Artykuły

Góry już nas nie przerażają

- "Himalaje" w Teatrze Śląskim to nie jest historia górska. To niełatwa opowieść o nas, Europejczykach. Z niepokojem przeglądamy się w niej jak w lustrze - mówi prof. Ewa Chojecka, historyk sztuki, w rozmowie z autorami sztuki w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Dariusz Kortko, Marcin Pietraszewski: Jak się oglądało "Himalaje" historykowi sztuki?

PROF. EWA CHOJECKA: Z wielkim zainteresowaniem, z odniesieniem do historii kultury, dziedzictwa i pamięci kulturowej. W świadomości europejskiej góry pojawiają się bardzo późno. Najpierw odkryliśmy Alpy, potem Karpaty i Tatry, bo takie podobne Alpom, choć maluśkie. A wiecie, kiedy pojawia się fascynacja górami?

Po rewolucji przemysłowej?

- Tak! Dosyć późno, prawda?

Wcześniej artyści nie zachwycali się pięknem gór?

- Owszem! Renesans przynosi twórczy ferment umysłowy i zwraca uwagę ludzi na otaczający ich świat. Ta ciekawość obejmuje także góry. W 1311 roku Dante wchodzi na szczyt Monte Falterona (1654 m) w Apeninach i Prato al Bolgia (1500 m). Patrzy stamtąd na Adriatyk. Odkrywa malowniczość i piękno gór. We włoskim malarstwie zaczyna się pojawiać pejzaż.

Petrarka, zwany "duchowym ojcem alpinizmu", w 1336 roku wchodzi w Alpach na Mont Ventoux (1912 m) i opisuje to przeżycie w swoich sonetach. Po raz pierwszy w dziejach ludzkości mówi o alpinizmie jak o elemencie kultury. Dużo później romantyzm umacnia przeżywanie piękna w górach. Ale zachwycać się to nie znaczy iść!

Dlaczego?

- Alpy to było jednak miejsce straszliwe! Kto odważył się przez nie

przejść, ryzykował śmiercią. Nie było dróg, tuneli. Zsuniesz się człowieku z przełęczy, zasypie cię lawina i po tobie.

Hannibalowi się udało.

- I stworzył mit heroiczny. Przejście Hannibala przez Alpy w roku 218 p.n.e. było wielką, szaloną improwizacją. Ogromna, stutysięczna armia przeprawia się przez wysokie góry. Jest środek września, ale pada śnieg. Żołnierze są źle ubrani, giną z chłodu. A przy zejściu wojska wchodzą na stromy lodowiec. Wiele zwierząt i ludzi z niego spada, z gór schodzą lawiny. Ze 100 tysięcy przy życiu zostaje około 8 tysięcy żołnierzy. A mimo to historia go zapamiętała. Przejście przez Alpy to był wielki wyczyn, bo przecież starożytni Grecy i Rzymianie nie wspinali się wcale. Góry ich przerażały. A ten, kto się odważył rzucić im wyzwanie, stał się bohaterem. Zresztą Żydzi też gór nigdy nie zdobywali.

Mojżesz się wspiął.

- Pytanie: dlaczego? Mojżesz nie wspina się na Synaj po to, żeby zdobyć szczyt. Idzie się tam modlić. I na tej górze dowiaduje się, co ma przekazać swojemu ludowi. Żydzi nie idą więc na górę po przygodę! Jakby ktoś powiedział Mojżeszowi, że ma się na Synaj wspiąć jako pierwszy, odparłby, że to świętokradztwo. On się nie ściga, idzie w pokorze. Wędrówka górska to część wyłącznie europejskiego obyczaju.

Ale ten obyczaj narodził się późno.

- Pod koniec XVIII wieku wśród zamożnych Europejczyków w dobrym tonie są podróże po Szwajcarii. Jeżdżą tam Goethe, Byron i Schiller. Ich twórczość popularyzuje Alpy. Wszyscy emocjonują się zdobyciem Mont Blanc przez Jacques' a Balmata i doktora Paccarda, lekarza wiejskiego z Cha-monix. Alpy przestają być takie straszne. Przestają być postrzegane jak siedlisko smoków i przeklętych duchów.

Wszyscy jeżdżą do wód i do Alp.

- Ci, których na to stać. Mamy końcówkę XIX wieku, fin de siecle. Pojawia się wtedy moda na odkrywanie egzotyki ludów górskich. Anglicy obserwują górali szkockich, wielu podziwia Szwajcarów, Niemcy - Tyrolczyków, my - górali tatrzańskich, Hucułów. Powstają pierwsze biura podróży. Góry to oderwanie od codzienności, ale na ten luksus mogą sobie pozwolić najbogatsi. Z czasem robi się coraz bardziej egalitarnie. Efekt - mamy zadeptane Tatry.

Skąd w nas ta tęsknota, żeby w góry chodzić?

- Rewolucja przemysłowa daje nam poczucie bezpieczeństwa. Mamy maszyny, które nas przenoszą z miejsca na miejsce, kolejki górskie, wygodne ścieżki, możemy zabrać ze sobą światło, jedzenie. W górach już nie zginiemy, ajeśli się coś złego zdarzy, to jest sensacja dla mediów. Jednak góry nie są do końca bezpieczne. To jedna z niewielu enklaw nieprzewidywalności. Wielu ludzi myśli: a może opuszczę na chwilę mój bezpieczny świat i spróbuję poradzić sobie w miejscu, w którym tak do końca bezpiecznie nie jest. Trochę będę kusić los, zobaczymy, co się stanie. Jak daleko mogę pójść, na ile starczy mi sił, czy uda mi się pokonać swoje słabości?

Przygoda?

- Przygoda! Znowu natykamy się na pojęcie przypisane Europejczykom. Starożytni Rzymianie mówili o przygodzie opisowo: "rzecz niezwykła", "rzecz niebezpieczna". Ktoś, kto doświadcza przygody, to "ten, który nie ma w sobie lęku", albo "ten nieroztropny".

A nasz bohater Jurek Kukuczka?

- Mieszkający w Tybecie mnisi buddyjscy po górach nie chodzą, mają zupełnie inny obraz świata. Piękna szukają w sobie, a nie tam, na szczytach. Na himalaistów patrzą pewnie jak na dziwaków. To, co myśmy im tam zawlekli, jest typowo europejskie: ciekawość, chęć odkrywania...

To chyba cechy ludzkie?

- Tak? A czy do jakiegoś portu europejskiego zawinęły okręty hinduskie, chińskie czy japońskie z zamiarem odkrywania Europy? Tylko Europejczyków wiecznie gdzieś nosi. Gnają nas ciekawość świata i zachłanność. Siostry bliźniaczki, które zawsze idą w parze. Zawlekliśmy nasze nie najlepsze obyczaje w najdalsze zakątki świata. Kukuczka też tam poniósł część europejskiej mentalności. Przecież nie jeździł w Himalaje dla modlitwy. Osiągał tam sukcesy.

- I tu wracamy do tradycji żydowskiej. Jak idziesz na Mount Everest, żeby się modlić, to wszystko ci jedno, czy ktoś już tam wcześniej był. A jak zrobisz z tego imprezę świecką, od razu pojawi się rywalizacja. W starożytnej Grecji olimpiada odbywała się ku czci boga Zeusa i połączona była z wyścigiem poetów. A dzisiaj? Ktoś jest szybszy o ćwierć ułamka sekundy i on jest genialny. A ten, który przybiegł o tysięczną część sekundy później, już nie jest godny pochwały. Dlatego te góry są cmentarzem niepochowanych zwłok, głównie Europejczyków. O tym właśnie opowiada spektakl "Himalaje".

- Robert Talarczyk stworzył niezwykłą opowieść, dzieło sztuki scenicznej. To nie jest gloryfikacja bohatera, i nie jest to opowieść o tym, co się wydarzyło w górach, ale refleksja nad tym, co się tam stało. Miał świetny pomysł z personifikacją góry. Cudowna rola Grażyny Bułki! Ta góra jest żywa, z nią się rozmawia, ona himalaistów wcale nie zaprasza, jest im wroga. Taka postawa prowokuje Europejczyków. Odpowiadają: to my ci pokażemy! Staniemy na szczycie i cię pokonamy!

A jak nie?

- To możemy zostać zapomniani. Dla nas, Europejczyków, pamięć jest bardzo ważna. Numer jeden gwarantuje, że będzie pamiętany. Ten drugi takiej gwarancji już nie ma. A czy ten drugi jest gorszy? Oznaką pamięci jest grób, a jeśli mogiły nie ma? Wtedy trzeba tę pamięć przywoływać. Gdy siedziałam w teatrze, zastanawiałam się, czy aby wasza książka o Kukuczce oraz spektakl w teatrze nie są, nawet podświadomym, dążeniem do zapisania w pamięci tej niemającej grobu postaci? Czyż nie tak?

---

Grażyna Bułka w roli góry Lhotse w spektaklu "Himalaje" w Teatrze Śląskim

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji