Artykuły

TEATR KAMERALNY. Ojciec. Sztuka w 3-ch aktach Augusta Strindberga

Teatr Kameralny przypomniał jedną z najgłośniejszych sztuk okresu przedwojennego - "Ojca" Strindberga. Należy temu przedsięwzięciu gorąco przyklasnąć. Nic równie wymownie i jaskrawo, jak wznowienie dobrej sztuki sprzed kilkudziesięciu lat, nie odsłania widzowi całej ogromnej różnicy pomiędzy współczesnym i dawnym sposobem ujmowania życia. Nasza pierwsza, odruchowa niemal reakcja, jakiej doznajemy w teatrze, jest w tym wypadku niezawodna i zdaje się wątpliwościom nie podlegać, iż przy określaniu stosunku do podobnego utworu ona powinna służyć za punkt wyjścia.

Trudno oczywiście mówić o jakiejś reakcji jedynej. Ważne jest przedewszystkiem, kto patrzy. Dla człowieka, należącego do pokolenia starszego, wznowienie "Ojca" pozwala skonfrontować wartości obecnie z tem wszystkiem, co kiedyś wartością mi było. Dla przedstawiciela pokolenia młodego ważność świata Strindberga posiada zupełnie inny sens. Wysiłek młodych powinien posiadać taką umiejętność spojrzenia na wartości przebrzmiałe, aby z naświetlenia ich najgłębszej treści wydobywał i odsłaniał to wszystko, co w nas jest ważne.

Dla jednostki, należącej do pokolenia młodych, "Ojciec" Strindbergs stawia na porządku dziennym nie tylko zagadnienie płci i erotyzmu, wyłania się również zagadnienie widzenia życia wogóle i wreszcie w konsekwencji zagadnienie natury literackiej.

Mimo czterdziestu lat scenicznego życia "Ojciec" nie może pozostawić współczesnego widza obojętnym. Ta sztuka porusza nietylko swojemi wartościami teatralnemi, zwartą budową i powolnem, ale ciągłem narastaniem napięcia dramatycznego, osiągającego w końcowych scenach wstrząsającą wymowę, treść "Ojca" również porusza, chociaż w inny już sposób: wrogi i odstręczający. Czuje się w tem wszystkiem fałsz.

Dopóki Strindberg przedstawia konflikt Alfreda i Laury, jako konflikt jednostek, wszystko jest w porządku. I dlatego z całej sztuki akt pierwszy chociaż artystycznie najsłabszy, przemawia obecnie do widza najbardziej przekonująco. Mamy doskonale napisany dramat psychologiczny. Pomiędzy Alfredem i Laura toczy się od wielu lat uporczywa i zacięta walka o władzę w małżeństwie. Alfred ostatecznie już wyczerpany nerwowo, żyjący pod męczącem wrażeniem myśli o obłędzie, czuje się, jak zwierz osaczony. Jedyne jego życiowe racje, to praca naukowa i prawo do decydowania o losie córki. Ale Laura szeregiem intryg niszczy owoce wieloletniej jego pracy, chcąc zaś sama córkę wychowywać, zaszczepia mężowi wątpliwość w jego ojcostwo. I później, gdy go zapewnia o swojej wierności, a czyni to dlatego, bo i tak czuje swoje zwycięstwo, Alfred już nie umie uwierzyć. Czyje jest dziecko może wiedzieć tylko kobieta i dziecko tylko do niej w istocie należy. Ograbionemu i samotnemu mężczyźnie pozostaje tylko zbawcza śmierć. Na tle podobnego konfliktu Strindberg buduje filozoficzną koncepcję erotyzmu. Jest to najsłabszy punkt sztuki. Wszystko, co Strindberg mówi o wiecznej walce płci, o nienawiści dzielącej mężczyznę od kobiety i dalej o nieuniknionej konieczności śmierci jednej strony, oczywiście słabszej - jest nieznośne i irytujące. Alfred i Laura, jako jednostki, są do przyjęcia; z chwilą, gdy urastają do rozmiarów symbolów, tracą swoją prawdziwość.

Fałsz Strindberga nie leży zresztą w samej koncepcji walki płci. Walka istnieje wszędzie, gdzie istnieje człowiek. Miłość bez walki jest nie do pomyślenia, ale ścieranie się elementu męskiego z kobiecym nie wyczerpuje całego nieprzebranego bogactwa istotnego stosunku dwojga ludzi. I teraz odkrywamy, dlaczego nas Strindberg razi. Współczesny sposób myślenia nie zadawala się ujrzeniem jakiejś sprawy z jednej strony, wytrwale i uparcie dąży do ogarnięcia całości, do uchwycenia życia w jego wielopostaciowości. U Strindberga jest niepokój dogmatyscy, który stworzywszy pewną absolutna koncepcję życia, ugina się pod jej tragicznym j ciężarem. W nas tkwi również niepokój, ale jest to niepokój poszukiwań. Dla nas niema jeszcze spraw skończonych i pełnych, nie posiadamy - granic. Stąd płynie tak bardzo odrębny od strindbergowskiego sposób lite rackiego ujmowania życia. Współczesna literatura unika symbolów, dostrzega tylko człowieka pojedynczego w jego ciągiem stawaniu się i w jego niepojętej i niepokojącej nieuchwytności.

Przedstawienie "Ojca" w teatrze Kameralnym raziło szeregiem niedociągnięć, przedewszystkiem zawiodła większość wykonawców. Poza Karolern Adwentowiczem, słusznie zaliczającym rolę ojca do swoich najpotężniejszych kreacyj, reszta zespołu była poprawna albo mniej niż poprawna. Jedna Zamiłło, jako stara piastunka, odnalazła właściwy ton. Aldona Jasińska trudną i odpowiedzialna rolę Laury odegrała monotonnie, zupełnie zawodząc w scenach dramatycznych. Dekoracja nie przypominała gabinetu uczonego. Kilkanaście kolorowych i zbroszurowanych książek z trudem udawało bibljotekę astronoma.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji