Artykuły

Muzyczny "Zorro", czyli propozycja Teatru Rozrywki dla całej rodziny

"Zorro" w reż. Jacka Bończyka w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Sądząc po żywiołowej reakcji publiczności, zapotrzebowanie na superbohaterów wśród młodych odbiorców nie maleje. Musical "Zorro" w Teatrze Rozrywki na pewno będzie miał wzięcie przez długie miesiące.

Jeśli uczyć dzieci teatru, to właśnie na takich przedstawieniach. "Zorro", z powodzeniem wystawiony kilka lat temu w Łodzi, teraz trafił na afisz chorzowskiej sceny, wypełniając lukę repertuarową pod nazwą "teatr familijny". Uczciwie mówiąc, spektakl przeznaczony jest przede wszystkim dla młodszych widzów, ale i starsi nudzić się nie będą, bo jest czego posłuchać i na czym oko zawiesić.

No i przypomnieć sobie własną młodość, kiedy to serialowa wersja powieści Johnstona McCulleya (1919 rok!) królowała w Polsce na małym ekranie.

Jacek Bończyk - autor libretta i reżyser - buduje na scenie Teatru Rozrywki opowieść prostą i czytelną, ale dobrze skonstruowaną dramaturgicznie. Młody widz nie gubi się ani w rozwoju akcji, ani w przebierankach głównego bohatera, a przede wszystkim w najważniejszym momencie spektaklu, gdy na scenie pojawia się drugi, rzecz jasna fałszywy, Zorro. Co prawda niektóre dialogi wydają się nieco przydługie, jednak wtedy równoważą je inne elementy przedstawienia.

Przede wszystkim bardzo udane układy choreograficzne Ingi Pilchowskiej, wykonywane nie tylko przez zespół baletowy, ale i solistów, oraz gra świateł, skomponowana przez Grzegorza Policińskiego, równocześnie autora scenografii. Zastosowany przez niego prosty zabieg, czyli umieszczenie skośnego podestu w tyle sceny, skutecznie redukuje statyczność niektórych scen, potęgując wrażenie ciągłego ruchu bohaterów; zwłaszcza w scenach zbiorowych.

Utrzymane w klimacie epoki kostiumy Anny Sekuły dopełniają zgrabnej całości, która nie przytłacza dziecka nadmiarem środków inscenizacyjnych, rozbudza natomiast wyobraźnię i pokazuje wiele możliwości, jakimi dysponuje teatr.

Ogromną rolę w musicalu "Zorro" odgrywa muzyka (niestety, tym razem nie na żywo) Zbigniewa Krzywańskiego - po prostu ładna, choć nieskomplikowana, w dodatku łatwo wpadająca w ucho i zachęcająca do wspólnego z publicznością śpiewania. Czego, zresztą, ta ostatnia podejmuje się z zaskakującym zapałem. A ponieważ większą część "przesłania dydaktycznego" realizatorzy ukryli w piosenkach właśnie, to i szczęśliwie nie razi ono nachalnością. Na uznanie zasługuje aktorstwo, choć tym razem wykonawcy mieli trudne zadanie. Postacie, siłą rzeczy, skrojone musiały być na miarę percepcji dziecka, bardziej są tu więc symbolami niż skomplikowanymi psychologicznie charakterami. Mimo to, aktorzy mierzą się z wyzwaniem z dobrym skutkiem: Maciej Kulmacz jako Zorro - Diego, Ewa Niemotko jako Esmeralda oraz Jarosław Czarnecki w roli kapitana Monastario.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji