Artykuły

Drugi pracodawca

Czy to możliwe, że pojawił się drugi - obok oficjalnego rządowego - pracodawca "zarządzający" publicznymi instytucjami artystycznymi - teatrami? Ten drugi to nieznana dotąd grupa o nazwie Gildia. Stowarzyszenie głównie reżyserów - pisze Rajmund Jarosz, wieloletni związkowiec w Starym Teatrze w Krakowie.

Gildia - dawniej to związek o charakterze obronnym , najczęściej kupców broniących interesów i przywilejów swoich członków. Ministerstwu rośnie silny, skuteczny konkurent będący w stanie poważnie zakłócić pracę niejednej publicznej instytucji teatralnej. Mamy widoczny znak rozbieżności działań dysponentów funduszy publicznych ze skutecznym paralelnym organizmem społecznym, jakim jest Gildia.

Gildia zezwala lub zabrania i ma posłuch. I co ciekawe: dezorganizuje prace teatru nie na rzecz proklamowania strajku, który jak wiemy, miast stwarzać dolegliwość pracodawcy, przysparza mu pieniędzy (teatr jak nie gra to zarabia!) - ale działaniami typu infamia, ostracyzm. Cały arsenał tej właśnie proweniencji. Interes Gildii został naruszony. Wspaniałe "ciacho" wymyka się z rąk. Tak, tu stawką jest Stary Teatr. Zamożny, ze znakomitym, sprawnym zespołem aktorskim i całym pozostałym też wybitnie profesjonalnym. Nowocześnie wyposażony, nieźle umiejscowiony, bo w Krakowie. Tą "Zaczarowaną dorożką" powozić chce każdy. Gildia nie przepuści takiej okazji i daje znać o sobie. Prawomocni powołali dyrektora. Gildia kontestuje. Gra sił trwa. Gildia istnieje swym bytem naturalnym, bo wolno. Jest zarejestrowanym stowarzyszeniem.

Kontestacja przybrała formę zorganizowaną. . Znawcy tematu zauważają jej niezwykłą sprawność i wręcz telepatyczną komunikację, metafizyczne porozumienie. Jest nieuchwytna, tajemnicza, groźna.. ..fascynująca. Mieć taką władzę i skuteczność - bez oficjalnych państwowych struktur i dotacji - to fenomen.

Gildia bez "żołnierzy" - zadeklarowanych członków tego stowarzyszenia - nie istnieje.

Ktoś rozkazuje, ktoś wykonuje. Wykonawcami są głownie reżyserzy, aktorzy też, choć rzadziej. Aktor to wymarzony bojownik Gildii. Aktorzy - pracownicy publicznych instytucji teatralnych - to grupa pozbawiona podmiotowości. Aktor to farba! - służąca malarzowi. Część aktorów, solidaryzuje się z kontestującą Gildią, w której są reżyserzy - bezpośredni współtwórcy ich kreacji i bytowej egzystencji. Mają takie prawo. Nie poprawi to opinii o ich słabości - co łatwo zauważyć w procesach ze stosunku pracy. A słynna wypowiedź pani dyrektor (reżyser, niegdyś minister kultury) zapamiętanej jako frywolny i beztroski gospodarz Narodowego Funduszu Kultury - "pomocny" w jego dematerializacji- sformułowaniem, że aktor to farba - dopełniła szczytu pogardy dla zawodu ludzi szczerze oddanych swemu powołaniu w tej ulotnej sztuce, jaką jest teatr. Osoba ta kpiła: "bunt farb przeciw malarzowi"!

Pojawienie się Gildii na firmamencie teatralnym budzi niepokój, dezinformuje środowisko. Płaci podatnik, a de facto zarządza stowarzyszenie! Skuteczne porozumienie reżyserów paraliżuje prace teatru.

Aktor - żołnierz to pomocna oręż Gildii. Słabo umocowany prawnie, zależny, posłuszny, bezbronny bo poddany dyskrecjonalnej ocenie zarządzającego, zdominowany... aktor to farba. Nie wszyscy. Wyjątki walczą o podmiotowość. Piszę to z bólem, bo aktorzy są mi najbliżsi. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Już od zniesienia Układu Zbiorowego Pracy z 1966 r., obdzierano aktorów i pozostałych pracowników teatru z podmiotowości - kolejnymi, nowelami, protokołami, rozporządzeniami. Teatr przechodził różne procesy nowelizacyjne, nawet tak kompromitujące próby, jak uzależnienie trwania umowy o pracę pracownika od trwania umowy o pracę pracodawcy (vide pismo resortowe). Związki zawodowe mają udział w skompromitowaniu tego budowanego na feudalnych przesłankach projektu.

Jednomyślne wyrażenie zgody i aprobaty na wprowadzenie tzw. umów sezonowych było jednym z bardziej wstydliwych zachowań aktorów zrzeszonych w Spatif - ZASP, którzy na wniosek lidera głosowali przeciw swoim interesom. Jak się okaże - nie ostatni raz. Już w 1984 r. nadarzyła się okazja.

Do grudnia 1984 r. teatry działały pod rządami ustawy z dnia 25 września 1981 r. o przedsiębiorstwach państwowych wraz z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 30 listopada 1981 r. w sprawie wykonania ustawy o przedsiębiorstwach państwowych. Przepis ten dawał możliwość tworzenia przedsiębiorstw użyteczności publicznej, mających na celu cyt.: "bieżące i nieprzerwane zaspokajanie potrzeb ludności". Organ założycielski miał obowiązek dotowania tej działalności, uznanej za nierentowną cyt.: "ale konieczną ze względu na potrzebę zaspokajania potrzeb ludności". Po raz pierwszy w historii teatru w Polsce, jednostki te uznane zostały jako tak dalece niezbędne, jak dostarczyciele wody, prądu, gazu, ciepła... - To może się teraz tylko przyśnić!!! Przyznano też załogom prawo do uczestnictwa w działalności teatru przez powołanie Rad Pracowniczych, co sprzyjało upodmiotowieniu pracowników. W niczym nie ograniczając uprawnień dyrektora w zarządzaniu.

W pamiętnym grudniu 1984 r. uchwalono ustawę o instytucjach artystycznych, gdzie teatry przestały być placówkami użyteczności publicznej wraz z wygaśnięciem wszystkich wyżej wymienionych uprawnień. Stało się to przy pełnej aprobacie przedstawicieli ZASP (prezes Henryk Szletyński), a głównie uczestniczących w procedowaniu dyrektorów teatrów (patrz miesięcznik "Państwo i prawo" r. 1985). Do dziś mam w uszach głos prominentnego działacza ZASP - wyśmiewającego na zebraniu w Krakowie - zaszeregowanie teatrów do grupy: "wodziarzy, gazowników, elektryków..." Tak przekreślono ideę "Solidarności", gdzie "załoga stanowi samorządną wspólnotę społeczną" (cyt. za prof. Ludwikiem Barem). Tak zanikała podmiotowość pracowników teatru. Postępowała atomizacja środowiska, będąca zaprzeczeniem zbiorowego tworzenia sztuki. Prorocze były słowa prof. Genowefy Rejman z Komisji Prac Ustawodawczych, na jednym z posiedzeń Sejmowej Komisji w 1984 r., która - tonując entuzjazm prof. Adamskiego na rzecz procedowanej ustawy o instytucjach artystycznych - powiedziała: "bez czynnika społecznego, demokratycznego nie będzie to funkcjonowało".

Ustawa z 25 października 1991 r. (z późniejszymi zmianami) o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej wzmocniła rolę zarządzającego. Odebrała związkom zawodowym i stowarzyszeniom prawo do zaopiniowania kandydata na dyrektora teatru przed jego powołaniem, nie przywróciła instytucji Rady Pracowniczej jako organu instytucji (teatru), nie przywróciła zasady tajności głosowania w regulaminie konkursowym (ostatnia zmiana) w konkursie na kandydata na dyrektora teatru. - Nastąpiła dalsza atomizacja środowiska. Rodziła się kultura strachu w ogniu dyskrecjonalnych - uznawanych przez Sądy Pracy - uprawnień zarządzającego. Przestały funkcjonować obiektywne kryteria ocen. Zanikała emocjonalna więź z miejscem pracy.

Tak dalece zaawansowany proces wymaga pilnych działań naprawczych, a zacząć trzeba od stanowienia prawa. Myślę, że nadszedł czas na taką zmianę. Warto odświeżyć wiedzę sprzed lat (Układ Zbiorowy Pracy z 1966 r.) oraz inne akty prawne, uwzględnić dorobek naukowców zajmujących się psychologią twórczości, którzy szczególną uwagę zwracają na klimat w miejscu pracy oraz bariery ograniczające kreatywność artystów.

Codzienność teatralna to relacje z organizatorem, który poproszony o interwencję - dla wygody czy spokoju - nagminnie powtarza oklepane hasło: "odchodzimy od ręcznego sterowania"... w domyśle "róbta co chceta". Brak nadzoru "rodzicielskiego" jest widoczny.

Organizator to rodzice. Powołuje instytucję do życia. Nadaje jej statut. Daje fundusze. Wypada się zaopiekować. Dziećmi i pieniędzmi. Okresowe, planowane co kilka lat kontrole, to nie to samo co stała obserwacja, czuwanie. "Pańskie oko konia tuczy". - W produkcji teatralnej codziennie zdarza się coś nowego. Tu szablon jest nieprzydatny. Potrzebny jest też instytucjonalny, demokratyczny udział załogi w działalności teatru. Udział nie odbierający zarządzającemu pełnych praw decyzyjnych. - Parę dni temu z inicjatywy aktorów powstało ośmioosobowe ciało o nazwie Rada Artystyczna. Dyrektor Marek Mikos z aprobatą i zrozumieniem przyjął ten ruch zmierzający do poprawy sytuacji w teatrze. Aktorzy poczuli się współgospodarzami Starego Teatru i swojej profesji.

Myślę, że lody zostały przełamane, ku niezadowoleniu Gildii, która nadal kontestuje - jako drugi pracodawca.

Kraków, styczeń - luty 2018

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji