Artykuły

"Jednocześnie" - wybitny monodram

"Jednocześnie" Jewgienija Griszkowca w reż. Artura Tyszkiewicza i w wyk. Przemysława Stippy w Centrum Spotkania Kultur w Lublinie. Pisze Piotr Zaremba w portalu wpolityce.pl.

Czasem warto wychynąć poza warszawskie opłotki żeby coś ważnego przeżyć. Tak zapewne myślał Artur Tyszkiewicz, jeden z polskich reżyserów od przedstawień nie tylko efektownych, ale i mądrych, kiedy zostawał dyrektorem lubelskiego Teatru im. Osterwy (był nim do roku 2016). I także aktor Przemysław Stippa, który kiedy miał mniej ofert w warszawskim Narodowym, wyżywał się w tymże lubelskim teatrze grając u Tyszkiewicza m.in. Puka w "Śnie nocy letniej" i Wolanda w "Mistrzu i Małgorzacie". Do dziś go w Lublinie z tych ról pamiętają - sprawdziłem.

Ja też chciałem coś przeżyć, więc pojechałem do Lublina, bo Artur Tyszkiewicz korzystając ze swoich starych lubelskich szlaków, wystawił tam w podziemiach imponującego gmaszyska Centrum Spotkania Kultur sztukę "Jednocześnie". To monodram, chyba najtrudniejsza teatralna forma. Wyzwanie dla Przemysława Stippy, który nadal szuka różnych przestrzeni dla swojego teatralnego rozwoju. Warto było się na to wyprawić.

Tekst napisał Jewgienij Griszkowiec, rosyjski pisarz, także aktor, który urodził się na Syberii, a którego specjalnością są monodramy (a nawet sceniczne improwizacje). Ów Griszkowiec, rocznik 1967, jest coraz popularniejszy wśród rosyjskiej inteligencji, a budzi też zaciekawienie i bywa grywany w Polsce. Jego "Jak zjadłem psa", wyrosłe z potrzeby rozmowy z widzami, zostało przetłumaczone na główne języki świata. Jest w swoich opowieściach bardzo rosyjski. Choć akurat "Jednocześnie" ma wprawdzie rosyjskość wpisaną w rytm filozofującej opowieści, ale na dobrą sprawę mogłoby się dziać wszędzie. Nie wiem zresztą, czy słowo "dziać" jest najwłaściwsze.

Powiedziałem Arturowi Tyszkiewiczowi, bo to była premiera z udziałem reżysera, że chciałbym podsłuchać jego próby ze Stippą. Przekonać się, jakimi słowami rozbierają ten tekst na czynniki pierwsze. Choćby dlatego, że nie da się tak po prostu opowiedzieć, o czym jest ta kolejna "pogawędka" autora z widzami. O czym jest dla nich?

Jedyna postać sztuki wędruje wzdłuż kolejowych torów i snuje rozważania na temat skomplikowanej natury świata. Zastanawia się nad działaniem czasu, nad pytaniem, na ile człowiek kontroluje własny organizm. Bohater, swoisty everyman, o nieznanej biografii i tożsamości, długo wydaje nam się nieomal gościem z komedii. Śmiejemy się, a przynajmniej uśmiechamy. W końcowych partiach nie jest nam już do śmiechu, oj bardzo nie jest. Choć dla porządku: zakończenie reżyser zmienił, mocno podkręcił, udramatyzował.

Za bardzo się takie teksty odwołują do wrażeń, wręcz do podświadomości żeby je streszczać. Powiem tylko, że tego typu widowiska zacierają granice między teatrem dramatycznym i postdramatycznym. Nie ma tu fabuły w klasycznym znaczeniu, ale nie ma też wykrzykiwanych do widzów ze sceny manifestów. Jest sens, prawda i jest tajemnica.

60 lat temu taki spektakl uznano by pewnie jeszcze za awangardowy. Teraz jest manifestem normalności, nawet jeśli padają w nim nieco szaleńcze wyznania. Ta normalność polega na tym, że teatr nie próbuje udawać realnego świata, ale poczuwa się do obowiązku opowiadania o nim bez nadmiernej histerii, bez przesłaniania rzeczywistości, życia, własną maszynerią, bez dławienia się "teatralnością".

Do końca nie rozszyfrujemy, kim jest bohater "Jednocześnie". A zaprasza nas on do dołującej refleksji o rozchwianiu świata. Czy rozchwianiu odwiecznym? Czy wynikłym z cywilizacyjnych komplikacji? A może z naszej nadmiernej wiedzy o świecie, prowadzącej do szaleństwa? Z poczucia kruchości człowieczeństwa? Każdy musi poszukać odpowiedzi na własną rękę.

To wszystko spoczywa na jednym aktorze, na sile jego osobowości. Stippa to postać niezwykła. O przyjemnej powierzchowności, ale przecież bez dodatkowych aktorskich darów losu, bez niezwykłej fizyczności czy głosu, co jednak równoważy zdolnością transformacji. On w jednym i tym samym przedstawieniu nawet wygląda na kilka sposobów. I ten zwyczajny facet zaczyna rozsadzać sobą przestrzeń.

Stippa pojawia się i w telenowelach, gdzie wystarczy jeden, dwa, czasem trzy tony, ale w teatrze wygrywa nam sto różnych. Tu ma dodatkowo utrudnione zadanie, bo porusza się między rzędami siedzeń ustawionych z obu stron salki - musi więc pamiętać aby grać na dwie strony, a nawet na więcej, bo te rzędy są też długie. I to mu się udaje. A my nie myślimy o technicznej stronie jego wędrówek. Bo on już początkowymi, zdawałoby się banalnymi spostrzeżeniami potrafi nas trzymać w napięciu, nurtować, zaciekawiać. A potem tylko coraz bardziej.

Ot wielka aktorska sztuka. Potęga teatru, gdzie człowiek gra na samym sobie, jak na wielu instrumentach równocześnie.

Oczywiście, w tym czuje się rękę reżysera, speca od przedstawień smoliście czarnych, takich jak "Mrok" Mariusza Bielińskiego sprzed 10 lat, kiedy to zresztą zaczęła się współpraca Tyszkiewicza ze Stippą. Te niesamowite dźwięki i gry światłem, te wyzwania ruchowe dla aktora, muzyka Jacka Grudnia, minimalistyczna ale bardzo sugestywna scenografia Aleksandry Gąsior, to są wszystko części całościowej wizji. Ale na przykład niesamowity utwór muzyczny przy którym Stippie ciekną prawdziwe łzy, "Cold Song" barokowego Henry'ego Purcella, śpiewany przez sławnego śpiewaka Klausa Nomi, wybrał sam aktor. Człowieka dreszcz przechodzi, kiedy tego słucha. Dlatego chciałbym podpatrzeć i podsłuchać, jak oni, reżyser i aktor, nad tym pracują. Albo nad czymkolwiek innym, bo to nie koniec tego tandemu.

I jeszcze dodatkowe, radosne zaskoczenie długą listą sponsorów tego niełatwego przedstawienia, z zakładem Azoty w Puławach na czele. Radość z patronatu medialnego TVP Kultura czy programu pierwszego publicznej telewizji. Na premierze był nawet lubelski wojewoda, ale dotarło też trochę osób z Warszawy, a ja twierdzę że mamy do czynienia z ważnym zdarzeniem. Podobno pod koniec roku czas na warszawską premierę. Oby usłyszeli o tym przedstawieniu wszyscy. Może za pośrednictwem Teatru Telewizji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji