Artykuły

Fedra, czyli miłość, która zabija

Bohaterowie tragedii Racine'a ulegają silnym namiętnościom, które stają się przyczyną ich nieszczęść, często śmierci. "Racine - pisał Tadeusz Żeleński-Boy - skupia całą niemal akcję wewnątrz duszy człowieka". Motorem zaś akcji czyni miłość. "Fedra" uważana jest za jego szczytowe osiągnięcie. W występnej namiętności królowej do pasierba dochodzą do głosu sprzeczne uczucia. Obowiązek walczy ze zmysłami, sama zaś bohaterka jest zarazem sprawczynią jak i ofiarą nieszczęść.

Utarło się, że to właściwie dramat skrojony na jedną rolę. Tytułową, oczywiście. Toteż do historii teatru europejskiego przeszły wielkie kreacje tej tragicznej heroiny. W Polsce po wojnie zapisały się najmocniej w pamięci Irena Eichlerówna, Zofia Kucówna i Anna Chodakowska. Teraz na tę listę honorową wpisuje się Krystyna Janda. "Fedra" na scenie Teatru Powszechnego z jednej strony pozostaje w zgodzie z poezją tragedii, jej wzniosłością, wysokim tonem, ale z drugiej strony wychyla się w stronę współczesności. Laco Adamik delikatnie, ale wyraziście poszukiwał więzi między dawnymi i nowymi laty - zbudował kruchy ale mocny pomost. Przede wszystkim wyraża się to w dekoracji: scena jest na całej szerokości przeszklona, przez ogromną zaś szklaną konstrukcję, nawiązującą rysunkiem do formy klasycystycznej, widać surowy mur; przywodzący na myśl potężne mury Myken. Drugi, zaskakujący znak: powiernica Fedry porusza się na wózku inwalidzkim. Ten oczywisty anachronizm dokumentuje uniwersalność tragedii, która toczy się wszędzie i zawsze, a więc i dzisiaj. Fotel służy zresztą reżyserowi do ukazania wymownej sceny: kiedy Panope popełnia samobójstwo, na tle surowych murów, po niewielkiej pochyłości toczy się jej pusty wózek, a wreszcie wywraca. Po człowieku pozostaje tylko martwy przedmiot. Wprowadza również reżyser znaki rodem z teatru ekspresjonistycznego. Teramenes, przybywający z wieścią o śmierci Hipolita, ma twarz i ubranie splamione krwią, także w skrwawionej sukni pojawia się na sam koniec zrozpaczona Arycja. Ten celowy eklektyzm to nie zabawa w teatralną formę, ale zabiegi mające z jednej strony przypominać o teatralnych koturnach (na których porusza się Fedra) tragedii, z drugiej zaś strony sugerować ponadczasowość opowiadanej historii.

Największym jednak osiągnięciem Laco Adamika jest niemal równorzędne potraktowanie wszystkich postaci tragedii W tym przedstawieniu nabrało to zresztą szczególnego smaku - naprzeciw siebie jako konkurentki do uczuć tego samego mężczyzny, Hipolita, stanęły Krystyna Janda i Maria Seweryn. W roli Arycji zachwyciła siłą wzruszenia, delikatnością rysunku dziewczyny, wstydliwie ujawniającej swe uczucia, a potem coraz śmielej walczącej o życie ukochanego. Charyzmatycznego Tezeusza, miotanego sprzecznymi uczuciami, między miłością do kobiety i miłością ojcowską, zagrał przekonująco Piotr Machalica. Zawarł w tej roli zarówno wielkość herosa, jak i zacietrzewienie zwykłego człowieka, który ulegając namiętnościom traci zdolność widzenia, jak się rzeczy mają.

Ciekawą postać Hipolita dał młodziutki aktor Marcin Władyniak. Odsłonił dramat młodzieńca, któremu delikatność natury i honor nie pozwalają wyjawić ojcu straszliwej tajemnicy nawet za cenę największych upokorzeń. Razem z Marią Seweryn zagrali sceny miłosne klimatem zbliżone do poezji "Romea i Julii". Wybitną rolę stworzyła Mirosława Dubrawska jako Panope, wierna służąca Fedry i faktyczna sprawczyni wszystkich nieszczęść. Strzeże godności swej pani, wyprzedza jej myśli, podsuwa rozwiązania - jest aniołem stróżem i diablicą zarazem. Kiedy ostatecznie przegrywa, przenika ją zgroza ohydy popełnionych czynów. Pamiętną postać wykreował także Tomasz Sapryk jako Teramenes, powiernik i przyjaciel Hipolita. U Racine'a Teramenes ma do zagrania w zasadzie jedną scenę (wcześniej pojawia się epizodycznie i prawie nic nie mówi), ale za to niezwykle istotną. Zgodnie z antyczną tradycją ma do przekazania opowiadanie świadka - wyjawia Tezeuszowi szczegóły ostatnich chwil życia i śmierci ukochanego syna. Sapryk, uchodzący raczej za aktora komediowego, w tym wielkim monologu pokazał siłę emocji, sugestywnie malując słowami scenę straszliwej męki dzielnego Hipolita.

Dopracowane, dobre i bardzo dobre role nie przesłaniają, przeciwnie, wspierają kreację Krystyny Jandy. Ukazuje ona kobietę bezradną g wobec uczucia, ofiarę szalonego płomienia, a potem bez mała bezwolne narzędzie manipulacji jej sługi. Za jej radą zwierza się pasierbowi ze swych uczuć, a potem pozwala jej oskarżyć młodzieńca o kazirodcze zamysły. Porażona zazdrością zwleka z wyjaśnieniem prawdy. Kiedy przychodzi chwila refleksji moralnej, odtrąca wreszcie powiernicę. To wielka scena: Janda po pełnym skruchy i zgrozy monologu, w którym zdaje sobie sprawę z ogromu swych występków; zamiera w milczeniu. Ta chwila trwa na scenie niemal w nieskończoność. Budzi niepokój, ogromnieje - artystka z nieomylną intuicją przerywa wreszcie znaczące milczenie i niemal szeptem dopowiada swe zamysły. W tej "bezmownej chwili dramy ", jakby powiedział Norwid, ważą się jej losy, wtedy postanawia skończyć ze sobą, przerwać tragiczne koło niszczącej już nie tylko ją, ale i otoczenie, miłości. Tę "Fedrę" warto zobaczyć. Choćby po to, aby przekonać się, iż rzekomo martwe wiersze klasyków zachowały gorączkę uczuć, zdolną do nas przemówić z młodzieńczą siłą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji