Artykuły

Czekając na Balladynę

Cóż to za sztuka! Romantyczna na wskroś. Bogata w metaforę, ironię, a także poetycki skrót. Mówiąca językiem baśni, komedii i tragedii równocześnie. Usytuowana w szeregu ważnych literackich odniesień.

Kiedy więc przed kilkunastu laty Marian Bizan i Paweł Hertz szykowali "Głosy do Balladyny", zebrał się pokaźny tom. I jak zastrzegali sami autorzy, tom jeszcze niekompletny. Lektura tej książki pokazuje, że właściwie od początku "Balladyna" zyskiwała zwolenników i oponentów. Nawet w aprobacie nie było zgody. Powinno się zatem mówić przynajmniej o kilku "Balladynach", które mają trwałe i ważne miejsce w naszej dramatopisarskiej tradycji.

Po raz pierwszy wymienia tekst Słowacki (tytuł "Balladina"!) w liście do Matki z grudnia 1834 r. Wtedy już przywołuje dwóch znakomitych patronów: Szekspira i Dantego. Pięć lat później, wprowadzając obszerną dedykację dla Zygmunta Krasińskiego, szczególnie podkreśla wzór Ariosta i wymienia "Sofoklesowskie - niestety!".

Zresztą na temat literackich odniesień sztuki powstała bardzo rozległa literatura przedmiotu. W rozprawach m.in. Kleinera, Kubackiego, Inglota, Csaty niejeden taki motyw doczekał się wnikliwego komentarza. Ale i nasze obecne kryteria ocen nie mogły zmienić nadzwyczajnego materii pomieszania, jakie charakteryzuje "Balladynę".

"Nie jest to trajedia grecka, ani Szekspirowska, ani hiszpańska, ani z tych wyrodzona niemiecka; w całej książce (wyjąwszy przedmowy) nie widać nawet życzenia ze strony poety, aby to była trajedia polska; powiedzielibyśmy, że jest arabska, ale jak się z tak awanturniczej definicji wytłumaczyć?"

Oczywiście cytowana teraz surowa ocena głośnego adwersarza poety, Stanisława Ropelewskiego, ocena dodajmy z roku 1839, ma wartość historyczną. To, co swoją dysharmonią mogło sprowokować sprzeciw współczesnych, już od wielu lat świadczy za nowymi inscenizacjami "Balladyny". Właśnie teatr zachwyci! się i zachwyca różnorakim tworzywem sztuki.

Gdybyśmy powojenne inscenizacje "Balladyny" próbowali opisać spektaklami Tadeusza Kantora, Bronisława Dąbrowskiego, Krystyny Skuszanki, Adama Hanuszkiewicza czy Krystyny Meissner, otrzymalibyśmy niezwykłą panoramę inscenizatorskich praktyk i, co równie ważne, panoramę oczekiwań widowni. Nakładały się bowiem i wizja malarska na rozprawę polityczną, i klasyczny rygor na widowiskową dowolność wprowadzanej stylistyki.

Ostatnią z wielu głośnych współczesnych "Balladyn" jest inscenizacja toruńska Krystyny Meissner (prezentowana w Teatrze Rzeczypospolitej), którą teraz wznowił i nieco odmienił Jerzy Wróblewski na scenie Teatru Słowackiego. Krystyna Meissner z balladowych przesłanek tekstu uczyniła istotną zasadę kompozycji spektaklu. W toruńskim przedstawieniu śpiew nie ogranicza! dramaturgii dialogu, nie wyciszał historiozofii, nie osłabiał ironii. Słowa pieśni Aleksandra Chodźki "Maliny" były ważną ramą konstrukcyjną widowiska, służyły ponadczasowym racjom sztuki, ozdabiały wreszcie, akcentując muzyczność wiersza. Lecz balladowa forma budziła i niepokój, że pozornie łatwy dla repliki schemat stworzy niebezpieczeństwo manierycznych powtórzeń. Niestety, sygnały takie zjawiły się w wersji krakowskiej.

Co prawda Jerzy Wróblewski podjął próbę, by w ślad za nową muzyką (Lucjan Kaszycki) i scenografią (Kazimierz Wiśniak) zaproponować też nieco odmienioną symbolikę. Ale mimo drwiny Epilogu, całość okazała się monotonna. Balladowa tonacja nie tyle odpowiada filozofii tekstu, co ilustruje ukazywane działania bohaterów. Nie ujmując nic widocznym staraniom zespołu, naprawdę obecne są w spektaklu dwie postacie: Matki (Halina Gryglaszewska) i Pustelnika (Wojciech Ziętarski). A wiele istotnych kwestii mija w śpiewie. Choć ma momenty prawdy młodzieńcza Balladyna (Beata Wojciechowska), choć Fon Kostryn (Jerzy Nowak) ujawnia tajniki człowieczego zła, a Filon (Ryszard1 Jasiński) bawi i ostrzega dosadnym żartem - jednak to za mało, by zabrzmiał wielki spór o ludzkie samostanowienie, o naturę władzy, spór pisany przez Poetę. Dlatego już nie wytykając potknięć krakowskiemu przedstawieniu, należy po prostu stwierdzić, że w naszych teatralnych powrotach do Romantyków Balladyna jest wciąż intrygującym ogniwem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji