w małym środowisku szukanie ostrzejszych środków wyrazu czy próby łamania czywistej konwencji tekstu, to był nieraz problem wspomina reżyser.

Początek? Ambitny adaptacja powieści Hermana Brocha Niewinni przyniosła uznanie krytyki. Następna premiera Sytuacje rodzinne pełną akceptację widzów. Ale wielki sukces odniosła dopiero Matka Joanna od Aniołów adaptacja opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza.

Matka Joanna nie różniia się bardzo od moich poprzednich spektakli. Po prostu ktoś ją zauważył, zrobił się szum, po pierwszej nagrodzie przyszła druga i kolejne. Taka machina koniunktury... Na Rewizora mało kto już przyjechał... ocenia Fiedor.

Ukoronowaniem pasma sukcesów była nagroda na Międzynarodowym Festiwalu Kontakt w Toruniu dla najlepszego reżysera. Paradoksalnie dla niego był to czas gorzkich refleksji. Dla kogo i po co robi spektakle, skoro tak wiele zależy od koniunktury?

Warszawa po drodze

Bohaterowie jego spektakli ewoluują. To krytyk Łukasz Drewniak zauważył, że Fiedor zaprezentował myślenie o ludziach, w którym Lupa spotyka się z Grabowskim. Czyli Thomas Bernhard z Jędrzejem Kitowiczem. Nadal są to postacie w konfrontacji ze światem: jednostka przeciw tłumowi. Ale ta jednostka traci znamiona wybitności i niepowtarzalności. Już nie Don Kichote, ale Bobczyński, już nie Don Juan, ale Józef K. potraktowany jak everyman. Osoba dramatu staje się zwykłym człowiekiem, coraz bardziej podobnym do nas. Nigdy nie separującym się od reszty, przeciwnie podkreślającym silne związki z otoczeniem. Ale odrzuconym.

Czy to typ romantyczny? Czyli onegdaj najważniejszy bohater dla polskiego teatru? Chyba nie, dotychczasowym bohaterom Fiedora brak pychy, podstawowego elementu postaci romantycznych. Dotychczasowym, bo od dawna Fiedor myśli o Wyzwoleniu Stanisława Wyspiańskiego. Czy się odważy na jego realizację teraz, gdy krytyka dała się zwieść fatalnemu spektaklowi Anny Augustynowicz, kiedy na Mikołaja Grabowskiego (niezupełnie słusznie) za reżyserię tego dzieła w Starym Teatrze wylano wiadra pomyj, kiedy od tylu lat Grzegorzewski twórczo czyta inne utwory poprzez Wyzwolenie właśnie? Tymczasem przed nami najnowszy spektakl Samobójca Nikołaja Erdmana, w Teatrze Dramatycznym w Warszawie!

Parę razy usłyszałem: dlaczego nie reżyseruję w Warszawie? pytanie z sugestią, że to widocznie z mojej strony manifestacja lub kompleks. Nigdy się do tego nie rwałem, ale i nigdy też nie dorabiałem do tego ideologii, po prostu: tak się jakoś układały moje teatralne wybory. Być może oczywiście robiłem to dla własnej wygody by mieć święty spokój i grać na giełdzie tylko tyle, ile to w uprawianiu zawodu reżysera konieczne mówi Marek Fiedor.

W Polskim

W Poznaniu, gdzie ostatnio mieszka i pracuje, niedawno zaszły poważne zmiany. Teatr Nowy oddał Eugeniusz Korin, który, mimo innych zasług, dokonał spustoszenia w zespole artystycznym i gustach publiczności. Dziś przerwanie tego zamkniętego koła jest trudne, co pokazała premiera Janusza Wiśniewskiego Ryszard III w Nowym. Miał być przełom, wyszedł ciąg dalszy.

W Poznaniu tkwi ogromny potencjał teatralny. Został albo uśpiony w Nowym, albo zarżnięty przez monokulturowy repertuar w Polskim. Paweł Szkotak, nowy dyrektor Polskiego, podjął próbę zmiany tego stanu rzeczy. Nie tracąc z pola widzenia nowej dramaturgii, chciałby wpisywać ją w szersze konteksty kulturowe i historyczne. Sposób myślenia i uprawiania teatru przez Pawła jest mi bliski; jeśli Proces się sprawdzi, pomyślimy o dalszej współpracy opowiada Marek Fiedor.

Proces się sprawdził, publiczność wali drzwiami i oknami. Sam Fiedor rzadko chodzi do teatru. Współczesne inscenizacje mało go zajmują.

Przy intensywnej pracy nie ma czasu na podróże po kraju. A poza tym coraz mniej obchodzi mnie, co robią inni. Zresztą teatr nie jest dla mnie najważniejszy. kończy tajemniczo reżyser".

Laury

1997 Grand Prix na I Ogólnopolskim Festiwalu Komedii w Tarnowie za Ożenek) nagroda im. Bohdana Korzeniewskiego dla młodego reżysera

1999 wyróżnienie w Warszawie na V Ogólnopolskim Konkursie na wystawienie polskiej sztuki współczesnej (za Paternoster)

2001 wyróżnienie na 26. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych (za tryptyk Wyspiański)

2002 Grand Prix na Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy,

nagroda im. Konrada Swinarskiego

nagroda dziennikarzy i Grand Prix na 27. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych

specjalna śląska Złota Maska za całokształt twórczości reżyserskiej

2003 nagroda ze reżyserię na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Kontakt w Toruniu

Najważniejsze spektakle

Apokryf wigilijny (1990 debiut), Teatr im. Słowackiego w Krakowie

Don Kichote Cervantesa (1995), Stary Teatr w Krakowie

Mewa Czechowa (1995), Teatr Polski we Wrocławiu

Ożenek Gogola (1997), Teatr im. Horzycy w Toruniu

tryptyk Wyspiański (1998), Teatr Polski w Poznaniu i (2000) Stary Teatr w Krakowie

Paternoster Kajzara (1998) Teatr im. Horzycy w Toruniu

Don Juan według Moliera, de Moliny, Puszkina, Frischa, Rittnera i innych (1999), Stary Teatr w Krakowie

Niewinni Brocha (2000), Teatr im. Kochanowskiego w Opolu

Sytuacje rodzinne Srbljanović (2001), Teatr im. Kochanowskiego w Opolu

Matka Joanna od Aniołów według Iwaszkiewicza (2002), Teatr im. Kochanowskiego w Opolu

Proces według Kafki (2004), Teatr Polski w Poznaniu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji