Artykuły

Fenomen Axera

Dziś, gdy książki piszą wszyscy, ludzie wszelkich stanów oraz profesji, w wielce chwalebnym stopniu wyróżniają się ci, których pisanie z dawien dawna w sposób szlachetny się wybijało. Pomijam tu rzecz jasna ludzi pióra, dla których owo pisanie jest codzienną profesją, owymi putramentowymi trzema kartkami z samego rana czy, jak kto woli, z wieczora.

A zatem piszą dziś (wczoraj czynili to w znacznie mniejszym stopniu) politycy. Tacy jak Jacek Kuroń, Waldemar Kuczyński lub grono komunistycznych prominentów. Maluczko, a odgrzebane zostaną papiery pośmiertne po Zenonie Kliszce, który opowiadać w nich będzie, jak wespół z tow. Wiesławem wydawali rozkazy w grudniu 1970. Stanisław Kociołek też już zapewne pióro unurza w inkauście.

Piszą eks-ministrowie - vide Izabella Cywińska, eks-premierzy i wicepremierzy. Pisze falanga ministrów spraw wewnętrznych. Posiłkują się przy tym dziennikarzami, reporterami (Janusz Rolicki), zastępami ludzi przydatnych w takich przypadkach. Tym bardziej w tych nowych ze wszech miar okolicznościach zachwalają się książki klasycznych inteligentów, pośród nich zaś te tworzone przez ludzi z literaturą mających na co dzień wiele wspólnego. Mam tu na myśli ludzi teatru nade wszystko.

Z dawien dawna pisał prześwietny Adam Tarn, znakomity redaktor "Dialogu". Pisał felietony teatralne Jan Kreczmar, układając z nich później wcale ciekawe książeczki. Pisał zmarły niedawno Bohdan Korzeniewski, objawiając przy tym niemały temperament polemiczny. Posunięty aż do rozmiarów wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szejnert. Pisał do ostatnich swych życiowych chwil Zygmunt Hübner, pozostawiając w książkach ślad swój własny w tym samym stopniu, co i w teatrze. Boć teatr, poza ludzką o nim pamięcią, zdaje się arcyulotny. Książka zaś, cóż, twór to od materii teatralnej dużo trwalszy.

Pisywali, choć z rzadka, i inni ludzie teatru. Halina Mikołajska pozostawiła po sobie jedyny w swoim rodzaju dziennik z głodówki w kościele św. Krzyża, publikowany onegdaj na łamach "Zapisu". Wprawki swoje eseistyczne wydał niegdyś w LSW Gustaw Holoubek. Niezłą książkę pozostawił Tadeusz Łomnicki. Będzie ona odtąd, poza zapisami na taśmie filmowej, szlachetnym uzupełnieniem artystycznego wizerunku tego wielkiego aktora.

Bo na świecie, wiadomo - Jouvet, Craig, Bergman, Brook, Tairow, niemal wszyscy wielcy ludzie teatru za pióro w którymś momencie swej zawodowej drogi pochwycili i zapisali swoje, z reguły całożyciowe, przemyślenia.

Ostatnio ukazał się tom Erwina Axera "Ćwiczenia pamięci" - seria druga. Była bowiem przed laty owa seria pierwsza. Czegóż to jednak? Zapisków czynionych odręcznie? Felietonów? Prób literackich? Okruchów wspomnień? Zapewne wszystkiego po trosze. Otwiera ów tom zdanie: "Sześć lal sypiałem w pełnej zbroi". I zaraz po nim drugie: "Dostałem już w podarunku życie". Widnieje pod nimi data: maj 1988. Mamy więc jedną z ram czasowych tego obrazu.

Postępują obrazy jeden za drugim. Posiadający walor noweli tekst "Rondo, czyli Spotkanie, do którego mogło nie dojść", zawierający Axera osobistą reminiscencję o mieście, które zwało się Lemberg. A także o ludziach - panach życia i śmierci, którzy po latach... Cóż, tego streszczać nie sposób, takie to wszystko na półtonach i półcieniach oparte.

Podczas promocji tej książki w Klubie Księgarza na Starym Mieście w Warszawie (została pasowana na książkę jednego z miesięcy) aktor przeczytał "Trochę ironiczny los profesora Renckiego" z taką wprawą, iż wydawało się, że Axer popełnił powieść. Na szczęście dalej było już normalnie, czyli nie w sposób wysilony literacko, ergo: ciekawie.

Janusz Majewski nakręcił niegdyś film o tzw. sprawie Gorgonowej. Wystąpił w nim, w roli adwokata, Aleksander Bardini. Kreował rolę mecenasa Axera. Ten zaś był ni mniej ni więcej tylko ojcem znakomitego dziś reżysera teatralnego. Jak powiadają, gdy pan Erwin film ten obejrzał, nic krył swego dyzgustu. "Do czegóż to doszło! - miał podówczas zakrzyknąć. - Mój piękny ojciec grany przez Bardiniego!"

Tej jednak anegdoty nie ma w recenzowanej tu książce. Niejedno bowiem zdołał pan Erwin zapisać już uprzednio. Teraz jedynie uszczegóławia tamte swoje przemyślenia. Uzupełnia je. Inkrustuje wciąż nowymi, z jakichś tam względów - cenzuralnych? - pominiętymi. Użądlenie heglowskie... W jakim stopniu poddany mu został autor tej książki? Sam opowiada w tej materii niejedno. Jak zasiadał był w jury konkursu milicyjnych kółek zainteresowania teatrem, "Nigdy w życiu - zanotuje, piórem niemal aforysty - nie oglądałem jednego dnia tyle teatru". I ciągnie: "na obiad dostaliśmy grochówkę i gulasz, po południu i wieczorem kawę, o siódmej kanapki i herbatę. Rozdaliśmy nagrody i o północy byliśmy wolni. Wisła lśniła w promieniach księżyca. Było bardzo ciepło i pachniały lipy. Życie wydało mi się piękne". Sarkazm? Autosarkazm? Czy może tylko mądra zaduma nad życiem takim, jakie ono jest. Jakie bywa. Co tu kryć: mrożkowsko- gombrowiczowsko-witkacowskie nieomal w każdym calu. Gorzej, iż pod tymi słowami widnieje data: 22 maja 1984, zdradzająca niegdysiejsze tarapaty Axera z cenzurą. Możemy ich się jedynie domyślać, redaktor tomu nawet się w tej materii nie zająknął. Czyż nie tworzymy tym sposobem nowych literackich białych plam?

Są w tej książce perełki prawdziwe. Jak ta wspominająca spotkanie autora, wespół z Zofią Mrozowską, z Leopoldem Staffem, opowieść o aktorze Grabowskim; jak inna: o aktorce Pancewicz-Leszczyńskiej (widać, jak bardzo Axer kocha aktorów, nie tylko tych "swoich").

Rozmiary poszczególnych tekstów Axera rozmaite - od maleńkich, na stroniczkę maszynopisu, do wielkości esejów posuniętych. Lubię u niego obie te formy, choć akurat w tej książce bodaj najlepiej wypada szkic "wiedeński". Jest jak ów torcik bogaty i łatwy w lekturze-konsumpcji. A przy tym oddaje couleur locale w sposób jakże szczególny. Wiem coś o tym, bom sam wędrował ulicami tego miasta, pod przepotężnym Burgiem usłużnie sfotografowałem parę Japończyków, nie wiedząc wówczas, iż tam w środku tego olbrzymiego gmaszyska pan Erwin zmaga się z teatralną materią oraz z niełatwym tekstem Roberta Musila.

Austrii, Wiednia, Burgu jest w tej książce całe mnóstwo. Tyle samo nieomal, co rodzinnego Lwowa. Tyle samo, ile o Teatrze Współczesnym, który, jak powszechnie wiadomo, był jego miejscem największej teatralnej prześwietności ("Dożywocie", "Trzy siostry", "Kariera Arturo Ui"). "Marzyciele" nazywa się ten - tytułowany za Musilem - szkic. W przypisie do niego autor ujawnia, iż napisał go na potrzeby księgi pamiątkowej Burgu. Iluż by tekstów nie było, gdyby nie powstała dla ich sformułowania korzystna biocenoza - myślę sobie z tej okazji. Ileż ludzkiej twórczej energii nie znalazłoby w ogóle ujścia, gdyby nas, leniwców z natury, owe okoliczności zewnętrzne do pisania nie przymusiły. Chwała im (okolicznościom) za to...

Wyrzuca Axer z siebie, z domowej szuflady, z zakamarków pamięci sprawy, ludzi, wspomnienia, które nie miałyby okazji do pełnego uzewnętrznienia, gdyby nie "polska wolność". Ta nagle odzyskana, na co dzień tak niedoceniana, a którą ludzie pióra, ludzie teatru konsumują w stopniu kto wie czy nie największym (Andrzej Stelmachowski pozostanie dla mnie autorem tego zdania: "Kryzys? Cena za wolność...").

Pisze przeto Axer swoje "Zeznanie", swą rzecz o Władysławie Daszewskim, w niejednym mocno kontrowersyjną. Pisze "Wielkość i upadek redaktora Dialogu", czyli rzecz o Adamie Tarnie, jednym z tych, który i z nas uczynił współinteligentów z uzurpacji. Pisze o swoim podchodzeniu do Polski od niemieckiej strony tuż po wojnie. Pisze o swoich i kolegów z teatru, bojach z cenzurą. Wspomina Swinarskiego, Rubinsteina, Mikołajską.

A przy tym stawia sobie jakieś kolejne autocenzuralne bariery. Pora na pełną szczerość - może jest z gruntu niepotrzebna? - jeszcze nie nadeszła. Na pisanie takie choćby, jak to Bohdana Korzeniewskiego. To Axerowe służy raczej wygładzeniu kantów (nie piszę - stępieniu), wyrównywaniu teatralno-życiowej powierzchni zjawisk. Spoglądaniu na nią okiem pełnym dobrotliwości, bez aspiracji do obrazoburstwa czy też szargania teatralnych świętości.

Sam jest już jedną z nich, przeto może mu nie wypadało?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji