Artykuły

Przed premierą "Wesołego powszedniego dnia"

Wojciech Młynarski napisał rzecz o rodzinie, fabułkę prościutką i banalną: on ją spotkał w tramwaju i nastąpiły fakty jak z szablonowego życiorysu. Niezwykłe jest to, że w tym widowisku śpiewa się o rzeczach takich, jak miłość, szczęście, dom, rodzina, dziecko, rzeczach zbanalizowanych i zutylitaryzowanych przez współczesność, może dlatego, że zbyt są proste, jednoznaczne i podstawowe? Młynarski widzi w nich jedyną prawdę sprawdzalna dla każdego, w ich prostocie - gwarancję ich niepodważalności. One jedynie są w stanie zapewnić dziś każdemu stałe, niezmienne spełnianie siebie w najprostszym ludzkim wymiarze. Trzeba więc na nowo odnaleźć sens najprostszych słów, na nowo go przeżyć - to dobry, pewny sposób na znalezienie sobie miejsca w dzisiejszym rozkojarzonym świecie. Moralne pouczenia Młynarskiego są serdeczne, pełne życzliwości, ciepła, humoru; wzruszenia maja miarę zwykłą, radość stoi obok smutku, szczęście wyłania się gdzieś wśród szarych spraw codzienności. Banalne? To jedynie pozór, wmówienie, smutna modo na deprecjonowanie naszej powszedniości.

Prapremiera "Wesołego powszedniego dnia" w Teatrze Muzycznym w Gdyni będzie zarazem przedstawieniem dyplomowym IV roku Studia Wokalno-Aktorskiego. Spektakl, zrealizowany przez Tadeusza Wiśniewskiego stara się stworzyć atmosferę, w której można się doszukać tęsknoty do spontaniczności i romantyzmu dawnych wędrownych i jarmarcznych teatrzyków, gdzie jedyną ważną rzeczą było wzruszyć widza własnym wzruszeniem, a sposobem na to - prawda i bezpośredniość środków i treści.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji