Artykuły

Siła kobiet i ich sprawczy bunt nie są wynalazkami najnowszych czasów

Czy baletnica może tańczyć ze skręconą nogą? Jakich pułapek powinien unikać choreograf, gdy staje się szefem zespołu? I czego nie wolno wkładać do mikrofalówki? Choć Ewa Wycichowska, była dyrektor Polskiego Teatru Tańca jest w Poznaniu postacią znaną, jej biografia "Istnienie grać" może zaskakiwać - pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Umierający łabędź ze szkolnego dyplomu. Królewna Śnieżka, którą publiczność pokochała tak bardzo, że odtwórczyni baśniowej postaci czuła się czasami jak miś na Krupówkach. Młoda artystka na głodowym stypendium chłonąca taneczne nowości z Zachodu. Osoba, która umiała zdecydowanie zamykać za sobą drzwi. A potem otwierać kolejne, nawet te mocno zatrzaśnięte.

Biografię "Istnienie grać" budują momentami mało znane, czasem bardzo intymne rozdziały z życia Ewy Wycichowskiej.

Kawał historii Poznania

Portret znanej tancerki, choreografki, pedagożki, dyrektorki kilkudziesięcioosobowego zespołu, z którym zjeździła sporą część świata, to też kawał historii Poznania. Opowieść gęsta od emocji, nie bez powodu. Autorka książki - Jagoda Ignaczak, wieloletnia współpracowniczka Ewy Wycichowskiej, rzeczniczka prasowa i kierowniczka literacka teatru - bywała zbyt blisko opisywanych przez siebie wydarzeń, żeby spojrzeć na wiele z nich z chłodnym dystansem. W książce pojawia się zresztą nie tylko jako narratorka, ale też jako bohaterka. Bez jej udziału nie byłoby ani takiej książki, ani takiego teatru.

"Istnienie grać" ktoś może nazwać laurką. Uznać za hołd złożony artystce, której kariera była i jest bez wątpienia fenomenem.

Mnie w książce o Ewie Wycichowskiej najistotniejsze wydaje się co innego: jej autorka przypomina, że siła kobiet i ich sprawczy bunt nie są wynalazkami najnowszych czasów.

Długa lista nazwisk i tytułów

Przykłady tego buntu można znaleźć już na pierwszych stronach. Lata 60., młode tancerki (w tym Ewa Wycichowska), na co dzień wyciskające siódme poty przy drążku sali baletowej podczas szkolnego wyjazdu odłączają się od wycieczki i zostają w nocy w górach bez opieki. Spanikowanej wychowawczyni udaje się je odnaleźć dzięki... żarzącym się w ciemności końcówkom papierosów, palonych przez przyszłe baleriny.

Jagoda Ignaczak opisuje też, jak tuż po skończeniu poznańskiej szkoły baletowej Ewa Wycichowska otrzymała propozycję pracy w Teatrze Wielkim w Łodzi. By ją przyjąć, musiała odmówić Conradowi Drzewieckiemu, który widział ją w zespole baletowym poznańskiej Opery. Na trudną rozmowę niespełna dwudziestoletnia Wycichowska wybrała się na wszelki wypadek w towarzystwie mamy i z wielkim bukietem w ręku. Drzewiecki wyrzucił kwiaty przez okno. A dwie dekady później, w 1988 r., dał Ewie Wycichowskiej drugą szansę, przekazując w jej ręce stworzony przez siebie zespół Polskiego Teatru Tańca - Baletu Poznańskiego.

Kierowała nim przez 27 sezonów. Pokazała dziesiątki spektakli, zaprosiła do Poznania wybitnych choreografów. A także tysiące tancerzy-amatorów, dla których stworzyła Międzynarodowe Warsztaty Tańca Współczesnego Dancing Poznań.

Nie bała się eksperymentów, współpracowała z największymi: Krzysztofem Kieślowskim, Adamem Hanuszkiewiczem, Ohadem Naharinem, Wojciechem Kilarem, Agnieszką Duczmal, Grzegorzem Ciechowskim. Lista tytułów i nazwisk jest długa.

Swoim tancerzom powtarzała, że kariera sceniczna jest krótka, a jej koniec przypomina zawsze dolną część zjeżdżalni. Uczyła, sama ciągle się ucząc, że w tym zawodzie trzeba się umieć podnosić i wymyślać się ciągle od nowa.

Tango pani E.

"Istnienie..." to nie tylko kalendarium sukcesów i zasług portretowanej bohaterki. Ewę Wycichowską poznajemy tu też jako osobę, która dopiero jako dorosła kobieta porozumiała się z własnym ojcem. A także jako załamaną młodą matkę, która znalazła w sobie siłę, żeby odejść od męża, z którym jej się nie układało.

Doświadczenie macierzyństwa sama Ewa Wycichowska opisywała nieraz jako największe olśnienie swojego życia. Nie przeszkodziło jej to w odrzuceniu roli "matki Polki smacznie gotującej". W gronie najbliższych zasłynęła ponoć daniami takimi jak golonka zmumifikowana w mikrofalówce. Podjęła też próbę ugotowania jajka w mikrofali.

- Niech pani lepiej robi te balety, nie kolacje - powiedział kiedyś przy stole do Wycichowskiej Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego.

Po latach, jak opisuje Jagoda Ignaczak, Pietras przywłaszczył sobie jeden z projektów, który mieli realizować razem.

Rozczarowań i gorzkich rozstań jest w książce więcej. Jagoda Ignaczak pisze m.in. o chłodnym pożegnaniu, które miała zgotować Ewie Wycichowskiej namaszczona przez nią następczyni - Iwona Pasińska, obecna dyrektor PTT.

Ci, którzy pamiętają obie artystki tańczące tango podczas pożegnalnego spektaklu, którym Ewa Wycichowska pożegnała się ze swoim zespołem, mogą się czuć zszokowani historią o spakowanych kartonach wystawionych bez słowa za drzwi.

Szkoda, że ten rozdział ma taki koniec. Bo "Istnienie grać" to przecież również książka o sile kobiecej przyjaźni.

***

"Istnienie grać. Portret Ewy Wycichowskiej", Wydawnictwo Miejskie Posnania, sierpień, 2018 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji