Artykuły

Co z Teatrem Norwida?

- Gramy, pozornie mogłoby się wydawać, lżejszy repertuar - bardziej komediowy, farsowy, ale to tylko z pozoru, bo to jest do zagrania bardzo trudne - z Tadeuszem Wnukiem, dyrektorem Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze, rozmawia Urszula Liksztet w Nowinach Jeleniogórskich.

Urszula Liksztet: Co było sukcesem dyrektora teatru w minionym sezonie, a co porażką?

Tadeusz Wnuk: Wolę mówić o sukcesie nas wszystkich, bo to nie tylko mój sukces - wszyscy na ten sukces pracujemy - cała nasza ekipa, cała nasza załoga. To, że ta załoga jest, że ona jest skonsolidowana, że potrafi w trudnych warunkach, w których się znaleźliśmy, pokazać hart ducha, hart woli, determinację w niektórych momentach - to jest nasz wspólny sukces. Przecież to nie były łatwe chwile: przede wszystkim przeprowadzka, kiedy cały czas teatr był w zawieszeniu, bo nie wiedzieliśmy, jaki będzie efekt przetargów dotyczących wykonawcy remontu. To wszystko wpływało na nasz spokój, na naszą psychikę i w tych trudnych chwilach niepewności zespół zaskoczył mnie swoją olbrzymią determinacją - wszyscy dosłownie "dali z siebie wszystko", żeby bezpiecznie się przeprowadzić, żeby zorganizować całą pracę w nowej przestrzeni i grać dobre spektakle. Wydaje mi się, że to były dobre spektakle, dobre próby dla aktorów, mierzenie się z trochę innym repertuarem. Gramy, pozornie mogłoby się wydawać, lżejszy repertuar - bardziej komediowy, farsowy, ale to tylko z pozoru, bo to jest do zagrania bardzo trudne.

To sukces, a porażki?

- Nie, nie. Tu z pełną świadomością muszę powiedzieć, że takiej porażki, która by nas bardzo dotknęła, zabolała, że nie wykonaliśmy jakiegoś zadania, albo coś się w zespole złego stało... Nie, takiej sytuacji nie było.

Porozmawiajmy o repertuarze na sezon, który się rozpoczął.

- Zaczynamy od Czechowa. Od dwóch przezabawnych, prześmiesznych jednoaktówek pt. "Niedźwiedź" i "Oświadczyny". To są sztuki dosyć często grane na scenach polskich teatrów. Dyrektorzy dbający o zespół aktorski, o jego rozwój, sięgają właśnie po Czechowa, czyli wielką rosyjską literaturę, która stawia przed aktorami wiele wyzwań. To jest duże zadanie dla aktora, które daje mu szansę rozwoju. I muszę się przyznać/że trochę im zazdroszczę, że nie gram w tym spektaklu. Nie będę zaprzeczał - uwielbiałem rosyjską literaturę, lubiłem ją grać, bo jest w niej duży materiał dla aktora, wręcz popisowy. I warsztat... Jeżeli się nie ma warsztatu, to lepiej się nie zabierać za Czechowa, ale jeżeli się nie ma warsztatu, ale ma się dobrego reżysera, to można ten warsztat pozyskać i wzbogacać.

A jest dobry reżyser?

- Turgay Velizade z Gruzji. Młody reżyser, który prowadzi próby w sposób otwarty, co jest dla mnie zaskoczeniem, bo to odbiega od tradycji reżyserii rosyjskiej. Następną premierą świąteczno/noworoczną będzie komedia pt. "Co widział kamerdyner", którą będzie reżyserował znany aktor teatralny, filmowy i kabaretowy Marek Siudym. Kolejne będą "Łotrzyce" - jedna ze sztuk teatralnych autorstwa Agnieszki Osieckiej, którą zaraz po Nowym Roku będzie realizował Piotr Bogusław Jędrzejczak. To jest "duże granie" dla aktorek - także wokalnie. Kolejna premiera to "Walentynki" Iwana Wyrypajewa, znanego współczesnego autora i reżysera, które wyreżyseruje Łukasz Wit Michałowski, założyciel i dyrektor lubelskiego Teatru In Vitro. No i na otwarcie Dużej Sceny po remoncie planujemy wystawić "Damy i huzary" Aleksandra Fredry w reżyserii Tomasza Grochoczyńskiego. Ostatnią premierą w roku 2019 będzie "Pułapka na myszy" Agathy Christie w reżyserii Pawła Wawrzeckiego.

Czy pojawił się ktoś nowy w zespole?

- Tak - Katarzyna Trzeszczkowska, młoda aktorka, która już weszła do pierwszego spektaklu "Karmazynowy poemat" (premiera 16 września w Muzeum Karkonoskim)- bardzo zdolna aktorka, śpiewająca.

Jak kształtują się finanse teatru, czy nastąpiły jakieś cięcia, ograniczenia...

- Nie, nasza dotacja pozostała na poziomie ubiegłego roku, więc można powiedzieć, że jesteśmy zabezpieczeni.

Czy w tej chwili dyrektor "Norwida" jest bardziej artystą, menedżerem, budowlańcem, inspektorem nadzoru - kim?

- Trudno odpowiedzieć, bo jest szereg zagadnień, którymi muszę się zająć. Rzeczywiście zarządzam dużym teatrem, grupą ludzi. Trochę czuję się ekonomem, trochę technicznym. Budowlańcem nie, bo tu jest sztab ludzi, którzy się tym zajmują, oni za to odpowiadają - jest inspektor nadzoru, jest zastępca do spraw inwestycji, są kierownicy budów, są projektanci. Ja staram się ewentualnie doradzić coś w sprawie wyposażenia, bo przecież przez wiele lat pracowałem na scenie i wiem, co jest aktorowi potrzebne: jak powinno funkcjonować światło, dźwięk. Czuję się aktorem - w tym kierunku się wykształciłem, to jest moja pasja. Czasami trudno jest przetrwać w tym zawodzie, ale jeżeli uprawia się go z pasją, to trudy odsuwane są na drugi plan, bo raduje nas, kiedy widz nas oklaskuje - to jest najlepsza dla nas zapłata. Ale przyszło mi się zmierzyć z zarządzaniem i uczę się wielu rzeczy, uczę się podejmowania decyzji, czasami trudnych i podejmowanych bardzo szybko. Prowadzenie zespołu artystycznego to także nie jest łatwa rzecz - to są indywidualności, to są ludzie kreatywni, dynamiczni, są emocjonalni, no ale przecież bez emocji nie byłoby aktorstwa. Staram się ich zrozumieć, bo wiem, jak aktor czuje - sam przecież byłem po tamtej stronie.

Co z remontem? Są komplikacje?

- Pokomplikowało się, bowiem okazało się, że ten kolos stoi na glinianych nogach, no i ma już ponad 100 lat. A jako, że jest to teatr - to jest jak w teatrze - otworzyła się szafa, a z szafy powypadały trupy. Nikt tego nie był w stanie przewidzieć wcześniej, nawet na etapie myślenia o zakresie remontu czy składania wniosków. Nic nie wskazywało na to, że stropy teatru są w tak złym stanie. Złym, to znaczy, że nie nadają się do niczego i nie można ich troszkę podłatać, troszkę poprawić. Stan zły to znaczy - nadają się jedynie do wyburzenia albo do wzmacniania. To jest właściwie 200 m stropu do wyburzenia: mówimy tu o widowni, balkonach. Gdybyśmy pominęli ten fakt, groziłaby teatrowi w przyszłości katastrofa budowlana. Jesteśmy na etapie opracowywania ekspertyz konstrukcyjnych, jak to wszystko wzmacniać. Powinniśmy je otrzymać do końca września. Wtedy będzie można przystąpić do prac. Bardzo ważne, żeby roboty były kontynuowane, dlatego remont nie został przerwany - trwają wszystkie prace wokół sceny i wokół balkonów, zgodnie z harmonogramem. Reszta musi poczekać, dopóki nie będziemy wiedzieli, ile ton stali będzie potrzeba, czy będzie możliwy strop samonośny czy też zostanie wykonane specjalne rusztowanie, na którym dopiero będzie można postawić widownię. To są problemy, które były w ogóle nie do przewidzenia, bowiem wszystko się okazało dopiero po kolejnych etapach prac rozbiórkowych. Dawni architekci i budowniczowie nie przewidzieli obciążeń, które ten budynek musiał udźwignąć przez wszystkie lata eksploatacji, no i w efekcie stropy obniżyły się o 12-13 cm. Podchodzimy do tego problemu z pełną powagą, aby ten teatr był bezpieczny.

Czy ten problem opóźni oddanie budynku do użytku i jak wpłynie na ostateczny koszt remontu?

- Całość kosztów będzie można oszacować, kiedy będziemy wiedzieli, ile i jaki materiał zostanie użyty oraz jak długo potrwają dalsze prace. Chcielibyśmy wszystko skończyć w zakładanym terminie, czyli w grudniu, ale proszę mi wierzyć, że to bardzo poważna sprawa i musimy być bardzo ostrożni... Jeżeli dojdzie do opóźnień, to bardzo przepraszamy naszych kochanych widzów, ale takie są wymogi prawa budowlanego i nie da się ich "przeskoczyć".

Ale nie ma niebezpieczeństwa, że zabraknie pieniędzy i trzeba będzie przerwać remont?

- Nie, nie - jeżeli chodzi o środki finansowe, to takiego zagrożenia nie ma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji