W telewizji pokazali
"Sprawy teatralne Erwina Axera", reż. Krzysztof Domagalik Środa, II,16.55
Kim jest Erwin Axer?
"Myślicielem, filozofem, który miał taki kaprys, by wypowiadać się o świecie poprzez teatr" - mówi do kamery Maciej Englert.
Może ta odpowiedź tłumaczy, dlaczego oglądając film o Axerze obejrzeliśmy zarazem prawdziwą panoramę epoki powojennej. Łódź tuż po wyzwoleniu i początki "podwójnego życia, początki schizofrenii, która potem rozprzestrzeniła się na całe społeczeństwo" - wedle słów Axera. Utrwalanie władzy i dyktatura realizmu, ilustrowana archiwalnym zapisem "Niemców" Kruczkowskiego. Pogrzeb Leona Schillera i kres artystycznej formacji dwudziestolecia. Pierwsze oznaki odwilży - Łomnicki deklamuje monolog Kordiana. I tak dalej...
Axer, gdy wspomina jest równie przenikliwy, chłodny, precyzyjny jak wówczas, gdy buduje spektakl teatralny. Mówi o sobie bez cienia egotyzmu ("jest także dżentelmenem" - stwierdza z podziwem młody krytyk Marek Zagańczyk). Mówi po to, by po latach przypomnieć sprawy, których był świadkiem i uczestnikiem, sprawy nie tylko teatralne. I komentuje - rozważnie, z dystansem, nie bez ironii..
Stopniowo wynika z tych wspomnień refleksja podsumowująca duchowy dorobek PRL-u. A więc dylematy tych, którym - jak Axerowi - wypadło całe dojrzałe życie strawić na "kolaboracji" (używam tego słowa w niepejoratywnym znaczeniu - wyjaśnia bohater filmu). A więc manowce i kompromisy. Ale także autentyczne wartości, osiągnięcia, o których z perspektywy czasu mówić można baz wstydu, przeciwnie, z satysfakcją, z dumą.
Powstał cenny dokument opatrzony mądrym przesłaniem, które przedstawia się modnej ostatnio, stereotypowej, łatwej i jednoznacznej ocenie przeszłości. Wypada tylko życzyć sobie, by telewizja pokazywała nam takich filmów więcej.