Artykuły

Jak pomnik Lenina wrócił do Nowej Huty

- Punktem wyjścia do każdej z naszych sztuk były historie rodzinne z - siostrami Moniką i Gabrielą Muskałami rozmawia Małgorzata Wach w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Małgorzata Wach: Sprowadziłyście do Nowej Huty pomnik Lenina. Gabriela: To powrót symboliczny. Pomnik wrócił w naszej sztuce "Tożsamość Wila" [na zdjęciu]. Opowiecie o niej?

Monika: Tytułowy Wil to skrót od imienia i nazwiska Lenina, czyli Włodzimierza Iljicza. W 1973 r. w Alei Róż w Nowej Hucie postawiono mu pomnik, który ważył blisko siedem ton. Oficjalna wersja była taka, że ufundowali go robotnicy z Huty im. Lenina. Nieoficjalna - że władza ludowa zabrała im na ten cel trzynaste pensje i premie. Nikt ich nie pytał o zdanie. Przez 16 lat pomnik był świadkiem pochodów, festynów, ale też obiektem pogardy i zamachów. W 1989 r. ostatecznie go obalono i wywieziono do fortu pod Krakowem. Trzy lata później kupił go szwedzki milioner Bendt Erlandsson. Wetknął "wodzowi" w usta papieros, w ucho wpiął kolczyk i postawił w parku rozrywki pod Sztokholmem.

Smutny koniec.

Gabriela: Kiedy zobaczyłyśmy film o historii pomnika, zrobiło nam się go trochę żal. Nie Lenina, ale upokorzonego monumentu. Kiedy Małgosia Bogajewska (dyrektor Teatru Ludowego w Krakowie) zaproponowała nam zrobienie sztuki o Nowej Hucie, zadałyśmy sobie pytanie, co by było, gdyby wrócił, jak by się w tej obecnej Nowej Hucie odnalazł.

Zrobiłyście to w przewrotny sposób. Pomnik z zasady coś upamiętnia, a wy pozbawiłyście swojego bohatera pamięci.

Gabriela: Zdecydowałyśmy, że Wil będzie cierpiał na fugę dysocjacyjną, czyli zaburzenie, które polega na całkowitym lub częściowym zaniku pamięci. Jego przyczyną jest najczęściej traumatyczne wydarzenie. Mózg próbuje sobie z nim poradzić, resetując pamięć. Nowohucki pomnik Lenina doświadczył wielu takich wydarzeń. Próbowano go wysadzić w powietrze, oblewano farbą, pluto. Zostawiano mu wulgarne liściki m.in. takiej treści "Masz tu rower, stare buty, wyp...j z Nowej Huty". W końcu go obalono i wywieziono do wesołego miasteczka.

Monika: W głowie bohatera pojawia się czasem flashback, który przywraca mu skrawki pamięci. Przypomina sobie, że był kiedyś wysoko postawiony, jakieś dzieci przynosiły mu kwiaty i śpiewały piosenki, a potem to wszystko się skończyło. Ktoś próbował go zabić, został poważnie ranny w stopę. Chodzi po Hucie utykając i próbuje się dowiedzieć, kim jest. Pomyślałyśmy, że to poszukiwanie tożsamości przez pomnik Lenina będzie metaforą poszukiwania tożsamości przez dzisiejszą Nową Hutę.

W poszukiwaniach pomagają mu nie tylko ludzie, ale również budynki i miejsca.

Gabriela: Ożywienie pomnika Lenina pozwoliło nam ożywić inne znane obiekty Huty, m.in. legendarną restaurację Stylowa, blok Socjalny, Zalew Nowohucki. Obiekty, pamiętające początki Nowej Huty, pojawiają się po latach na spotkaniu klasowym budynków. Niektóre się chwalą, że zmieniły elewację i obmawiają te, które zaczęły się sypać. Kiedy zaczynałyśmy pracę nad sztuką, myślałyśmy, że to będzie opowieść o współczesnych czasach i o tym jak Nowa Huta się zmienia, ale robiąc research, uświadomiłyśmy sobie, że nie da się oddzielić Nowej Huty od jej przeszłości. A swoją przeszłość zawdzięcza Leninowi i idei socjalizmu. Czy to się dzisiaj komuś podoba czy nie.

Kopiąc w przeszłości. dotarłyście znacznie głębiej niż do lat 50-tych w których powstała Nowa Huta.

Monika: Wiele osób myśli, że Nowa Huta powstała w szczerym polu. Tymczasem jej budowa rozpoczęła się od zniszczenia wsi Mogiła. Jej mieszkańcom odebrano ziemię tuż przed żniwami. Ludzie błagali, żeby mogli po raz ostatni zebrać plony z pól. Władza ludowa nic sobie z tego nie robiła. Dla wielu chłopów i ich rodzin utrata ojcowizny to był koniec świata. Popełniali samobójstwa, siwieli w ciągu jednej nocy. Ale byli też tacy, którzy się odnaleźli w nowej rzeczywistości. Przeprowadzili się do bloków, gdzie nadal chowali kury i prosiaki.

W latach świetności w Hucie im. Lenina pracowało 44 tys. robotników. Władza zapewniła im mieszkania, szkoły, przedszkola, parki i rozrywkę. Mimo to. w 1960 r. wystąpili przeciwko tej władzy. Dlaczego?

Monika: Rozmawiałyśmy o tym z naukowcami, ale też z prostymi ludźmi, pamiętającymi tamte czasy. Kobieta, która była kucharką w jednej z osiemnastu stołówek w Kombinacie, powiedziała, że zbuntowali się przeciwko systemowi, bo nie było wolności. Komunistyczna władza im dużo dała, ale w zamian mówiła, jak mają żyć i w co wierzyć. Nowa Huta z założenia miała być miastem bez Boga, ale dla wielu robotników, którzy pochodzili z chłopskich rodzin, wizja życia bez wiary była nie do zaakceptowania. W 1957 r. komuniści zgodzili się na postawienie drewnianego krzyża. Obiecali, że w tym miejscu, robotnicy będą mogli wybudować kościół, ale potem zdecydowali, że powstanie tam jednak szkoła.

Gabriela: Przyjechała grupa robotników, którzy próbowali wykopać krzyż. Jako pierwsze zobaczyły ich kobiety. Zaczęły krzyczeć, żeby zostawili krzyż na swoim miejscu, szarpały się z nimi, wreszcie sięgnęły po kostkę brukową. Robotnicy krzyczeli "Kobity do domu dzieci bawić!", ale one nie odeszły. Później dołączyli do nich mężczyźni, którzy skończyli zmianę w Kombinacie. W tłumie pojawili się tajniacy, przyjechała milicja i zomo. Z kilkuset osób tłum wzrósł do kilku tysięcy. Z relacji uczestników tych wydarzeń wynika, że milicja użyła gazu i ostrej amunicji. Żeby przypomnieć o prawach obywatelskich, które przysługiwały robotnikom, jedna z kobiet wypisała na kartce artykuły z konstytucji, mówiące o wolności wyznania i przypięła tę kartkę do krzyża. Po latach inna kobieta, która wzięła udział w buncie, powiedziała w filmie "Walka o krzyż": "To już nawet nie o to chodziło, że my wszyscy tacy pobożni byliśmy, ale jakaś siła tak pchała człowieka od środka". Władza coś ludziom obiecała i nie dotrzymała słowa.

Trudno nie dostrzec podobieństw do tego. co się dzisiaj dzieje w Polsce.

Monika: Nie chciałyśmy na siłę uwspółcześniać sztuki, ale analogie same się nasuwają. Ludzie organizują manifestacje w obronie swoich praw i konstytucji, a władza wysyła w ich kierunku policję. W nowohuckich wydarzeniach z 1960 roku szczególnie poruszyła nas rola kobiet. Gdyby nie ich odwaga i determinacja, krzyż pewnie zostałby zdemontowany. Dziś również kobiety organizują Czarne Marsze, a politycy krzyczą "Kobiety do domu dzieci pilnować".

Podczas sceny, która jest rekonstrukcją tych wydarzeń. Wil krzyczy "Ludzie, krzyż wam pali!".

Monika: W rzeczywistości te słowa padły podczas z ust jednego z zomowców albo milicjantów. Fakt że w naszej sztuce wypowiada je pomnik Lenina, ma symboliczne znaczenie, bo ten krzyż nam się w Polsce pali cały czas, mimo że komunizm dawno upadł. Takim punktem zapalnym jest m.in. krzyż, który stanął po katastrofie smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu. Ludzie pod tym krzyżem nieustannie się przepychają, są dzieleni na lepszy i gorszy sort. Tutaj stoimy my, tam stoją oni, a pośrodku kordony policji.

Dotąd napisałyście wspólnie cztery sztuki. Wszystkie dotyczą pamięci: jednostkowej, rodzinnej albo narodowej. Pamięć jest też głównym tematem Moniki książki "Między placem Bohaterów a Rechnitz. Austriackie rozliczenia" i filmu "Fuga", do którego napisałaś scenariusz. Jego bohaterka, podobnie jak Wil. cierpi na fugę dysocjacyjną.

Gabriela: Kilka lat temu oglądałam program telewizyjny "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". W studiu była kobieta, która nie wiedziała, kim jest. Chwilę później zadzwonił mężczyzna, który ją rozpoznał. Powiedział, że jest jej sąsiadem, a w domu czeka na nią mąż i dzieci. Kobieta była tą wiadomością całkowicie porażona. Widząc jej reakcję, uznałam, że to jest gotowy materiał na scenariusz. Zastanawiałam się, jak będzie wyglądało jej życie po powrocie do domu. Czy zapominając swoich bliskich, przestajemy ich kochać? Czy kobieta, której w wyniku amnezji całkowicie zmieniła się osobowość, powinna być nadal matką i żoną dla zupełnie obcych ludzi?

Dlaczego temat pamięci jest dla Was taki ważny?

Gabriela: Punktem wyjścia do każdej z naszych sztuk były historie rodzinne. Pierwszą bohaterką, jaką wspólnie stworzyłyśmy, była Walerka z "Podróży do Buenos Aires", która traci pamięć. Jej pierwowzorem stała się nasza babcia, która miała Alzheimera. Kiedy zaczęła się jej choroba, byłam w szkole średniej, a Monika na studiach. Babcia była nauczycielką. Zawsze dbała o język, odpowiedni dobór słów. Kiedy zachorowała, zaczęła ten język wykoślawiać. Dla mnie, nastoletniej dziewczyny, to było fascynujące. Pamiętam, że siadałam pod stołem i notowałam jej monologi albo nagrywałam je magnetofonem Grunding. Potrafiła przez osiem godzin mówić bez przerwy. Twierdziła, że kiedy milczy, nie może oddychać.

Monika: Opowiadała wiele przedziwnych historii. Na przykład taką, że jest Maryją dziewicą, która z dzieciątkiem Jezus ucieka na osiołku przed Niemcami. Ta absurdalna historia miała

związek z prawdziwym wydarzeniami z jej życia. Kiedy wybuchła wojna, babcia była w ciąży. Urodziła naszego tatę siódmego września, podczas ucieczki przed Niemcami. Fascynowało nas, w jaki sposób jej mózg próbuje uzupełnić luki w pamięci. To był tragikomiczny teatr absurdu. Już wtedy myślałyśmy, że to jest gotowy materiał na film, sztukę albo książkę. Zaczęłyśmy sobie zadawać pytanie, czym w ogóle jest pamięć.

Znalazłyście odpowiedź?

Gabriela: Jeśli ją znajdziemy, to przestaniemy pisać. Wiemy tyle, że pamięć jest w życiu najcenniejsza. Możemy stracić cały dobytek, wszystkie pamiątki, nawet ludzi, których kochamy, ale jeśli o nich pamiętamy, to jesteśmy w stanie przetrwać. Bez pamięci tracimy tożsamość.

Jak powinniśmy pamiętać, żeby nie zatracić swojej tożsamości?

Monika: Zastanawiałyśmy się nad tym, pisząc sztukę o Nowej Hucie. Idealne miasto, największe dzieło polskiego socrealizmu, stało się w latach osiemdziesiątych symbolem oporu. Czy usuwając pomnik Lenina, amputowano też pamięć tego miejsca? Czy możemy udawać, że PRL-u nie było? Plac Centralny w Nowej Hucie nosi dziś imię Ronalda Reagana. To największy paradoks. Początkowo chciałyśmy nawet zatytułować naszą sztukę "Zemsta Reagana".

Gabriela: Pomnik Lenina stał w Alei Róż przy placu Centralnym. Cierpiący na Alzheimera Ronald Reagan, który również pojawia się w naszej sztuce, jest pewien, że w tym miejscu była Statua Wolności. Dziś władze miasta podobno rozważają powiększenie pomnika Solidarności, który stoi nieopodal.

Monika: Dlatego pod względem pamięci Nowa Huta przypomina trochę naszą babcię.

Gabriela: Czasem przydałoby się zresetować pamięć miejsca. Wtedy urzędnicy, zamiast stawiać na placach kolejne pomniki, pomyśleliby, jak uczynić te place bardziej przyjaznymi dla mieszkańców.

SIOSTRY MUSKAŁA

Gabriela (ur. 1969) jest aktorką i scenarzystką. Monika (ur. 1966) jest tłumaczką, dramatopisarką, dokumentalistką. Ich spektakl "Tożsamość Wila" można zobaczyć w Teatrze Ludowym w Krakowie (najbliższy 17 czerwca, więcej na stronie ww.ludowy.pl)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji