Artykuły

"Czerwony płaszcz"

Teatr bielski uczcił swoje 35-lecie bardzo ambitną premierą "Hamleta", w reżyserii Alojzego Nowaka i scenografii Antoniego Tośty. Do "Hamleta" - wiadomo - dobierać można tysiące różnych "kluczy" inscenizacyjnych. W Bielsku zobaczyliśmy dramat polityczny o cechach paraboli, tragedię uwikłania ludzi w pewne mechanizmy i determinanty, w swoiste koło zła, jakie stwarza tyrania. Bo przecież "wszystkiemu winien jest król" - uzurpator Klaudiusz. Poszczególne postaci spektaklu mają wymiar jakby pewnych uosobień czy symboli. Bardzo istotną funkcję pełni też symbolika niektórych scen czy rekwizytów. Uniwersalistyczna wymowa inscenizacji łączy się przy tym skojarzeniowo - z bardzo polskimi "odniesieniami" literackimi i historycznymi. Przede wszystkim - z romantycznymi buntownikami, zwłaszcza Kordianem i tak bardzo licznymi jego kontynuatorami, w różnych wersjach i z różnych epok, po współczesność. Spoza tekstu Szekspira prawie że słyszy się słowa Norwida: "nie wiesz czy stajesz się wolny, czy to, co twoje, ma być zatracone".

Stary Hamlet i Klaudiusz wydać się mogą tutaj jakby uosobieniami pewnych formacji kulturowo-politycznych. Dawnej - obalonej i nowej - despotycznie panującej. Królowa Gertruda - to znów jakby nie tylko matka Hamleta, ale i symbol jego kraju, ojczyzny w sensie najprostszym, biologicznym. Jest silna - przez fakt rodzenia dzieci i umiejętność trwania, niezmienność, lecz i możliwość przystosowywania się do kolejnych zmian (prawie równoczesność stypy i wesela). Zarazem jednak - jest i musi być bierna, co nie wynika z amoralności, lecz wręcz z samej istoty matki-ziemi. Natomiast aktywność przypada "ojcom" - owym zmiennym formacjom. Młody Hamlet nie rozumie jednak tych różnic. W rozmowie z Klaudiuszem mówi: "ojciec i matka to jedno". Zakłada tożsamość ojczyzny biologicznej, "matczynej", z kulturowo-polityczną, "ojcowską", uosabianą przez pamięć o zabitym starym Hamlecie. Oskarżając dyktaturę Klaudiusza, wyrosłą zresztą z oszustwa i zbrodni, oskarża i matkę - o zdradę. A obronę matki utożsamia z obroną pamięci, idealizowanego skądinąd ojca.

Mocno uwypuklona jest tu tragedia matki, która - nie chcąc - "zdradza" jednak i poprzedniego męża i syna. Także - tragedia syna, który chcąc ocalić honor matki przyczynia się do jej śmierci. W koło zła, wprawione w ruch przez tyrana, wplątani zostają wszyscy. Dania jest przecież więzieniem, "jałowym ugorem", w którym przeważają dworacy-oportuniści, jak Poloniusz, czy dworacy-tajniacy i szpicle, jak Rosenkrantz i Guildenstern (znakomita symboliczna scena, kiedy Hamlet wyciąga w ich stronę ręce takim gestem, jakby mieli mu na nie nałożyć kajdany). Nic dziwnego, że w takim kraju grabarze doceniają rangę swego zawodu. Osaczony Hamlet ucieka w pozory obłędu, w błazeństwo, jak sam mówi. Miotając się, w bezradnym prawie buncie, niepotrzebnie zabija Poloniusza, niepotrzebnie odtrąca Ofelię, zostaje wręcz zmuszony do posłania na śmierć obu dworaków- -szpiegów i do pojedynku z Laertesem. Rówieśnicy ci powinni byli być przyjaciółmi, braćmi, ale mechanizmy koła zła każą im bronić pamięci ojców, w pojedynku tragicznym dla obu antagonistów. Zginie i tyran, ale jego symboliczny gest rzucenia w Hamleta czerwonym królewskim płaszczem, jest gestem ironicznym. Hamlet przecież został już śmiertelnie raniony. Zwycięstwo zaś pozostanie przy norweskim najeźdźcy - Fortynbrasie. Wkroczy on na czele wojsk powołując się na swoje "pewne prawa do tego królestwa", które mu "każą korzystać z okazji". Na pewno nie będzie lepszy od Klaudiusza... Ocaleje jednak pewna wartość: pamięć i słowa dziejopisa-Horacego. On to niegdyś ułatwił Hamletowi spotkanie z duchem ojca. Teraz zaś pozostanie żywy, by dać świadectwo swojej epoce. I może druga wartość: wierzby i kwiaty Ofelii, uosabiającej poezję ziemi, tak jak Gertruda uosabiała jej biologiczną siłę.

Zastosowane skróty tekstu i pewne przestawienia nadawały dużą zwartość i przejrzystość tej scenicznej paraboli. Współgrała dobrze z całością scenografia - oszczędna i prosta, akcentująca pewne symbole: krata wisząca nad sceną, opadająca w momencie śmierci Klaudiusza i Hamleta, wewnętrzna, pogłębiona przestrzeń, stwarzająca wrażenie dalekiej perspektywy. Pochwalić trzeba też umowne, stylizowane kostiumy. Marek Mokrowiecki ukazał Hamleta będącego jakby uosobieniem pewnej zbiorowości - młodych ludzi bardziej wrażliwych i bezkompromisowych, niż refleksyjnych, pragnącego walczyć prostolinijnie i z odkrytą twarzą przeciw złu, skazanego jednak na milczenie i udawanie, które budzi w nim wstręt. Innym młodym zapalczywym, o mniejszej świadomości, był Laertes - grany przez Jerzego Dziedzica. Powikłanie i rozdarcie wewnętrzne Klaudiusza (nie jest to "czarny charakter", lecz też ofiara uruchomionego przez siebie mechanizmu) ukazał Marian Maksymowicz. Gertrudę grała Lidia Maksymowicz, Ofelię - Eulalia Majchrzak-Janik. Poloniuszem był Mieczysław Tarnawski, Horacym - Adam Szymura. W roli Guildensterna wystąpił Zbigniew Cieślar, Rosenkrantza - Rudolf Moliński. Grabarzy kreowali Kazimierz Czapla i Bronisław Nycz, a złowrogiego groteskowego Fortynbrasa - Janusz Walesiak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji