Artykuły

Hiob, który niesie swój ból

Pomiędzy stołami, zastawionymi chlebem, serem i winem przechodzą ludzie. Na podeście, nieco wyżej, 6-osobowa orkiestra przygrywa do zabawy. Gospodarz i jego żona zaprosili dziś wszystkich swoich przyjaciół, tych zamożnych i tych biednych. Jest powód do radości: skończyły się żniwa, a plony były dorodne. Wszyscy zachwalają zalety gospodarza, tylko jeden pijany intruz ubrany w czarny jedwabny garnitur, z włosami spiętymi na karku w ogonek, zatacza się prowokująco. Kiedy goście, zapraszani przez gospodarzy wchodzą na scenę, tenże intruz wskakuje na stół przykryty białym obrusem i zaczyna prowadzić agresywny dyskurs z chórem, którym okazują się być biesiadnicy. Po czym wybiega z krzykiem zostawiając na foyer przerażony chór i czarne plamy butów na śnieżnobiałym obrusie.

Tak zaczyna się "Hiob" Karola Wojtyły, przygotowany na scenę przez państwowy Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. I jak napisano w programie - przygotowany z okazji IV Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Ojczyzny i Jego pobytu na ziemi rzeszowskiej.

Spektaklu teatralnego nie da się streścić. Szczególnie spektaklu trudnego, już w założeniu statycznego, będącego raczej rozważaniem filozoficznym autora niż przedstawieniem teatralnym. Trzeba jednak powiedzieć, że autorzy spektaklu zrobili wiele, by go maksymalnie udramatyzować. Wykorzystali np. fragmenty "Księgi Hioba" w tłumaczeniu Czesława Miłosza.

"Tekst powstał podczas wojny, w Wielkim Poście 1940 roku a więc w najczarniejszych godzinach okupacji. Ale na próżno szukalibyśmy w nim śladów tego, co się wówczas dookoła działo. Jedynym śladem było tylko to jedno: tekst opowiada o cierpieniu. Nawiązuje do biblijnej opowieści o Hiobie, by ogarniając spojrzeniem wszystkich cierpiących na tym świecie, znaleźć odpowiedź na pytanie o sens cierpienia" - pisze o dramacie Karola Wojtyły ks. prof. Józef Tischner.

- "I tak toczy się spór: czy cierpienie jest czy nie jest karą? W zasadzie spór ten nie ma rozstrzygnięcia. W każdym razie opowieść biblijna nic o tym nie mówi. Karol Wojtyła nadaje biblijnej opowieści nowy sens. Nie robi tego oczywiście na własną rękę. Nawiązuje do starej tradycji ojców Kościoła, którzy odkryli w Hiobie prototyp Jezusa Chrystusa. Hiob, który niesie swój ból, jest zapowiedzią i pierwszym zarysem postaci, która przyjdzie, by wziąć na swe barki krzyż zbawienia (...) Chrystus także cierpiał, choć był niewinny. Czymże tedy jest cierpienie? (...) Kluczem do tajemnicy cierpienia jest miłość (...) Czy dramat ten jest dzisiaj zrozumiały?" - pyta na koniec ks. prof. J. Tischner. I odpowiada zaraz: "Nie dla wszystkich. Myślę, że jest on zrozumiały przede wszystkim dla tych, którzy sami "oswajają się" z cierpieniem. Gdy przychodzi ból i pyta, jakie imię ma człowiek, trzeba umieć podać mu własne imię. Ale nie tylko. Trzeba również wiedzieć, za kogo się cierpi (...). Cokolwiek by się rzekło, dramatyczne rozważania młodego Karola Wojtyły są inicjacją do tego, co dla nas mieszkańców "padołu łez" jest sprawą najważniejszą".

Całe przedstawienie jest niezwykle jędrne, mięsiste. Nie traktuje nabożnie problemu Hioba, lecz ukazuje współczesnego człowieka

człowieka zmagającego się - często buntowniczo - i poszukującego odpowiedzi na zasadnicze pytania egzystencjalne. Człowieka samotnego, którego w nieszczęściu wszyscy porzucili, nawet ci, którzy wiele mu zawdzięczali i jeszcze w czasie uczty pożniwnej śpiewali hymny pochwalne na jego cześć. Inscenizację i reżyserię Bogdana Cioska wspiera niezwykle skutecznie scenografia (Andrzej Witkowski): brunatno-beżowa ziemia, ściany z czarnego tiulu, który - odpowiednio podświetlony - stwarza wrażenie czarnych ścian, stabilnego domu Hioba, gdy jest syty i pełen szczęścia. Po katastrofie podświetlony inaczej staje się pusty, lekki. Wrażenie niestabilności jest olbrzymie. Hiob samotny w nieszczęściu, bez wsparcia o własny dom.

"Hiob" Karola Wojtyły, przygotowany przez teatr rzeszowski (premiera odbyła się w dniu urodzin Papieża, 18 maja. gdy Papież skończył 71 lat!) bardzo rzadko grywany jest na polskich scenach. Bardziej znanym od niego jest "Brat naszego Boga", poświęcony losom A. Chmielowskiego - Brata Alberta, który w 1940 roku doczekał się premiery w Teatrze Słowackiego w Krakowie. "Hiob" powstał jako się rzekło, w 1940 roku, kiedy Karol Wojtyła był zafascynowanym teatrem studentem polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Rzeszowski spektakl warto zobaczyć. Przedstawienia będą trwać do połowy czerwca, a towarzyszy im wystawa pt. "Teatralne lata Karola Wojtyły".

Zdjęcia, dokumenty, listy recenzje. Obejmują okres wadowicki (lata teatru szkolnego), okres Teatru Rapsodycznego i późniejsze teksty (już arcybiskupa Wojtyły), dotyczące teatru i dramatu. Na głównej ścianie foyer stoi na podeście biało-złoty fotel dla Autora, który z obu stron zdobią duże, złote maski: tragiczna i komiczna. Wszystko w białych draperiach. Kolor nie papieski, ale też i wystawa jest o Wojtyle - człowieku teatru, nie o Papieżu. Na fotelu leży program "Hioba" i zasuszona róża. Wystawa jest nie tylko wzruszająca, ale i bardzo ciekawa, zawiera mnóstwo rarytasów wręcz nieznanych i intrygujących.

I cóż jeszcze? Może to, że po uroczystej mszy z udziałem Papieża, która odbyła się w Rzeszowie 3 czerwca, przedstawiciele teatru wręczyli Janowi Pawłowi II piękny, oprawny w skórę album zawierający zdjęcia, będące rejestracją spektaklu. Dobrego spektaklu, granego jak dotąd przy pełnej widowni.

W 1979 r., na spotkaniu z ludźmi kultury i nauki, Jan Paweł II powiedział m. in. takie zdanie: "Ciekawa rzecz, że niektórzy nawet uważają, że to coś warte. A ja podejrzewam, że nie uważaliby tak, gdyby się nie stało tak, jak się stało".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji