Artykuły

Konsternacja po improwizacji

"Zabawa w życie" w reż. Williama Halla oraz jubileusz pracy artystycznej Barbary Szcześniak i Mirosława Henkego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

"Zabawa w życie" Keitha Johnstone'a zakłada improwizowanie. Treść rodzi się na scenie. Z siódemką aktorów trenował Amerykanin William Hall, jak podano w programie: reżyser, aktor, improwizator, instruktor uniwersytecki i instruktor warsztatów. Efekty odsłonił niedzielny wieczór, kiedy to w "Zabawę w życie" wkręceni zostali obchodzący 30-lecie pracy Barbara Szcześniak i Mirosław Henke. Lubianym aktorom urządzono benefis, za który należą się im przeprosiny.

Scena w czarnych kotarach z paroma krzesłami i stolikiem przypominała pakamerę, na tle eleganckich beneficjentów czczący ich koledzy prezentowali się mniej więcej tak, jakby przyszli sprzątać. Wystrój przełożył się na nastrój oraz jakość pytań wprawiających w zakłopotanie, a dopełnianych scenkami dla pierwszego roku wydziału aktorskiego. Odegrano więc zupę pomidorową (łącznie z talerzem i łyżką), taniec indiański, picie mleka, pytano o muzykę, którą pani Szcześniak chciałaby mieć na własnym pogrzebie. Na spotkaniu z okazji jubileuszu pracy scenicznej o sztuce mowy nie było, jeśli nie liczyć sztuki lepienia uszek do barszczu. Po pierwszej części spektaklu(?) w szatni zrobił się ruch.

,Zabawa w życie", którą należy chyba nazwać formatem wymagającym włożenia treści, dostosowania do konkretnych sytuacji, weszła do repertuaru. Aktorzy trenują dalej (podobno z wielką przyjemnością). Od którego momentu o przyjemności będą mogli mówić widzowie? Premiera była przykrym doświadczeniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji