Artykuły

Ostatnia Dulska Teatru Telewizji

"Moralność Pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej w reż. Marcina Wrony w Teatrze Telewizji. Piszą Aleksandra Kryska i Krzysztof Wolski.

Unowocześnienie Dulskich

Czy dzisiejsza moralność jest podobna do moralności z początku XX wieku? Takie pytanie zdaje się zadawać reżyser, Marcin Wrona, który w 2013 roku stworzył spektakl na podstawie "Moralności pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej, dzieła wydanego w 1907 roku.

Przedstawienie dzieli się wyraźnie na dwie części: w pierwszej możemy oglądać bohaterów w strojach z epoki, w otoczeniu mebli, które mogłyby znajdować się w domu mieszczańskim tamtych czasów. W drugiej - ubrania i wystrój są współczesne. Co istotne, druga część (dzięki efektom komputerowym) pojawia się w telewizorze włączonym przez Felicjana Dulskiego (granego przez Roberta Więckiewicza).

Spektakl został nagrany w studiu, dzięki czemu można dokładnie śledzić przechodzenie bohaterów do poszczególnych pomieszczeń, a także obserwować dwa pokoje w jednym momencie.

W dramacie skrytykowana została tzw. "dulszczyzna" - hipokryzja mieszczan, ich wąskie horyzonty myślowe i wysokie mniemanie o własnej moralności. Uosobieniem tego pojęcia jest pani Dulska (Magdalena Cielecka). Dulska zdaje sobie sprawę, że jej syn, Zbyszko (Jakub Gierszał), ma romans z domową służącą, Hanką (Klara Bielawka), jednak nie przeszkadza jej to, bo sądzi, że nikt się o tym nie dowie i nie zostanie wywołany skandal. Wszystko komplikuje się, gdy na jaw wychodzi ciąża Hanki.

Dulska, chcąc uniknąć plotek, wyrzuca służącą. Ten całkowity brak empatii zostaje podkreślony przez scenografię - za oknem w salonie można zauważyć świątecznie przybrane drzewo iglaste (a więc Hanka zostaje zwolniona w czasie świąt Bożego Narodzenia). Zbyszko, na przekór matce, chce ożenić się z tą dziewczyną. W końcówce pierwszej części widzimy wykreowany przez reżysera chaos - młody Dulski całuje Hankę, Mela (Zofia Wichłacz) zawstydza się i zasłania oczy, żeby tego nie oglądać, Dulska płacze, Hesia (Jaśmina Polak) zaczyna grać na fortepianie marsza weselnego - tylko Felicjan niczym nie jest zdziwiony, na nic nie reaguje i włącza telewizor. Gdy żona każe mu coś zrobić, wypowiada słynną, jedyną kwestię: "A niech was wszyscy diabli!". W tym momencie (również dzięki efektom komputerowym) w salonie na swoim miejscu zostaje tylko Felicjan, cała rodzina znika - zdaje się, że jego życzenie się spełniło.

Po chwili jednak wszyscy pojawiają się na ekranie telewizora, który wyrównuje się z kadrem kamery tak, że obraz oglądamy w niezmienionej formie. Sądzę, że to zniknięcie wszystkich osób oprócz Felicjana jest wskazaniem, że odcina się on całkowicie od swojej rodziny, nie bierze udziału w perypetiach i jest jedynie widzem zdarzeń we własnym domu. Postać pana Dulskiego jest dwoista. Z jednej strony zdaje się on poddawać zdaniu żony, na jej rozkaz wychodzi z pokoju lub idzie do pracy. Robi to chyba jednak tylko dla własnego spokoju, aby jak najszybciej wyjść z kręgu mieszczańskiego kołtuństwa. Z drugiej strony wydaje się, że Felicjan po cichu sprzeciwia się żonie. Do takiej myśli skłania fakt wyraźnie zaakcentowany w spektaklu - na początku przedstawienia Dulska zauważa mały ślad na lustrze, które od razu czyści, a po chwili Felicjan, niezauważony, z premedytacją przykłada do niego palec, zostawiając odcisk w tym samym miejscu. Jego żona zdaje się jednak mieć zawsze ostatnie słowo - i po raz kolejny wyciera lustro.

W drugiej części widzimy nowoczesny, bogaty wystrój mieszkania, bohaterowie noszą współczesne ubrania. Dulska i Juliasiewiczowa (Dominika Kluźniak) chcą przekonać Zbyszka, żeby jednak nie brał ślubu z Hanką. Upartego młodzieńca przekonuje na osobności dopiero Juliasiewiczowa - mówi o przyszłych problemach finansowych młodej pary z małym dzieckiem. Ubrana jest w damski, ciemny garnitur, a ułożone, spięte włosy wyraźnie kontrastują z jej nieuporządkowaną fryzurą z pierwszej części. Przypomina businesswoman, która załatwia ważny interes. Podobnie zachowuje się przy Tadrachowej (Maria Maj), matce chrzestnej Hanki oraz przy samej Hance - gdy służąca grozi Dulskiej, że zażąda od rodziny alimentów na dziecko, Juliasiewiczowa (niczym adwokat) doradza ciotce, żeby zapłaciła jej jednorazowo tysiąc koron, a w przyszłości nie będzie już musiała się tym martwić.

W drugiej, współczesnej części pojawiają się elementy silnie akcentujące powiązanie z XXI wiekiem - milczący Felicjan w tle mieszkania biega na bieżni, Zbyszko (jeszcze nieprzekonany do niebrania ślubu) z radością robi "selfie" z Tadrachową, Dulska daje Juliasiewiczowej bombonierkę z napisem "Dziękuję Ci", Hanka ubrana jest w kusą, różową sukienkę i nosi złotą, tandetną torebkę. Takie nawiązania do aktualnych czasów skłaniają do refleksji - czy dziś taka historia mogłaby się powtórzyć? Jeśli tak - czy skończyłaby się tak samo? Czy moralność zmieniła się od czasów Zapolskiej?

Podobne pytania wysnuć można po zastanowieniu się nad końcem spektaklu - aktorzy parę razy odtwarzają dokładnie te same kwestie i ruchy. Co więcej - po chwili kamera się oddala, dzięki czemu widzimy całe studio od strony technicznej (tj. ekipy kamerzystów, oświetleniowców, ludzi trzymających mikrofony nad sceną). Jednak oprócz powyżej postawionych pytań pomyśleć można o innym problemie - czy nasza moralność oraz całe życie nie są steatralizowane?

"Moralność pani Dulskiej" w reżyserii Marcina Wrony to spektakl, który oglądamy z żywym zainteresowaniem; jednak co ważniejsze to także ciekawe, nowoczesne zaprezentowanie motywu theatrum mundi, skłaniające do zastanowienia się nad współczesną etyką.

Aleksandra Kryska

***

Ostatnia Dulska Teatru Telewizji

Dramat "Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej wydany został w Warszawie w roku 1907. Wtedy też w Krakowie miała miejsce prapremiera spektaklu teatralnego na podstawie dzieła pisarki. Od tamtego czasu "Moralność pani Dulskiej" wystawiana była na deskach różnych teatrów ponad sto razy, a w 1930 roku na jej podstawie powstał film w reżyserii Bolesława Newolina. "Tragifarsa kołtuńska" doczekała się również pięciu adaptacji na potrzeby Teatru Telewizji. Ostatnią próbą reanimacji dzieła Zapolskiej z ramienia tej instytucji był spektakl z 2013 roku w reżyserii Marcina Wrony, laureata wielu nagród, między innymi Cypryjskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Nikozji czy Festiwalu "Dwa Teatry".

Zasadnicza akcja widowiska rozgrywa się w dwóch pomieszczeniach - salonie i kuchni, w których pani Dulska gości przybyszów i rozmawia z rodziną. Parokrotnie dane jest nam zajrzeć do przedpokoju, gdzie pani Dulska przyjmuje gości, a także do pokoju Zbyszka, w którym prowadzi poufne rozmowy z siostrą, Hanką i na samym końcu z ciotką. Akcja spektaklu jest dynamiczna, przejścia między poszczególnymi częściami sceny są płynne. Postaci przez większość czasu są w ruchu, co doskonale współgra z nieco zmienionym tekstem dramatu Zapolskiej wypowiadanym przez bohaterów. Wzmaga to jeszcze dynamikę spektaklu. Ciekawym aspektem jest scenografia, która zmienia się wraz z postępem fabuły mniej więcej w momencie kiedy w oryginale tekstu Zapolskiej następuje kolejny akt. Meble, zastawa, jak i nowe urządzenia (telewizor, bieżnia), a także rekwizyty (telefon Zbyszka, którym robi sobie zdjęcie z Tadrachową) zmieniają się na coraz bardziej nowoczesne. To samo dzieje się z kostiumami. Początkowo mamy do czynienia z wystrojem typowym dla mieszkania z początku XX wieku i ubraniami z tego okresu, następnie widzimy mieszkanie z lat pięćdziesiątych, aż po wystrój i ubiory zupełnie współczesne. Jeżeli chodzi o muzykę, to głównie słyszymy grane na fortepianie przez bohaterów utwory. Z rzadka w tle pobrzmiewa cicha, stonowana muzyka stosowna do zdarzeń, natomiast nie zapada ona w pamięć. Czasami zdarza się również usłyszeć fragmenty piosenek z telewizora.

Wrona w spektaklu obsadził bardzo dobrych aktorów, zarówno reprezentantów młodszego jak i starszego pokolenia. Magdalenie Cieleckiej przyszło wcielić się w rolę pani Dulskiej, która dzięki swojej urodzie i umiejętnościom aktorskim wyśmienicie wykreowała postać wyniosłej i obłudnej właścicielki kamienicy. Pani Dulska jest kobietą prezentującą pozorną moralność, wszystko co robi, robi na pokaz. Gardzi ludźmi, którzy prezentują niemoralną według niej postawę. Cielecka poprzez swoją mimikę (często przybiera twarz - maskę, spod której aż bucha oburzenie), gesty, ruchy a także odpowiednią modulację głosu daje samą esencję postaci. Dulska pomiata mężem, Felicjanem, którego zagrał Robert Więckiewicz. Felicjan jest ustawicznie przesuwany niczym mebel, traktowany odrobinę protekcjonalnie (wydzielanie cygar, przypominanie o tym, żeby nie zgubił wypłaty). Milczenie postaci, w którą wcielił się Więckiewicz jest bardzo wymowne, oznacza niechęć do rodziny i atmosfery panującej w domu, a przede wszystkim jego znaczne oddalenie emocjonalne od problemów domowników. W grze aktorskiej doskonale to widać - z rzadka patrzy na pozostałe postaci, skupia się na sobie i na tym co robi, w jednym tylko przypadku zdarzyło mu się mrugnąć porozumiewawczo do syna. Więckiewicz jako Felicjan raz tylko przerywa milczenie postaci, gdy jego syn Zbyszko (Jakub Gierszał) proponuje służącej, Hance (Klara Bielawka) w geście bez pokrycia małżeństwo. Gierszał grając syna Dulskich sprawdził się w mojej ocenie znakomicie. Płynność jego ruchów, a także maniera jaką przybrał sprawiają, że oglądający ma wrażenie, iż jest to postać hulaki żywcem wyciągnięta z nocnej kawiarni początku XX wieku. Córki pani Dulskiej, Hesia i Mela grane przez debiutujące na ekranie Teatru Telewizji Jaśminę Polak i Zofię Wichłacz, wypadają na tle pozostałych aktorów dość słabo. Ich gra aktorska jest nieco nieporadna, ruchy momentami niepewne, a głosy i sposób mówienia wręcz irytują przez większą część spektaklu. Na uwagę zasługuje gra aktorska Dominiki Kluźniak, wcielającej się w postać Juliasiewiczowej, która w wyśmienity sposób wykreowała postać trzpiotki, lekkoducha żyjącego ponad stan odwiedzającego swoją rodzinę, by napić się dobrego alkoholu, ale i bohaterki, która nie pozwala sobie na inwektywy, dochodzi swoich racji i służy radą pani Dulskiej. Pomaga jej również załatwiać drażliwe sprawy rodzinne. Kluźniak bardzo szybko i umiejętnie przechodzi od jednej twarzy postaci do drugiej, na jej obliczu cały czas grają emocje i skrajnie różne uczucia. Maria Maj jako Tadrachowa i Agata Buzek jako Lokatorka pojawiły się na scenie dosłownie na chwilę, przez co nie pozostały na długo w pamięci. Najmniej przypadła mi do gustu kreacja stworzona przez Klarę Bielawkę wcielającą się w Hankę. Aktorka grała w moim odczuciu sztywno, a emocje, które próbowała odegrać wypadały sztucznie, niewiarygodnie.

"Moralność pani Dulskiej" w reżyserii Marcina Wrony to spektakl ciekawy i świeży w porównaniu z poprzednimi adaptacjami. Nie zwala on co prawda z nóg, ale oglądanie go jest zajmujące i zwyczajnie przyjemne. Przede wszystkim jest dobrze zrobiony. Wyśmienita obsada aktorska zwielokrotnia przyjemność oglądania, a scenografia cieszy oko i momentami zaskakuje. Spektakl z pewnością można zaliczyć do udanych przedsięwzięć Teatru Telewizji.

Krzysztof Wolski

***

Teksty powstały w ramach zajęć Wprowadzenie do wiedzy o teatrze na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji