Artykuły

Kazimierz Kutz w teatrze: Zawsze wolny

- Myślę, że ich nie można nazwać sztukami politycznymi (...) Ja piszę o zwyczajnych ludziach, jacy są dziwaczni. Piszę o życiu, jakie ono jest żałosne. Piszę o biedakach, o ignorantach, o ofiarach społeczeństwa (...) Ja znam ludzi. Znam, jak okropni są, ale i tak ich lubię.

Te słowa wypowiada Odön von Horvath w "Opowieściach Hollywoodu" Christophera Hamptona. A przecież brzmią jak credo reżysera dramatu Kazimierza Kutza. Artysty, którego twórczość wymyka się ideologicznym opisom i prostym gatunkowym podziałom. Jego jedynym tematem jest i był człowiek. Nie zawsze musiało brzmieć to dumnie. Ale brzmiało prawdziwie.

Śląskie perły

Kazimierz Kutz już w swoich pierwszych filmach - "Krzyżu Walecznych" i "Milczeniu" - ukazywał jednostkę podlegającą wpływom polityki i społeczeństwa. Były to jednak tylko ogólne ramy portretu. Każdy z nich powstawał bowiem z perspektywy przynależnej bohaterowi, którego reżyser chciał za wszelką cenę zrozumieć. Była to konsekwencja rezygnacji z publicystyki - na rzecz prostej rejestracji życia.

Podobnie ma się rzecz ze słynnym śląskim tryptykiem "Solą ziemi czarnej", "Perłą w koronie" i "Paciorkami jednego różańca", gdzie Kazimierz Kutz pokazał Śląsk prawdziwy - nie "cepeliowski". Stworzył rzetelny zapis kultury tej ziemi, zwyczajów oraz tradycji patriotycznych powstań. Nie nadętej, bogoojczyźnianej - a zrodzonej z walki o ludzką godność i kawałek chleba. Na początku lat 80. reżyser zrywa z filmem.

- Robienie filmów jest uciążliwe, o ile nie obrzydliwe. To tak jak z amantem, który jak przeleci dwa tysiące kobiet, to mówi: "Niech się tym inni zajmują" - motywował swój nowy związek z Teatrem Telewizji dając próbkę bezpośredniego, chwilami rubasznego stylu.

Kutz reżyserował w Teatrze Telewizji już w latach 60. Ale stałą współpracę rozpoczął w 1987 r. w krakowskim OTV "Opowieściami Hollywoodu" [na zdjęciu] Christophera Hamptona - zrealizowanymi z epickim rozmachem i kreacjami aktorskimi Janusz Gajosa, Anny Dymnej, Jana Peszka. Jest tajemnicą poliszynela, że od tego czasu aktorzy za punkt honoru stawiają sobie grę u Kutza. Reżyser odwzajemnia sympatie aktorów. To właśnie na planie "Stalina" - zrealizowanego w typowym dla Kutza tempie 5 dni - zagrał ostatnią rolę Tadeusz Łomnicki.

Po "Opowieściach Hollywoodu" padła propozycja objęcia stanowiska pierwszego reżysera w Krakowie, a potem również szefa OTV. Jak z rękawa posypały się znakomite teatralne produkcje: "Wygnańcy" według Jamesa Joyce'a, "Samobójca" Nikołaja Erdmana z kolejną kreacją Janusza Gajosa.

Kutz do piachu

Sukcesom artystycznym towarzyszyły gorące polemiki związane z inscenizacją kontrowersyjnego dla środowisk AK - "Do piachu" Tadeusza Różewicza. Ta wzruszająca historia wiejskiego chłopca Walusia, który pada ofiarą sądu wojennego, jest chyba najbardziej reprezentatywnym dla Kutza widowiskiem. Jak pisała o nim Elżbieta Baniewicz - autorka przygotowywanej w tym roku dodruku pierwszej książki o autorze "Perły w koronie" - Kutz "konsekwentnie niczego nie upiększa, nie odsyła ku metafizyce, a nawet potęguje brzydotę, przyziemność, cielesność, buduje swoje realistyczno-poetyckie dramaty dziwnie poruszające, i mimo swej trywialności, liryczne...". Podobnie kreślił portret Podsiekalnikowa, głównego bohatera "Samobójcy", którego jedynym marzeniem jest, by wielcy tego świata pozwolili mu żyć w spokoju oraz alkoholika Gurewicza (z "Nocy Walpurgii" Wieniedikta Jerofiejawa), który na skraju upadku walczy o resztkę ludzkiej godności.

Współcześni Żydzi

Kutz zawsze pokazywał jak dziwne i kręte są ludzkie losy i jak ich oceny mogą być zafałszowane. W "Zapachu orchidei" Eustachego Rylskiego przedstawił aparatczyka reżimowego stowarzyszenia katolickiego, świętoszka zdolnego wyższymi racjami usprawiedliwiać polityczne kompromisy. Ale była to też historia zwycięstwa najprościej pojętego hedonizmu ze zwykłym zakłamaniem. Wywołała protesty, była jednym z elementów konfliktu Kazimierza Kutza z "Solidarnością" krakowskiej telewizji.

Ale reżyser "Opowieści Hollywoodu" nie stracił fasonu. Jest zawsze szczery do końca. Pamiętając o "użeraniu się z partyjnymi głupami, cenzorami, Porębami" - mówił teraz, że Wałęsa jest "autentycznym wnukiem Gomułki"; że "szarą eminencją telewizji jest Mieczysław Wachowski". Nie szczędził też gorzkich słów "Solidarności", która "stała się czymś w rodzaju FBI". Tym bardziej jednak jej idee powinny zostać wyartykułowane w sztuce. M. in. z tego powodu Kazimierz Kutz powrócił do filmu i mimo kłopotów finansowych realizuje obraz o tragedii w kopalni "Wujek" - film o Ślązakach, będących dla Polaków, jak to określił reżyser, "współczesnymi Żydami".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji