Artykuły

"Samobójca" to sztuka o zaślepieniu władzy na ludzki los

"Samobójca" Nikołaja Erdmana w reż. Roberta Czechowskiego w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Michał Baranowski w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

Sceny z życia Sieni, idealnego przedstawiciela szarych ludzi, którzy "chcą przeżyć swoje życie szeptem", wydają się raz strasznym snem, a raz formą osobistego czyśćca - pisze student i widz Teatru Lubuskiego.

"Jestem największy!" - sam ten okrzyk Sieni Podsiekalnikowa (w tej roli Aleksander Stasiewicz) mógłby posłużyć za recenzję najnowszej sztuki Roberta Czechowskiego. To jego jubileuszowy spektakl jako dyrektora Teatru Lubuskiego, wystawiony równo dziesięć lat po premierze "Wizyty starszej pani".

Jaki jest "Samobójca"? Doskonała aranżacja i zmyślna konwencja sprawiają, że to my, widzowie, stajemy się dodatkową areną napięć i wyzwań rzucanych przez reżysera.

Na początek odniosę się do gry aktorskiej. Jeszcze długo po zakończeniu spektaklu nie mogłem wyjść z podziwu dla kunsztu aktorskiego Marka Sitarskiego, który wciela się w rolę Ojca Jełpidija. W jednej postaci zlewają się Rosja lat 30. i współczesność, demaskując moralność duchowieństwa. Rewelacyjna jest Marta Frąckowiak. Niezauważalnie, choć sugestywnie wtóruje jej Tatiana Kołodziejska, obsadzona w roli teściowej.

Scenografia stworzona przez Wojciecha Stefaniaka dopełnia występy aktorskie, uwypuklając indywidualnego bohatera. Ściany stają się tu posłusznymi sługami aniołów, które pełną rolę Charona w niewesołej podróży po życiu Podsiekalnikowa. Do dziś pamiętam Przepaść, graną tu przez Sandrę Babij, która za pomocą kilku niepozornych gestów maluje wszechświat spektaklu. Ruch sceniczny wymyślony przez Pawła Matyasika oraz klimatyczna gra światła i cienia Piotra Pawlika, dają wrażenie intymnej relacji między bohaterami a widownią.

Sceny z życia Sieni, idealnego przedstawiciela "szarych ludzi", którzy "chcą przeżyć swoje życie szeptem", wydają się raz strasznym snem, a raz formą osobistego czyśćca, gdzie tytułowy bohater zmuszony jest raz po raz odgrywać powtarzające się sceny na zasadzie wiecznego powrotu Nietzchego. Sienia zostaje wykluczony ze społecznego paradygmatu, ale właśnie to wykluczenie pozwala mu wysunąć się na indywidualizm i to taki, którego kolejni jego rozmówcy nie będą w stanie osiągnąć nigdy.

Bezrobocie, które reprezentuje Sienia, uderza nie tylko w jego męskie ego. Ono czyni go nagim i bezwolnym narzędziem w rękach kolejnych grup, snów i widziadeł. Tak, jakby materialne ubóstwo umożliwiało złapanie na lep kolejnych okazów zjaw. Aleksander Stasiewicz w swojej kreacji kładzie mocny nacisk na tę bezwolność. Widzimy, jak traci kontrolę nad swoim życiem. Kiedy w akcie desperacji usiłuje odzyskać nad nim kontrolę, ściąga do niego cała chmara kolejnych kast społecznych. Kupiec (Jerzy Kaczmarowski) wydaje się dbać jedynie o swój zarobek, a fenomenalny występ muzyczny Cyganki (Olga Olejnik) zostaje bezceremonialnie przerwany przez inteligenta (Ernest Nita). Egoizm przedstawiciela inteligencji w wielu miejscach jest przełamywany, choćby wtedy, gdy mowa o jego bracie.

Erdmanowska sztuka celnie punktuje nie tylko zaślepienie władzy na los i rozterki zwykłego obywatela. Frustracji wtóruje tu strach. Odwaga rodzi się w Sieni dopiero podczas finałowej sceny bankietu. Desperacki telefon na Kreml zostaje bezceremonialnie odwieszony, a pytania Podsiekalnikowa o absolut, pozostawiają widza bez konkretnej odpowiedzi.

---

Michał Baranowski - student Literatury Popularnej i Kreacji Światów Gier na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Zielonogórskiego, widz Teatru Lubuskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji