Artykuły

Katowice. Pilch wg Głomba i inne plany Teatru Śląskiego

W sobotę 19 stycznia pierwsza w tym roku premiera w Teatrze Śląskim. Będzie to tragikomedia kryminalna "Wiele demonów według książki Jerzego Pilcha w reżyserii Jacka Głomba, dyrektora Teatru im. Modrzejewskiej z Legnicy.

To reżyser [na zdjęciu], który już kilkakrotnie wystawiał teksty pisarza z Wisły. I zawsze były to realizacje udane, oddające "ducha" pilchowskiej" prozy. Czekamy więc na katowicką premierę z niecierpliwością.

- To będzie pierwsza taka propozycja w naszym repertuarze - zapewniał Robert Talarczyk podczas środowej konferencji w Teatrze Śląskim w Katowicach. Bo to i pierwsze wystawienie książki Jerzego Pilcha na Górnym Śląsku. Na Dolnym Śląsku, a dokładniej w Legnicy miały już miejsce premiery według jego tekstów. Chodzi o "Zabijanie Gomułki" i "Marsz Polonia" w reżyserii Jacka Głomba. Ten pierwszy tytuł Głomb zrealizował ponad dekadę wstecz w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze, zaś całkiem niedawno "Wiele demonów" miało swoją premierę w... Gruzji, w teatrze w Batumi.

Rajcuje nas lokalność

19 stycznia "Wiele demonów" zostanie wystawione w Katowicach. Zespół realizatorów jest ten sam (Jacek Głomb - reżyseria, Katarzyna Knychalska - adaptacja, Małgorzata Bulanda - scenografia i kostiumy, Bartek Straburzyński - muzyka), ale oczywiście aktorzy będą zupełnie inni. Niemniej, reżyser przyznaje, że zależy mu na stworzeniu klimatu, jaki nadaje swoim produkcjom, w szczególności w Legnicy. Chodzi głównie o wywołanie w widzu wzruszenia poprzez bliski z nim, wręcz fizyczny kontakt aktora. Dlatego też widzowie zasiądą na specjalnie zbudowanej na dużej scenie widowni - by być bliżej aktorów.

- Jerzy Pilch to w moim odczuciu najważniejszy polski pisarz. Jestem nim "zakręcony". Najciekawsza w jego twórczości wydaje się być owa społeczność wiślańska, którą opisuje w swoich powieściach. W "Wielu demonach" co prawda miejscowość, w której wydarza się akcja nazywa się Sigla, ale wiele wskazuje na to, że jest to Wisła właśnie. Ta książka w dodatku to taka summa poprzednich dzieł Pilcha i uważam, że bardzo dobrze poddaje się teatralizacji. Ma elementy kryminału, thrillera, ale i sporo komizmu. Pilch to przecież mistrz żartu i ironii - opowiada Jacek Głomb. I dodaje: - Mam wrażenie, że teatr polski Pilcha nie widzi, choć pojawiło się ostatnimi czasy kilka spektakli na podstawie jego książek. Może dlatego jest go na scenie tak mało, bo jest on tak naprawdę niełatwy. Trzeba mieć pewien patent i przede wszystkim miłość do świata, który opisuje. My w Legnicy od lat opowiadamy historie lokalne, o ludziach żyjących w niewielkim świecie. Pewnie dlatego nas ten Pilch, tak bardzo też lokalny, rajcuje.

Sceniczny świat stworzy na deskach Małgorzata Bulanda, scenografka od lat pracująca z Głombem. - Świat Pilcha to świat poskładany z tropów mojego dzieciństwa. Wychowałam się w podobnej "scenerii", wśród podwórek, zakładów, warsztatów krawieckich. Świetnie to pamiętam. W tej realizacji też będą elementy owych podwórek. Ale nie dosłownie. Staram się bowiem w swoich pracach poruszać wyobraźnię widza poprzez ciekawą formę, a nie obrazować. Teatr to przecież metafora - mówi Bulanda.

Nagrody i festiwal

Dyrekcja Śląskiego przyznaje również, że mijający rok był dla teatru bardzo pomyślny. - Oby kolejny był przynajmniej tak samo dobry - dodaje Robert Talarczyk. Ten, który się zakończył minął pod znakiem współpracy z innymi instytucjami m.in. Muzeum Śląskim, miastem Rybnik czy Radzionkowem. Teatr wyprodukował w sumie 8 premier. Poruszał tematy społeczne jak choćby temat wykluczenia w spektaklu "Spójrz na mnie" w reżyserii Adama Ziajskiego o życiu osób niewidomych. Ba, zorganizował nawet pierwszą edycję festiwalu "Open the door", w ramach którego można było obejrzeć kilkanaście spektakli, których tematyka dotykała - na różne sposoby i szeroko pojmowane - wykluczenie oraz ważne dla ludzi problemy. Sporo artystów i grup przyjechało na festiwal zza granicy, wielu z nich reprezentowało teatry offowe - kuglarskie, tańca, plenerowe.

Produkcje Śląskiego nie przeszły niezauważone, jedna z nich - "Pod presją" w reżyserii Mai Kleczewskiej ze znakomitą rolą Sandry Korzeniak okazała się hitem na skalę ogólnopolską. Wygrała m.in. Boską Komedię 2018 i zdobyła szereg innych nagród, jak również "Spójrz na mnie" czy cieszące się uznaniem widzów słodko-gorzkie "Porwanie Europy" w reżyserii Piotra Cieplaka.

- Teatr dbał również i będzie dbał dalej o to, żeby wspierać młodych artystów poprzez m.in. udostępnianie im sceny, a także o współpracę z lokalnym środowiskiem. Zależy nam także na dostępności oferty Teatru Śląskiego, dlatego też organizujemy akcje z tańszymi biletami typu "Piątki za piątki", proponujemy bezpłatne spektakle plenerowe, organizujemy zajęcia dla seniorów za złotówkę, bierzemy udział w Narodowym Czytaniu czy w Dniu Teatru Publicznego - dodaje Aleksandra Czapla-Oslislo, kierowniczka literacka Teatru Śląskiego.

Premiery, czyli plany

A co, prócz premiery w reżyserii Jacka Głomba, czeka na widzów w następnych miesiącach? Już 8 lutego, z okazji nadchodzącego, 12. Katowickiego Karnawału Komedii, na scenę kameralną zawitają "Inteligenci" - spektakl w koprodukcji z teatrem Korez reżyseruje Robert Talarczyk, w obsadzie m.in. Mirosław Neinert. 1 marca odbędzie się premiera spektaklu "Przełamując fale" według scenariusza słynnego filmu Larsa Von Triera z pamiętną rolą Bjork. Reżyseruje Agnieszka Lipiec-Wróblewska. 5 kwietnia kolejna filmowa inspiracja na scenie - "Dziecko Rosemary" w reżyserii młodego, zdolnego Wojciecha Farugi. Przypomnijmy, że reżyserem filmu jest Roman Polański. A na koniec sezonu - 7 czerwca odbędzie się premiera spektaklu o roboczym na razie tytule "Kurt Gerron" w reżyserii Wiktora Rubina.

- Ten rok przyniesie na pewno od 7 do 9 premier. Będziemy grać na naszych czterech scenach. W dalszych planach mamy prapremierę polską spektaklu "Cost of living" autorstwa Martyny Majok, dramatopisarki z USA, pochodzącej z Bytomia, która dostała za tę sztukę Pulitzera w dziedzinie dramatu. Rozmawiamy też na temat premier w naszym teatrze z Anną Augustynowicz, Agatą Dudą-Gracz i mamy nadzieję, że wróci znów do nas Maja Kleczewska - dodaje Talarczyk.

I mimo że Teatr Śląski otrzymał dotację mniejszą o 1,8 mln złotych, to dyrektor jest dobrej myśli. - Wierzę w to, że w połowie roku dostaniem wsparcie od marszałka. Teatr nasz od lat jest niedofinansowany i co roku wydarza się taka sytuacja, ale dzięki organizatorowi udaje się nam ją zażegnać - mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji