Artykuły

Artystyczny manifest pokolenia

- Nadal poszukuję pamiątek i wszelkich śladów materialnych po Bim-Bomie. Zachowało się ich niewiele. Okazało się na przykład, że dekoracje do przedstawień Bim-Bomu leżały w klubie Żak przy Wałach Jagiellońskich do lat siedemdziesiątych, ale w czasie jednej z ostrych zim palono nimi w kotłowni... - mówi reżyser Mieczysław B. Vogt, który przygotowuje film dokumentalny o gdańskim teatrzyku studenckim.

Rozmowa z Mieczysławem B. Vogtem, reżyserem filmów dokumentalnych:

Henryk Tronowicz: - Przewaliło się burzliwe półwiecze, odkąd w Gdańsku powstał studencki teatrzyk Bim-Bom. Dzieje tej legendarnej placówki ma pan zamiar odkryć w filmie dokumentalnym.

Mieczysław Vogt.: - Rozpocząłem realizację. Ale nadal poszukuję pamiątek i wszelkich śladów materialnych po Bim-Bomie. Zachowało się ich niewiele. Okazało się na przykład, że dekoracje do przedstawień Bim-Bomu leżały w klubie Żak przy Wałach Jagiellońskich do lat siedemdziesiątych, ale w czasie jednej z ostrych zim palono nimi w kotłowni...

Bim-Bom został powszechnie uznany za forpocztę odwilży w kulturze lat pięćdziesiątych.

- Teatrzyk zaczął wykluwać się w środowisku akademickim przy Politechnice Gdańskiej w roku 1954, kiedy Zbyszek Cybulski, młody wtedy aktor teatru Wybrzeże, został zaangażowany jako instruktor kulturalny przy tej uczelni.

Jak doszło do pierwszej premiery?

- Pierwszy program, tak zwany "zerowy", nie miał tytułu. Premiera odbyła się w stołówce Politechniki przy ul. Siedlickiej 4, jesienią 1954 roku. Program ten podbił studencką widownię humorem i świeżością, bo ignorował typową dla dominującego wtedy socrealizmu koturnowość.

To był lokalny "Big-bang!"!

- Spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Także wśród słuchaczy innych gdańskich szkół wyższych. Dzięki temu sukcesowi szybko doszło do powstania zespołu międzyuczelnianego, który przybrał nazwę Bim-Bom.

Zespół teatrzyku dał zaledwie trzy premiery.

- Tych premier było trochę więcej. Po wspomnianym programie "zerowym", pierwszy program "Ahaaa..." Bim-Bom wystawił w roku 1955, a w latach kolejnych "Radość poważną" i "Toast". Program czwarty "Coś by trzeba" powstał w roku 1959. Ostatni występ Bim-Bomu odbył się w maju 1960 roku. W Brukseli! Mówimy ostatni, chociaż formalnie nikt nigdy likwidacji Bim-Bomu nie ogłosił... A grono współtwórców teatrzyku nadal tworzy swoisty klub towarzyski.

Czym tamte spektakle zdobywały serca publiczności?

- To był artystyczny manifest pokolenia. Głównie programy "Ahaa" i "Radość poważna" znakomicie wpisały się w czas przedpaździernikowej odwilży i październikowego przełomu. Wyrażały w humorystycznych formach tęsknotę za humanizmem, liryzmem, ciepłem i posłannictwem inteligencji. Oryginalny kształt artystyczny tych programów zapewnił Bim-Bomowi trwałe miejsce w dziejach polskiego teatru, szerzej nawet, w historii kultury polskiej.

Powszechnie wiadomo, że pierwsze skrzypce w Bim-Bomie grali Zbyszek Cybulski i Bobek Kobiela.

- Obaj mieli profesjonalne przygotowanie. Ukończyli krakowską szkołę teatralną, po czym wraz z grupą kolegów trafili do teatru Wybrzeże. Bim-Bom zrodził się, gdy do Zbyszka Cybulskiego dołączyła grupa studentów z gdańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, z Wowo Bielickim i Jackiem Fedorowiczem. Dopiero po nich doszedł Bobek Kobiela, który wcześniej organizował życie teatralne studentów Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie. Współpracę z Bim-Bomem nawiązali także piosenkarz Tadeusz Chyła, reżyser i poeta Jerzy Afanasjew, aktor Tadeusz Wojtych, kompozytorzy - Janusz Hajdun i Edward Pałłasz, a także II reżyser wielu filmów fabularnych, absolwent łódzkiej Filmówki - Jerzy Karwowski. Do ostatniego programu Bim-Bomu zostali zaangażowani piosenkarka Barbara Michałowska oraz aktorzy Leszek Kowalski i Andrzej Szaciłło.

To była wylęgarnia talentów.

- Z Bim-Bomu wypączkował też, jeśli można tak powiedzieć, cały szereg teatrzyków i kabaretów studenckich, które potem funkcjonowały w klubie Żak, by przypomnieć tylko "Cyrk Rodziny Afanasjeff", czy kabaret "To Tu".

Spektakle Bim-Bomu były rejestrowane przez operatorów Polskiej Kroniki Filmowej.

- Niestety, tylko fragmentarycznie. Istnieją materiały archiwalne PKF, ukazujące fragmenty programu "Ahaaa...", "Radość poważna" oraz "Coś by trzeba". Nie zostały one jednak w pełni wykorzystane do wydań kronik, które wyświetlano w kinach. Zachowały się też filmowe materiały kręcone na taśmie 8 mm przez członków Bim-Bomu, Bogdana Krzyżanowskiego i Tadeusza Chrzanowskiego.

Co przedstawiają?

- To reportaże z wyjazdu zespołu do Paryża, a następnie do Holandii w roku 1957. Niestety, nie zostały na nich utrwalone występy, poza jednym urywkiem, zresztą złej jakości technicznej. Jest także taśma z podróży do Moskwy, gdzie zespół Bim-Bomu uczestniczył w Międzynarodowym Festiwalu Młodzieży i Studentów.

Krążą do dziś opowieści, jak to scenograf teatrzyku, architekt Kajetan Pakczys, wraz z aktorką Ewą Mozdyniewicz odtańczyli na owym moskiewskim festiwalu... rock and rolla. Na placu Czerwonym, tuż pod Mauzoleum Lenina! Może zachował się zapis tych wywrotowych pląsów?...

- Na ten epizod nie natrafiłem... Zachował się reportaż z pobytu zespołu w Bukowinie Tatrzańskiej w 1956 roku, a także z wyjazdu do Brukseli w roku 1960. Ta część materiałów głównie pokazuje życie towarzyskie zespołu.

Inne ślady po działalności zespołu przepadły?

- Nigdzie nie przepadły. Bo ich w ogóle nie było. Jacek Fedorowicz napisał, że Bim-Bom przypomina znakomitego rzeźbiarza, który największe swoje arcydzieła wyrzeźbił w śniegu i nie zdążył ich sfotografować przed nadejściem upałów... Taki bywa los sztuk ulotnych, a teatr się do takich zalicza....

Podobno do Bim-Bomu zaglądali wybitni polscy artyści?

- Do pracy nad "Radością poważną" Zbyszek Cybulski namawiał Sławomira Mrożka. Znali się ze studiów w Krakowie. Mrożek przybył na Wybrzeże, zamieszkał w sopockim Grand Hotelu i napisał jakiś skecz. Podobno to był jego sceniczny debiut. Niestety, dzisiaj niewiele z tamtej przygody pamięta.

Kiedy film obejrzymy?

- Chciałbym realizację skończyć przed wakacjami. Mam nadzieję, że Video Studio, producent filmu, zorganizuje pokaz premierowy w Gdańsku jesienią.

Dziękuję za rozmowę.

Na zdjęciu: Bogumił Kobiela (1931-1969).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji