Artykuły

Czy sztuka musi wymagać cierpienia?

Publiczność "leżała" pod ścianami, a sala nie miała dobrej akustyki. Ale ludzie chcą w tym uczestniczyć, bo liczy się Wałęsa. Przecież sporo ludzi z widowni pewnie nawet nie wie, co to jest Kolonos, i że była taka sztuka "Edyp w Kolonos". I myślą różnie: myślą "bohater", ale też myślą "Bolek". A ten bohater jest ciągle intrygujący - mówi Jerzy Stuhr o przedstawieniu "Wałęsa w Kolonos' w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie.

Tłumy przyszły do nowohuckiej Łaźni Nowej na widowisko "Wałęsa w Kolonos" z Panem w roli tytułowej. Zaskoczenie: w za dużej, ciemnej sali było tylko jedno krzesło, to, na którym miał siedzieć tytułowy bohater. Publiczność, chcąc nie chcąc, stała, leżała, klęczała i mogli być tacy widzowie, którzy po godzinie niewygody poczuli, że jest im wszystko jedno, co krzyczą do siebie bohaterowie. Czy przez takie cierpienie lepiej odbiera się sztukę? Pan mówi, że ludzie domagają się dalszych przedstawień. Dlaczego ludzie tak bardzo chcą to oglądać?

- Bo przyciąga ich Wałęsa! Było tak, jak Pani mówi: publiczność "leżała" pod ścianami, a sala nie miała dobrej akustyki. Ale całość jest jeszcze na etapie prób. Organizatorzy chcą z tym widowiskiem wystartować na festiwalu teatralnym "Boska Komedia". A "Łaźnia Nowa" to jest jedyny teatr, który jest skłonny do eksperymentów.

Techniczne niedogodności są do naprawienia. Ale ludzie chcą w tym uczestniczyć, bo liczy się Wałęsa. Przecież sporo ludzi z widowni pewnie nawet nie wie, co to jest Kolonos, i że była taka sztuka "Edyp w Kolonos". I myślą różnie: myślą "bohater", ale też myślą "Bolek". A ten bohater jest ciągle intrygujący. "Kaczyński w Kolonos" nie miałby chyba takiego powodzenia. Bo na pewno Wałęsa, to jest nazwisko bohatera. To raz. A dwa: ten teatr ma już swoją publiczność i jest dobrze umiejscowiony. Zaistniał w tkance Nowej Huty. I sam z tego korzysta. Bo np. "grecki" chór robi wrażenie "ludzi stamtąd", którzy się niczym nie różnią od tych z widowni. Więc to jest siła ich wiarygodności i ich autentyczności. Takie wymieniłbym cechy tego rapsodu scenicznego opartego na motywach tragedii greckiej, z archetypami antycznych postaci.

To jest jakby cytat. Pokazanie, że bohater miał w swoim życiu dylematy bohaterów tragedii greckiej. "Ja cię spłodziłem, ale nie wychowałem" mówi Wałęsa do "syna". Symbolicznego przecież "syna", raczej "następcy", przedstawiciela nowego pokolenia, które go odrzuciło. Może lewicy nowej? "Ja spłodziłem ich wszystkich, ale nie wychowałem, bo miałem do wyboru: albo "państwo", albo "rodzina". Wybrałem "państwo".

Sztafaż antyczny służy raczej do pokazania, że bohater też się znajduje w zapętleniu. Z głosów, które miałem, ludzie byli tym bohaterem trochę zaskoczeni, bo Wałęsę buńczucznego, Wałęsę agresywnego, Wałęsę energicznego - znają. Ale Wałęsę bolesnego, rozczarowanego, zrezygnowanego, odchodzącego, to jest ton nowy. Bardzo mi się ten ton podobał w tekście i to staram się wydobywać.

Współczesne tematy polityczne pojawiają się w teatrze, ale najczęściej jako karykatury! A tu wszystko jest wprost!

Ciekawe miałem rozmowy, w czasie przygotowania, z reżyserem i z autorem tekstu, a obaj panowie, i Bartosz Szydłowski, i Jakub Roszkowski są absolwentami naszej Szkoły: panowie, mówiłem, czy my się nie mylimy? Przecież Wałęsa nie jest jeszcze w Kolonos, on nie da się tam wrzucić, ciągle się szarpie tu, między nami.

I nagle stało się coś, co przyspieszyło tę inscenizację: pojawił się ten jego list, że on chce się pogodzić, pojednać... I pomyślałem, że autorzy mieli jednak przeczucie, że ten ton Wałęsa zaczyna brać pod uwagę. Tę smugę człowieka odchodzącego. To mi się spodobało i zrozumiałem, że mogę go motywować także z tej strony...

Takie były powody i dlatego mam poczucie, że biorę udział w czymś ważnym.

Na obu pierwszych przedstawieniach widziałem reakcje ludzi, którzy "współuczestniczą". Rzadko mi się to zdarza, żeby widzieć to tak szybko! Bo przecież długo trzeba pracować, żeby ludzi wciągnąć w temat: sprawdzam to w "Kontrabasiście", nawet w "32 omdleniach", w "Na czworakach". A tu nie tylko "wielka historia" za mnie to robi, ale i tematy, które tu są poruszane, są różne, z różnych stron.

W telewizji Republika był reportaż, że Andrzej Wajda był konfidentem SB o pseudonimie "Luminarz", a Agnieszka Holland - to konfident SB o pseudonimie "Czeszka". Więc tak też jest w naszym obecnym życiu.

To wszystko powoduje, że chciałbym, aby takie spojrzenie na Wałęsę, jak w tym naszym przedstawieniu, też zaistniało. Bo współczesne tematy polityczne pojawiają się w teatrze, ale najczęściej jako karykatury! A tu wszystko jest wprost! Jedyną formą jest ten cytat antyczny. Jedyną i szlachetną. I tylko ona nam udowadnia, że bohater w swoim życiu też znajdował się w tak dramatycznych sytuacjach, jak bohaterowie tragedii greckich. A Los nim miotał: od elektryka do prezydenta.

W tym eksperymencie Bartek uszanował moją hiperrealistyczną postać. A jak mnie pytali, czy długo się przygotowywałem, to powiedziałem, że 30 lat. Patrzyłem, widziałem, ale nigdy nie chciałem go imitować. Jego energię chciałem zachować. A współczesnym, chamowatym politykom, którzy mówią, że przecież to pan Wałęsa zaczął z tym prymitywizmem, mam jedną odpowiedź: wy macie studia, jesteście nieraz i doktorami, to wam się chamstwa nie daruje nigdy. A jego zachowanie pozostaje jego barwą i jego walką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji