Artykuły

* * *

Mikołaj Gogol: "Rewizor". Przekład: Julian Tuwim. Inscenizacja i reżyseria: Bogdan Augustyniak. Scenografia: Adam Kilian. Konsultacja ruchowo-pantomimiczna: Bohdan Głuszczak. Opracowanie muzyczne: Andrzej Fronczak. Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Przedstawienie w Teatrze Rzeczypospolitej w Warszawie.

"Nie przygaduj zwierciadłu, kiedy masz gębę krzywą". Takim mottem opatrzył Michał Gogol wydanego w 1836 roku "Rewizora". Jest to sztuka, którą przez ponad 150 lat wystawiano na różne sposoby. I nadal, co najdziwniejsze, reżyserzy sięgają po nią. Jest w niej coś intrygującego, co nie pozwala przejść koło niej obojętnie.

Oto Chlestakow (Sławomi Holland), młody urzędnik z Petersburga, który z braku pieniędzy przyczaił się w zapomnianym przez Boga i ludzi miasteczku. Przez przypadek carscy urzędnicy dochodzą do wniosku, że ów młody człowiek, trochę głupawy, ale zawsze dbający o wfasne interesy, jest właśnie oczekiwanym przez nich rewizorem. Że przybywa on incognito do miasteczka, by przyjrzeć się z bliska pracy urzędników i rozpędzić klikę. W ich oczach pojawia się strach, ale jeden z nich wpada na pomysł, by przekupić rewizora

Gogol - kpiąc sobie ze wszystkich - pokazuje, jak wśród intryg, pomówień i zabawnych historii prominenci-łapówkarze... wsuwają Chlestakowowi pieniądze, prezenty. Przychodzą do niego kolejno. Wizytator szkół, sędzią kurator instytucji dobroczynnych, naczelnik poczty, lekarz powiatowy. A nade wszystko ich wódz, burmistrz - sam Horodniczy (Edward Kusztal). Łączą się, zabiegają o względy Chlestakowa będąc przekonani o swojej bezkarności bo... wziął. W końcu cała mistyfikacja wychodzi na jaw, bowiem naczefnik poczty otwiera list Chiestakowa. W tym czasie żandarm oznajmia przybycie prawdziwego rewizora.

Gogol kpi... z całej Rosji. Urzędników, obywateli ziemskich, chłopów i kobiet. Nikomu nie przepuści. Bohaterami jego sztuki są prawdziwi ludzie, chociaż wszyscy mają owe krzywe gęby.

W ostatnich latach "Rewizora" próbowano przedstawić w konwencji farsy, obyczajowej komedii z epoki, groteski, Józef Szajna - jako sztukę metaforyczno-surrealistyczną. Jednak wszelkie uproszczenia prowadziły na manowce. Okazuje się bowiem, że ta pozornie prosta komedia kryje w sobie wiele pułapek teatralnych. Narastanie akcji, karykatury, realizm, naturalizm czy surrealizm sąsiadują obok siebie wbrew logice i przyjętym zwyczajom. Może dlatego wykorzystanie jednego z wątków, jednej z konwencji powodowało niedosyt u widzów.

Zupełnie nowym sposobem jest przedstawienie "Rewizora" jako snu Horodniczego, jak to zrobił teatr kielecki. Właśnie we śnie mogą nas spotkać niespodzianki, przeżywamy strach, a paradoksy są jego nieodłączną częścią. We śnie świat Horodniczego jest pełen głupoty, podłości i służalczości. Postacie we śnie pojawiają się, jak zjawy. Mówią nienaturalnie, poruszają się, jak manekiny. Ich twarze, kostiumy też są jak z koszmaru. Szarego, ciężkiego, po zbyt sytej kolacji.

I oto nagle na scenie pojawia się rozświetlony pokój cesarza. Horodniczy zostaje generałem. Jego świat płaszczy się przed nim. Sen trwa ale musi przyjść przebudzenie. Tragiczne i bolesne. Przyjeżdża prawdziwy rewizor.

Spektakl kieleckiego teatru oglądałam z prawdziwą przyjemnością Nietuzinkowy sposób podejścia do sztuki procentuje. Widowisko jest bardzo plastyczne, aktorzy znakomicie poruszają się, ich każdy krok jest przemyślany, celowy. Doskonałe są sceny zbiorowe, gdy tłum faluje, zbiera się, obgaduje...

Szkoda, że tak rzadko można obejrzeć widowiska o których bez zastrzeżeń można powiedzieć, że są dobre.

"Rewizor" w reżyserii Bogdana Augustyniaka byt znakomitym wyborem Teatru Rzeczypospolitej. Oby w następnym sezonie, były równie udane warszawskie premiery - niewarszawskich teatrów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji