Artykuły

Z archiwum "Teatru"

Co "Teatr" opisywał - kogo "Teatr" opisywał - kiedy "Teatr" opisywał? Teraz łatwo sprawdzić. Bibliografia wszystkich tekstów od 1945 roku, stale uzupełniana o kolejne lata www.teatr-pismo.pl/bibliografia

Widowisko w Teatrze Współczesnym przylega do tekstu, jak rękawiczka do smukłej dłoni. Mam na myśli rękawiczkę naprawdę dobrze dobraną, z bardzo starannie wyprawianej i wykwintnej skórki: to znaczy taką, która nie tylko uwydatnia zgrabność i piękno ręki, harmonij-ne proporcje kiści i palców, ale zostawia im pewien luz, pozwala uwięzionemu w niej ciału na swobodny oddech. Siedziba Stomilów została tak scenicznie przysposobiona, że mimo całej jej brzydoty i nieznośnego bezładu - a może właśnie dzięki nim? - czujemy się w niej wszyscy po trosze jak we własnym domu: każdy z nas odnajdzie tu jakieś wstydliwe zakamarki swojego światka. Bo to jest przecież właśnie ten świat, w którym, niezależnie od szerokości geograficznej, przyszło nam żyć. Ewa Starowieyska dokonała tego osobliwego dzieła: stworzyła niezwykle konkretne, realistycznie określone wnętrze mieszkalne, noszące znamiona indywidualnej egzystencji każdego ze Stomilów - z dodatkiem jeszcze śladów intruza Edka - a jednocześnie będące uniwersalną syntezą domów naszej epoki. Dom poszerzony o świat (mimo że pozbawiony wszelkich uogólnień plastycznych, wszelkiej "symboliki" scenograficznej).

A wreszcie owi dwaj, biały i czarny, "bohater" i "anty-bohater", Wiesław Michnikowski i Mieczysław Czechowicz. Obydwaj w pełni zuniwersalizowani, a jednocześnie uderzający niezwykłą konkretnością, autonomicznym i niepowtarzalnym profilem indywidualnym. Mi-strzowsko skontrastowani: histeryczny, szalejący, niesłychanie kategoryczny a miękki jak. masło Artur Michnikowskiego, i dobroduszny, z leniwą gracją usługujący do stołu, a potem walący na odlew morderca - Czechowicz; Hamlet, który chciał być Prosperem, i Fortynbras, który okazuje się Kalibanem. Obydwaj świetni.

O reżyserii właściwie nie ma nic do powiedzenia. Co tu reżyser miał do roboty? Przeczytał całą sztukę (czytać ostatecznie umie), przypilnował aktorów, żeby nauczyli się tekstu, służbiście wypełnił wskazówki autora... Niczym sztuki nie podbudował, nie dodał nawet ani nie skreślił żadnej postaci. Krótko mówiąc, nie zabłysnął żadną odkrywczą koncepcją. Nawet owa scenka samoistna nie powinna mu być poczytana za zasługę. On ją wprawdzie wymyślił, ale po co to zrobił, dowie się dopiero z mojej recenzji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji