Artykuły

Krzysztof Szczepaniak: Hamlet na jubileusz

"Być albo nie być...". Tym razem tę słynną kwestię wypowie Krzysztof Szczepaniak. I to w wyjątkowych okolicznościach. Premiera "Hamleta" zainauguruje obchody 70-lecia jednej z najważniejszych polskich scen. Wcześniej na deskach Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy duńskiego księcia grali: Gustaw Holoubek, Piotr Fronczewski i Mariusz Bonaszewski.

Jaki będzie nowy Hamlet? Wcielający się w niego aktor jest jak dynamit. I perpetuum mobile. Działa na 200 procent. Potrafi eksplodować zewnętrzną ekspresją, wypełnić energią całą scenę (i nagranie na YouTube'owym kanale też), a jednocześnie zanurzyć się po najdalszy nerw wgrane postaci. Sposób, w jaki analizuje kolejnych bohaterów, ile o nich wie, jak się w nich wpasowuje, co jest w stanie na ich temat powiedzieć... porusza. Trudno go w potoku zdań zatrzymać, czasem niełatwo za nim nadążyć, ale efekt tego artystycznego ADHD powoduje, że stale rośnie grono widzów, którzy są Krzysztofa Szczepaniaka aktora ciekawi.

Nie mógł zobaczyć wcześniejszych realizacji wystawionych na jego macierzystej scenie. Z racji wieku (urodził się w roku 1989) i braku filmowych rejestracji. Pierwszy był "Hamlet" z 1962 r. Gustaw Holoubek reżyserował i grał tytułową rolę. 17 lat później znów podjął się reżyserii, a jako księcia obsadził Piotra Fronczewskiego. Trzecią inscenizację, z Mariuszem Bonaszewskim, zrealizował w 1992 r. Andrzej Domalik.

Reżyser najnowszej premiery Tadeusz Bradecki nie ukrywa, że jednym z kluczowych powodów, dla których podjął się jubileuszowego wystawienia (poza nowym tłumaczeniem dramatu, którego autorem jest Piotr Kamiński), był aktor. Dwa lata wcześniej dał mu rolę Arlekina w "Słudze dwóch panów". - Niezmiernie trudną - podkreśla, a Krzysztof Szczepaniak wywiązał się z niej niezwykle skutecznie. Zresztą i wcześniej zdążył pokazać, że potrafi "pociągnąć" spektakle, w których gra. Można go więc zobaczyć, w różnych (i różnorodnych) repertuarowych tytułach Dramatycznego (dziś obejmującego kilka scen, w tym dwie w PKiN). Aktor jest z tym teatrem związany od pięciu lat, kiedy (w roku ukończenia warszawskiej Akademii Teatralnej) zadebiutował tu rolą Klitandra w "Mizantropie".

Zapewnia, że nigdy nie marzył o zagraniu Hamleta, ale oczywiście jest wdzięczny, iż dane mu będzie w duńskiego księcia się wcielić. Jaki będzie jego bohater? Kiedy o nim rozmawiamy, do premiery (18 stycznia) jest jeszcze 10 dni. Postać wciąż się buduje, ale w tej kreacji Krzysztof Szczepaniak ma ważne punkty odniesienia. Jest wśród nich "Studium o >>Hamlecie<<" Wyspiańskiego. To dla aktora rodzaj przewodnika po dramacie, ale też baza do własnych interpretacji. Inspirują do nich również wcześniejsze przekłady, wystawienia, kreacje...

Co dziś znaczy "być albo nie być..."?

- Tyle, ile chciał przekazać w swoim tłumaczeniu Barańczak: "działać czy trwać" - uważa aktor. - Trwanie też może być śmiercią. To wybór, czy podjąć jakieś kroki, bo to postać, która przez pięć aktów szamocze się z kluczową decyzją: pomścić ojca, mordując stryja, czy też nie. Niuansów jest w Hamlecie bardzo dużo. Można stawiać mu setki pytań i są one właściwie na nic. Każdy Hamlet będzie inny. W zależności od czasów, okoliczności, osoby, która go odgrywa... Ja rozpatruję w nim nie tyle charakter, ile świadomość, strumień myśli wstawiony w bardzo trudny dla niego kontekst.

Krzysztof Szczepaniak przywołuje ważne dla niego nagranie "ze świetną panią profesor Teresą Budzisz-Krzyżanowską". I telewizyjny spektakl Łukasza Barczyka, z Januszem Gajosem jako Klaudiuszem oraz Michałem Czerneckim. Wymienia Hamletów Benedicta Cumberbatcha, Davida Tennanta i Kennetha Branagha. Najbliższa jednakjego wyobrażeniom, co do emploi bohatera, okazuje się kreacja z lat 30. ubiegłego wieku - Johna Barrymore'a (dziadka Drew Barrymore). Zachowały się krótkie testy telewizyjne z jego interpretacją (w tym czasie to medium dopiero raczkowało).

- Niezwykle przenikliwy, piekielnie inteligentny, a przede wszystkim niebezpieczny, nieobliczalny. Odpowiada w końcu za osiem śmierci. W tym za swoją - komentuje Szczepaniak. - To inteligencja wrzucona do świata żmij, w którym nie jest w stanie egzystować, więc broni się rękami i nogami, koniec końców niszcząc świat wokół, a świat niszczy jego. I wtedy, po zagładzie, po trupach całego dworu, wkroczy do tego świata Fortynbras, który najprawdopodobniej rozpocznie nowe koło tej rywalizacji i śmierci.

Nowy Hamlet wyjdzie na deski Dramatycznego już za chwilę. Za sprawą grającego go aktora intryguje dziś także szerszą publiczność - Teatru TV, w którym w minionym roku Szczepaniak pojawił się czterokrotnie, tworząc m.in. tytułową postać w spektaklu "Fryderyk"; fanów, których przysporzył mu telewizyjny show "Twoja twarz brzmi znajomo", i tych, których porywa jego dubbingowa oraz wokalna ekspresja, co jakiś czas przypominana w krótkich nagraniach internetowego kanału Studio Accantus.

Działający na 200 procent aktor (- Nie wyobrażam sobie, że można inaczej - mówi) ma też pasję: podróże "w miejsca niezadeptane". Kilka lat temu wyruszył w pojedynkę do Nowej Zelandii, przez Japonię. W ubiegłym roku trafił na Białoruś i Maltę. - Taka droga pozwala dobrze poznać siebie (a to jest niezbędne dla aktora). Uczy też gotowości działania, dając zarazem szansę wyciszenia, resetu, na który trzeba sobie umieć pozwolić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji