Artykuły

Thriller narodowy w kawalerce

"Straszny dwór" w reż. Roberta Skolmowskiego w Teatrze Muzycznym w Lublinie w opinii Tymoteusza Iskrzaka z Trybuny.

W Teatrze Muzycznym w Lublinie wystawiono "Straszny dwór" Stanisława Moniuszki. Myli się jednak ten, kto sądzi, iż opera narodowa wieje tam nadętym patriotyzmem. Wręcz przeciwnie, lubelska inscenizacja nie tylko wzrusza losem ojczyzny, ale przede wszystkim w zabawny sposób przedstawia historię z epoki Sarmatów.

Chciałoby się rzec "Matko moja miła", co tu się dzieje! Tak jak zapowiadał jeszcze przed premierą reżyser Robert Skolmowski, lubelskie przedstawienie nie trąci pierwiastkiem cepeliowskiej nudy. Oczywiście, wspaniale szlacheckie stroje bohaterów (za scenografię odpowiada Małgorzata Słoniowska) nadają spektaklowi niezbędną staropolską nutę.

Na scenie żywioł: wibrujące domki, z których wyłania się a to kredens, a to stary zegar - "ten stary zegar" - czy wysuwająca się nagle przy "Arii z kurantem" ogromna dłoń z tabaką. Nad sceną zaś przelatują romantyczne bociany lub budzące grozę upiorne ptaszyska - wszakże Skolmowski już wcześniej uprzedzał, że wprowadzi do opery elementy thrillera. Wszystko wspaniale komponuje się ze świetnie zrealizowaną warstwą muzyczną (batutę objął dyrektor teatru Jacek Boniecki, współpraca muzyczna - Piotr Wujtewicz). Do tego dochodzi perfekcyjne przygotowanie chóru (za co odpowiedzialna jest Zofia Bernatowicz).

Gry aktorów mogą pozazdrościć wszystkie polskie teatry muzyczne. Hanna (Agnieszka Dondajewska), Jadwiga (Mariola Zagojska) i Cześnikowa (Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak) - te panie wzbudzają zrozumiały zachwyt publiczności Rewelacyjni okazali się Stefan (Tomasz Janczak, prywatnie maż pani Elżbiety), Zbigniew (Maciej Krzysztyniak) i Miecznik (Leszek Skrla). Nie sposób nie wspomnieć o (kreowanym przez Ryszarda Wróblewskiego) Damazym, jak też o Macieju (w tej roli Jacek Ryś). Doskonalą pointą spektaklu jest najsłynniejszy polski mazur radośnie i z przytupem wytańczony przez Zespół Tańca Ludowego UMCS. Układy choreograficzne są dziełem Stanisława Leszczyńskiego - nieprzerwanie od ponad półwiecza szefa zespołu.

Ograniczenia techniczne lubelskiej sceny, zwanej kąśliwie kawalerką, są koszmarem teatralnego zespołu. Jak jednak się okazuje, prawdziwi artyści doskonale sobie radzą i w niesprzyjających warunkach. Reżyser nawet się śmieje, że najlepsze prywatki robi się właśnie w ciasnych kawalerkach. - Wtedy z ludzi wychodzą rozmaite duchy. Można je złapać i dobrze wykorzystać - mówi SkolmowskL "TRYBUNA" zapytała, jak było możliwe zrealizowanie wielkiego spektaklu w powszechnie uznanym za prowincjonalny Lublinie. - Prowincja jest w nas - odpowiedział reżyser - Jeśli się otworzymy na świat i przyjmiemy nauki, jakie płyną z zewnątrz, to nikt nie ma prawa powiedzieć, że tu jest prowincją bo będzie ona częścią tego świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji