Artykuły

Wspominki ironisty

"Na bogactwo literatury narodowej składają się doskonałość moralna autora, wysokie walory artystyczne tekstu i doniosłe prawdy czasu. Te prawdy, które będą miały wpływ na życie rodziny, wychowanie dzieci i obronność kraju. Biorąc to pod uwagę, przystępuję do pisania". Takie motto własnego autorstwa wybrał Janusz Głowacki dla zbioru zapisków wydanych już po jego śmierci "Bezsenność w czasie karnawału". Ironia? Ależ oczywiście. To rozpoznawalna cecha jego stylu - pisze Ewa Gałązka.

Gdy pisze o dziadku, że został rozstrzelany w Palmirach, to nie dorabia do tego faktu patriotycznej ideologii. Pisze bez ogródek, że dziadek z nikim walczyć nie zamierzał, a zginął jako zakładnik wzięty w ulicznej łapance. Wątek dziadka kończy z charakterystyczna dezynwolturą wspominając o jego kolekcji pornograficznych fotografii, na których np. widnieje na łące ułan w niekompletnym rynsztunku i takaż niekompletnie ubrana, a raczej rozebrana grottgerowska panna w wianku. A podgląda ich biały koń. I taki to jego przewrotny patriotyzm. Gdy tylko może, w swoim charakterystycznym ironiczno-intelektualnym stylu, obśmiewa patriotyczną tromtadrację rodaków.

W czasie przechadzek po Krakowskim Przedmieściu podgląda "lud smoleński", wspomina dzieciństwo na ul. Bednarskiej, chadza Traktem Królewskim racząc czytelnika wspominkami z czasów swojej młodości jak te o "Partumiarni" czyli winiarni "U pięknej Jadzi", naprzeciwko pomnika Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. "Partumiarnia" zyskała swoje miano od Andrzeja Partuma "poety, malarza filozofującego i happeningowca" - jak pisze Głowacki. Bywały tam tuzy polskiej literatury: Ireneusz Iredyński, Jan Himilsbach, Stanisław Grochowiak. Ale wspominki Głowackiego oscylują raczej wokół "pięknej Jadzi", w której jako student kochał się beznadziejnie. Przywołuje słynną "Blaszankę" na pl. Trzech Krzyży - publiczny szalet, który był pedalską pikietą i miejscem intelektualnych dyskusji. Barek w Hotelu Europejskim, gdzie lubił wstępować na kawę budzi w nim wspomnienia o pani Ali, sprzedającej na rogu Karowej kwiaty i jej łzawo-romantycznej acz zupełnie wyssanej z palca opowieści z czasów II wojny światowej. Czy też o propozycji "w naturze" złożonej mu przez dziennikarkę, za przyzwoleniem męża, w zamian za wywiad. Jego zapiski zaludniają także bohaterki wcześniejszych opowiadań: Drabina, Patelnia, Szuflada, Czar Starówki i Paskuda - panie, które królowały na bankietach w Bristolu w latach 70.

Zapiski pisarza zostały opracowane przez wdowę po nim, Olenę Leonenko i opatrzone nostalgicznym epilogiem napisanym przez córkę Zuzę Głowacką. Trudno je sklasyfikować. To szkice literackie. W swoim kształcie przypominają jego książkę wydaną w 2004 r. "Z głowy". Obie książki zbudowane są ze wspomnień-felietonów i dowcipnych historyjek. W obu Głowacki krąży szlakiem swoich wędrówek warszawskim Traktem Królewskim, wspomina lata 80. spędzone w Nowym Jorku. W "Bezsenności w czasie karnawału" pojawia się dodatkowo motyw wielkiej epidemii dżumy z 1346 roku, która pochłonęła jedną trzecią mieszkańców Europy omijając ziemie Polski. Prawdopodobnie dzięki zastosowanej na jej granicach kwarantannie. Ważnym wątkiem tego zbioru przeplatającym wspominki są oniryczne majaki senne. Niektóre wątki Głowacki ledwie naszkicował, obiecując do nich wrócić. Nie zdążył. Zmarł podczas urlopu w Egipcie 19 sierpnia 2017 r.

Janusz Głowacki, "Bezsenność w czasie karnawału", Grupa Wydawnicza Foksal, Warszawa 2018.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji