Artykuły

Bajka prawdę Ci powie...

"Smok" powstał w 1943 roku. I właśnie rzeczywistość czasów pogardy tłumaczyła podstawowy sens zawartej w dramacie metafory. Opowieść o straszliwym smoku kończy się szczęśliwie. Lecz cudownym zwycięstwem Lancelota nad niszczycielską siłę władzy dyktatorskiej rządzę prawa baśni. Akcja dramatu dzieje się wszędzie i nigdzie. Tymczasem ówczesną Europę sparaliżował faszyzm. A pogrom tej dyktatury zdawał się jeszcze daleki. Tragizm ówczesnej historii określał symbolikę dramatu i celowo odwlekał optymistyczny finał.

Pora przedstawić twórcę Smoka (tytuł oryginału: Drakon). Jewgienij Lwowicz Szwarc. Dramaturg, scenarzysta. Już w debiutanckim tomie Opowieść starej bałałajki (1925) ujawnił zasadnicze ramy swojej poetyki. Otóż przedstawił tam relację z powodzi posługując się językiem jakby realistycznego symbolizmu. Stąd reporterskiemu szczegółowi towarzyszyły fantastyczne skojarzenia. W podobnej stylistyce są utrzymane pierwsze sztuki: "Underwood" i "Przygody Hohenstaufena". Ale większy rozgłos zdobył dopiero dramat "Skarb" (1933). Znakomicie wykorzystał w nim autor dziecięcą świadomość bohaterów, poszukiwaczy skarbów. Często ich naiwny osąd ujawnia bezwzględny mechanizm walki o indywidualne przywileje.

Po Skarbie Szwarc począł śmielej penetrować krąg znanych baśniowych motywów. Sięgał po teksty Andersena, Peraulta, braci Grimm. Lecz nadawał tym "zapożyczeniom" własny ton. Nie ukrywał współczesnych odniesień, rozszerzał płaszczyznę filozoficznej powiastki, akcentował ironię, posługując się groteskowym skrótem. Właśnie rodzajem politycznego dyskursu na temat władzy, siły propagandy okazał się Nagi król. Szwarc uniknął i tu łatwego finału. Niepostrzeżenie bardziej groteskowi od króla stają się jego -podwładni. W jasny morał baśni wkrada się kategoria tragikomizmu. I widzowie, i bohaterowie są oskarżani za reakcję na "nagość króla".

Szwarc zmarł w 1958 roku. Ostatnie lata poświęcił pracy scenarzysty m.in. filmy Kopciuszek, Don Kichot. W r. 1955 ogłosił też sztukę Rzecz o młodej parze. Odszedł wtedy od poetyki baśni i podjął próbę dramatu realistycznego. Stawiał pytania o granicę jednostkowej i obywatelskiej współodpowiedzialności.

Tyle faktów z życiorysu. Zostaje kwestia, jak dziś oglądamy baśnie sceniczne Szwarca? Z najnowszą premierą - inscenizacją Smoka wystąpił Teatr Współczesny. Powiem od razu: spektakl nużący i w sumie powierzchowny. Oczywiście sam tekst sztuki stwarza szereg kłopotów interpretatorskich. Pierwsza bowiem zewnętrzna warstwa baśniowej ornamentyki kompromituje jawnego terrorystę Smoka oraz jego następców, nazwijmy kryptoterrorystów: Burmistrza i Henryka. Ale Szwarc sięga głębiej. Dyktatura zaraża również sterroryzowanych. Niemal wszyscy oni prezentują postawę cmokierów, oportunistów. I sądzę, że szczególnie ważną dla sensu sztuki postacią jest Szarlemań. On jeden ma siłę powiedzenia n i e wobec zła, co prawda uzdrowicielem jest Lancelot, ale kreuje go świat legendarnych mocarzy. Również protest pięknej Elzy tłumaczy się przede wszystkim miarą uczucia miłości dla Lancelota. Szarlemań natomiast jest bardziej wolny od emocjonalnych presji. Tymczasem cały tłum mieszkańców owej krainy, co kiedyś i nigdy istniała, kłamie i potakuje dziś tak, jutro inaczej.

Wróćmy do spektaklu Teatru Współczesnego. Odniosłam wrażenie, że reżyser Krzysztof Zaleski filozofię dramatu, jego dyskursywność postanowił ukazać w obrazkowym skrócie. Służy temu scenografia Janusza Wiśniewskiego. Scenę zapełnia tłum operujący gestem - to z laboratoryjnych ćwiczeń Grotowskiego - to ze świata teatralnych wiwisekcji Kantora. Raz po raz przerywają akcję piosenki Jerzego Górzańskiego (muzyka - Jerzy Satanowski). Nie powiem, słucha się ich dobrze, choć wolałabym, zwłaszcza dla znakomitej Stanisławy Celińskiej scenę kabaretu poetyckiego. Ale i te piosenki i cala materia scenograficznych aluzji oddalają tekst sztuki. Szczęśliwie są jeszcze w przedstawieniu świetni aktorzy. Przede wszystkim Lancelot. Gra go Henryk Borowski. Gra, powiedzmy, zgodnie z własnym wiekiem. Ten Lancelot jest bardzo zmęczony. Widać wyraźnie, że jego baśniowa moc nie uratuje świata przed złą władzą i społeczeństwem ludzi bezwolnych. Równie interesująca jest koncepcja aktorska postaci Burmistrza. Wiesław Michnikowski jakby gromadzi cechy ohydnego despoty. (skala głosu, ruch...). Jest to interpretacja idąca w głąb psychiki bohatera. Natomiast już Smok trzygłowy, którego przedstawiają kolejno: M. Konarowski, M. Troński, K. Wieczorek, okazuje się groteskowym malowidłem ściennym. Mam też pretensję do ustawienia osoby Szarlemania (Marian Friedmann). Zabrakło mu osobowości. A przecież problem tyczy istoty dramatu.

Sceniczna bajka o Smoku mogłaby nam powiedzieć wiele gorzkich prawd. Zwłaszcza teraz kiedy trwają gorące spory o kształt władzy i kształt społeczeństwa. Szkoda, że twórcy spektaklu w Teatrze Współczesnym nie posłuchali uważnie tekstu. Inscenizatorska dowolność zatarła głęboko humanistyczne racje sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji