Artykuły

Bal Manekinów

Premierowa publiczność, - zwłaszcza w dniu prasówki inaugurującej działalność nowej dyrekcji w teatrze - podobna jest do stada sępów: magistrat w komplecie, konkurenci z zaprzyjaźnionych teatrów z żonami, krytycy obkuci w literaturze przedmiotu, recenzenci z zaostrzonymi długopisami... Wyjdzie mu czy nie wyjdzie?-W tym konkretnym przypadku Janowi Prohyrze w Teatrze im. Słowackiego. Przyznam się po cichu, że sama lubię tę hazardową atmosferę w teatrze i daję się unosić fali sępich nastrojów, choć wiem, że są niebezpieczne. W taki wieczór publiczność chciałaby albo padać na kolana, albo gilotynować. Nie uznaje stanów pośrednich. No więc jak wtedy było?

Kiedy kurtyna Siemiradzkiego poszła w górę, wszystkim zaparło dech: znaleźliśmy się w gigantycznej rekwizytorni domu mód Pod powałą wisiały dziesiątki, setki marynarek, fraków, wieczorowych sukien, a po scenie poruszały się wyelegantowane manekiny o bezbarwnych, woskowych twarzach. Wielka efektowna scena. Po chwili zorientowałam się jednak, iż zajęte śledzeniem lalkowatych ruchów aktorów i zgadywaniem who js who - z roztargnieniem słucham tego co mówią. Czyżby forma przerosła treść? W tej niepewności dotrwałam do drugiego aktu. Rozpoczął się w równie okazałej scenerii sali balowej w domu fabrykanta samochodów. Wszystko, co ciekawe w dekoracjach do "Balu Manekinów'' scenograf umieścił pod sufitem. Był on teraz jednym wielkim żyrandolem, złożonym z setek szklanych rurek. Ileż bimbru można by na tym upędzić! - szepnął ktoś rozmarzonym głosem. - I nie był to wtręt cynika, albowiem przedstawienie radykalnie przerodziło się w komedyjkę z: niewinnym, politycznym podtekstem.

Dwa konkurujące ze sobą rekiny prze: rysiowe przekupują posła: jeden by wzniecił strajk, drugi by go zażegnał. Córka pierwszego rekina podoba się drugiemu, a jego żona jest kochanką pierwszego. Obie zaś polują na trzeciego. Pikantny trójkąt, czworokąt - błaha fabuła.

Krótko mówiąc: w drugim akcie "Bal i Manekinów" Brunona Jasieńskiego, rozdęty balon przedpremierowych emocji ostatecznie pękł. Nie było skandalu, zaprezentowanie, natomiast starannie oprawioną średniość. Jacek Chmielnik - serwując się Ucieczką w kabaretowe chwyty - stworzył mało zabawną, zdziecinniałą postać ni to manekina, ni to człowieka. Reszta aktorów czuła się jak na bulwarze... Mam zastrzeżenia do tego przedstawienia z dwóch powodów. Pierwszy: przed laty oglądałam w Warszawie "Bal Manekinów" w reżyserii Janusza Warmińskiego ze świetną, wstrząsającą kreacją Kociniaka. I nie, zapomnę tego przedstawienia. Maleńką, w stosunku do Teatru im. Słowackiego scenę w Atheneum dosłownie rozsadzała ostra, politycznie aktualna treść. Publiczność szalała! Był to jeden z rzadkich momentów, tu których teatr staje się dziwnym miejscem jednoczenia ludzi. Przypuszczam, że w ostatnim czasie w praskich teatrach panuje taka atmosfera choć chwilowo niczego tam się nie gra: Dlatego myślę, że po "Balu Manekinów" Warmińskiego można wystawiać inny "Bal" wtedy tylko, gdy ma się na niego ekstrapomysł. Niewykluczone, że czas tej sztuki w ogóle minął. Groteska z socjaldemokracji, socjalizm w grotesce? I z czego tu się śmiać!

Powód drugi, dla którego nie podobał mi się spektakl, ma jeszcze bardziej irracjonalny charakter. "Szli młodzi genialni niosąc but w butonierce" - cytat z wiersza Jasieńskiego. Czują Państwo jego smak? Słowa są na wolności, można z nimi zrobić wszystko. Futuryści z niezwykłym impetem udarli się w świat. Zatrzymać czas, obejrzeć ślady tego na scenie... Reżyser - jakby z tą intencją każe manekinom deklamował futurystyczne wiersze, ale dalibóg - nic z tego, poza papierowym słowotokiem, nie wynika.

W latach dwudziestych Bruno Jasieński uciekł przed polską cenzurą do Paryża. Już wtedy zaczął komunizować. Napisał książkę "Palę Paryż". Po jej wydaniu Francuzi wyrzucili go z kraju Wylądował prosto w Leningradzie. Tam witały go tłumy. Był rok 1929. W Rosji zrobił zawrotną, komunistyczną karierę Aleksander Wat we wspomnieniach twierdzi, że nie zachowywał się tam dobrze.

Był fanatyczny, sekciarski, tępił wszystkich, rozpoczął nagonkę na Izaaka Babla, nie oszczędził nawet Majakowskiego, duchownego ojca swej poezji... Należał do dworu Jagody. Był ozdobą jego salonów. Wybrano go delegatem do Rady Najwyższej Tadżykistanu. Jeździł tam na wakacje. Miał pałac i dwa araby. Upadł razem ze swym protektorem. Zmarł w 37 roku pod Władywostokiem, w drodze na, miejsce zesłania - na Kołymę. Jego syn pędził odtąd w Rosji żywot "bezprizornego"; ujawnił się dopiero po rehabilitacji ojca w 55 roku. Zona wróciła do Polski: Do końca życia fanatycznie wierzyła w komunizm... Ileż w tym wszystkim namiętności, ile znaków zapytania! Czy od takie to losu da się oddzielić dzieło?

I ten płytki, bulwarowy "Bal Manekinów " - nieśmieszna komedia w Teatrze im. Słowackiego...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji