Artykuły

Ziewająca pustka

"Bernhard to wielki nudziarz, nawet jeśli mówi rzeczy ważne" - powiedział mi Giorgio Strehler w rozmowie przeprowadzonej w 1996 r. po premierze "Rodzeństwa" w reżyserii Krystiana Lupy w Starym Teatrze. "Auslöschung-Wymazywanie" potwierdza trafność tej opinii.

Krystian Lupa jest radykalnym inscenizatorem, śmiało budującym na scenie własne, organiczne światy. Przepełniony podziwem dla jego "Kalkwerku", w następnych autorskich przedstawieniach krakowskiego twórcy nie znajdowałem już, niestety, podobnego pułapu emocji. Prowadzi to do absurdalnej sytuacji, której Sławomir Mrożek poświęcił niegdyś felieton. Wspominał "Tango". Krytycy porównywali do niego każdą następną jego sztukę, mocno przy tym wybrzydzając... Mrożek ostrzegł więc młodych dramaturgów, by nie popełniali arcydzieł za wcześnie.

Niestety, noblesse oblige. Nie wszystko, co wyszło spod pióra Bernharda, należy bezwzględnie przenosić na scenę. Nawet, a może szczególnie, gdy jest się Lupą.

Przyjrzyjmy się głównemu bohaterowi "Wymazywania": Franz Josef Murau jest kimś w rodzaju filozofa. Nie szczędzi ostrych słów krytyki i potępienia wszystkim i każdemu z osobna, nie wyłączając najbliższych krewnych. Ani to miłe, ani taktowne. Podczas lekcji czyni uczniowi wyznanie, że po omacku błądzi w arkanach filozofii i niewiele, w rzeczy samej, z niej pojmuje. Pouczeń jednak nie zaprzestanie, ustawicznie, kosztem bliźnich, karmiąc kompleks urażonej dumy. Nie da się ukryć, że Franz Josef Murau jest od początku do końca osobnikiem antypatycznym. Cechę tę wydatnie pogłębia Piotr Skiba, grając typowego scenicznego snują, równie monotonnie, co nieznośnie manierycznie.

Aktorstwo to właśnie kolejna z przyczyn, dla której "Wymazywanie" nie spełnia moich oczekiwań. Zespołowi, choć nie brak w nim dużych nazwisk, daleko do konsolidacji Starego Teatru - jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, mając w pamięci ostatnie osiągnięcia tej sceny. Lupa wymaga od swoich aktorów, by wyzbywali się wyuczonych technik "grania", a reagowali spontanicznie. Prowadzi to niekiedy do skutków równie zaskakujących, jak wielokrotne powtarzanie przez występującą gościnnie Maję Komorowską zwrotu "ziewająca pustka", w którym rzeczownik w jej ustach brzmi nieodmiennie jako "puska". I z tym też uczuciem wychodziłem z premiery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji