Artykuły

Polski musical to coś więcej

- Zależało mi, by powiedzieć, że pojawił się ktoś, kto wprowadził musical na salony teatru. Polski musical był zawsze traktowany po macoszemu. Premiera "Lalki" [w Teatrze Muzycznym w Gdyni] była w jego historii momentem przełomowym - rozmowa z Piotrem Sobierskim, autorem książki "Więcej niż musical. Teatr Wojciecha Kościelniaka".

Pana książka jest pomnikowa, a tymczasem Wojciech Kościelniak żyje i ma się dobrze. Nie za wcześnie na pomnik dla niego?

- (śmiech) Przed podjęciem pracy zapytałem Wojtka Kościelniaka, czy mogę napisać o nim książkę. I od razu zapowiedziałem, że nie pokażę mu ani jednej strony. Właśnie po to, aby uniknąć poczucia, że stawiam pomnik, może nawet, co gorsza, lukrowany czy pozłacany. Czy nie za wcześnie na podobną książkę? Wydaje mi się, że nie. O takiej pracy pomyślałem już po premierze "Lalki".

Trzeba przyznać, ze Kościelniaka Pan nie lukruje, bo pisze też o jego wpadkach i upadkach. Ale oddaje mu Pan sprawiedliwość, że zrewolucjonizował polski musical.

- Na tym mi właśnie zależało, by powiedzieć, że pojawił się ktoś, kto wprowadził musical na salony teatru. Polski musical był zawsze traktowany po macoszemu. Premiera "Lalki" była w jego historii momentem przełomowym.

Kościelniak zrewolucjonizował formę musicalu, czy raczej treść, dowodząc, że można w nim mówić na poważne tematy?

- Obie kwestie wydają mi się istotne. Z jednej strony dopracował się po dziesięciu latach musicalowej kariery własnej formy, ale z drugiej - stworzył w inscenizacji "Lalki" dzieło, które pokazało, że oblicze polskiego musicalu jest inne niż broadwayowskiego czy westendowego. W polskim musicalu mamy do zaproponowania i powiedzenia coś więcej. "Lalka" nie była zresztą pierwszą tego rodzaju próbą Kościelniaka. Ale była pierwszym musicalem zaproszonym na teatralny salon, czyli Warszawskie Spotkania Teatralne.

"Lalkę", tak jak i inne swoje najlepsze przedstawienia. Kościelniak wyreżyserował w Gdyni. Dlaczego właśnie tu?

- Też się nad tym zastanawiam. We wrocławskim Teatrze Capitol Kościelniak stawiał często coś w rodzaju pierwszego kroku. Np. przed "Lalką" we Wrocławiu wyreżyserował "Idiotę", który według mnie był wstępem do mistrzowskiej "Lalki". Teraz we Wrocławiu powstał "Blaszany bębenek", który jest ucieczką do przodu, w poszukiwaniu nowego musicalowego kierunku, bardziej rewiowego czy wodewilowego. Widać, że Kościelniak zaczyna poszukiwać nowej formy. Kto wie, czy "Quo vadis" za dwa lata w Gdyni nie będzie jej rozwinięciem.

Może i we Wrocławiu Kościelniak próbuje nowych kroków, ale pewnie stawia je potem w Gdyni.

- Ma tutaj niesamowity zespół, którego mistrzostwo bierze się z tego, że zbudowano go na spójnym środowisku absolwentów studium wokalno-aktorskiego. A ci ludzie mają niesamowitą zdolność poddawania się Wojtkowi Kościelniakowi. Co on sobie wymyśli, oni są w stanie zrealizować. Nawet jeśli są wśród nich indywidualności, które walczą o pierwsze miejsce, wspaniale pracują też jako część zespołu. I to w gdyńskich spektaklach Kościelniaka widać.

A po drugie - nad gdyńskim teatrem unosi się duch Danuty Baduszkowej.

- Na początku książki rzeczywiście wprowadziłem odniesienie do Baduszkowej. Cóż, każdą książkę trzeba jakoś zacząć. Przez pierwszy miesiąc pracy nie napisałem nawet słowa. Ale w tym czasie przekopywałem się przez materiały, i gdy czytałem np. wywiady o Danucie Baduszkowej, miałem wrażenie, że wystarczyłoby czasem zmienić imię i nazwisko i byłaby to opowieść o Wojciechu Kościelniaku. Bardzo wiele łączy tych twórców: nie tylko podejście do musicalu, ale i styl pracy. Zarówno Baduszkową, jak i Kościelniaka aktorzy wspominają nie tylko jako wymagających, perfekcyjnych twórców, ale wręcz jako teatralnych tyranów.

Dzięki Kościelniakowi w polskim teatrze muzycznym dokonała się rewolucja, ale czy on jest nadal rewolucjonistą? Może nowe szlaki wyznaczają musicale w 3D Janusza Józefowicza?

- Trudne pytanie. Daniel Styrna, scenograf, współpracujący z Kościelniakiem, powiedział mi, że przy "Złym", czy może przy "Wiedźminie" mieli wspólnie poczucie, że wszyscy oczekują od nich jeszcze więcej i jeszcze lepiej. A on miał wrażenie, że w kilku sprawach doszli jakby do ściany. Ja jednak widzę w Wojtku Kościelniaku ciągłą gotowość poszukiwania czegoś nowego. Ale pewnie na to trochę teraz poczekamy.

***

MUSICAL

TEATR KOŚCIELNIAKA

Na blisko dwustu stronach Piotr Sobierski [na zdjęciu] stara się opisać fenomen teatru Wojciecha Kościelniaka. Towarzyszy wszystkim przedstawieniom, przeprowadza rozmowy, zbiera recenzje, zarówno te pochlebne, jak i krytyczne. Sobierski nie ogranicza się przy tym wyłącznie do przedstawień Kościelniaka - przygląda się temu, jak zmieniał się w minionych dekadach polski teatr muzyczny. Bez Kościelniaka nie można go sobie dzisiaj wyobrazić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji