Artykuły

"Łaźnia" XIX wieku w Teatrze Nowym

Nietrudno jest wyłuskać istotny sens ze "Sprawy" Suchowo-Kobylina, stanowiącej drugi człon słynnej trylogii scenicznej, zapoczątkowanej "Małżeństwem Kreczyńskiego" a zakończonej "Śmiercią Tarełkina".

To prawda, że wzrusza nas do głębi dramat Piotra Muromskiego, który, pragnąc ratować córkę, pada ofiarą sądowych szantażystów, wykorzystujących jakieś prawne kruczki, ażeby wyssać ze swojej ofiary ostatnie soki i zniszczyć ją bez reszty. Jednakże autorowi chodzi nie tyle o to, ażeby wzruszyć nas tragedią Muromskiego, ale przede wszystkim, żeby wywołać w nas najgłębsze oburzenie na sprawców jego cierpień. Tak więc "Sprawa", opromieniona głębokim humanizmem, zaskakuje nas swoją kąśliwą satyrą i zuchwałą odwagą, z jaką Suchowo-Kobylin atakuje zdegenerowanie biurokratyzmu, wszechwładne łapownictwo, rozkład i zgniliznę moralną carskiego sądownictwa.

"Sprawa", mimo nowatorskiego zacięcia, pokazana dzisiejszemu widzowi w sposób naturalistyczny, znużyłaby go. Słusznie też stało się, że jej tłumacz, adaptator i inscenizator Bohdan Korzeniewski ujął ją - bynajmniej nie zniekształcając tendencji i intencji autora - 10 zmienionej formie scenicznej. Bardziej skrótowo i syntetycznie.

Tak więc zamiast 5 aktów ujrzeliśmy na scenie trzy, poprzedzone prologiem, w którym autor wprowadza nas "in medias res" i w lapidarnym skrócie omawia charaktery bohaterów widowiska.

Inscenizacja Korzeniewskiego wyodrębnia w "Sprawie" dwa wątki - dramat czysto ludzki i pamflet antybiurokratyczny.

Pierwszy z nich rozgrywa się na proscenium, jak gdyby w zwolnionym tempie, w kolorycie realistycznym. Natomiast samą "sprawę", pokazaną na scenie, ujęto w sposób lekko zdeformowany, niby groźną groteskę, pełną niesamowitego humoru i ironii.

Fragmenty poszczególnych scen - często kontrastowo-różne - nakładają się jedna na drugą w sposób logiczny i harmonijny, skracając znakomicie czas trwania spektaklu. Czy jednak nie można by jeszcze w akcie II dokonać pewnych skrótów?

Korzeniewski nie zlokalizował ściśle miejsca akcji, jak gdyby chodziło mu o podkreślenie faktu, że sens "Sprawy" jest ponadhistoryczny, jako że plaga biurokracji i łapownictwa jest nieśmiertelna, a walka z nią zawsze aktualna.

Ta właśnie plaga; ta niesamowita groza sił niszczących maluczkich, wypunktowana została w spektaklu z niezwykłą plastycznością dzięki świetnej interpretacji aktorów.

Przez scenę przesuwają się fantomy - kukły w zielonych frakach - niepokojące, nieubłagane. A wszystko to: pantomima groteskowych postaci, szelest papieru, skrzyp piór, stuk liczydeł, stanowi świetnie zsynchronizowaną całość straszliwej maszyny zwanej - "biurokracją".

Mówiąc o doskonałości zespołowych scen "Sprawy"; nie sposób nie zauważyć, że właśnie na przykładzie sztuki tej można wykazać, iż nieprawdą jest, jakoby Teatr Nowy był wyłącznie teatrem inscenizacji. Obok wybornie zharmonizowanych scen zbiorowych, mieliśmy możność zobaczyć tu. kilka ról nieledwie rewelacyjnych.

Jakie zadziwiające postępy zrobił Emil Karewicz, od czasu, kiedy widzieliśmy go w "Zbójcach" jako Franciszka Moora. Jego Maksym Warrawin jest niezwykle syntetyczny, oszczędny w ruchu, lapidarny, groźny i nieubłagany, przejmujący w masce złośliwego boga małp.

Jeśli do głębi przejęliśmy się niedolą Piotra Muromskiego, przyczynia się do tego w poważnej mierze interpretacja Mariana Nowickiego. Artysta sugestywnie zinterpretował dramat nieszczęśliwego człowieka zapędzonego w potrzask bez wyjścia. Był wzruszający zarówno w swojej bezradności i pokorze jak i w przejmująco bezsilnej próbie ostatniego buntu.

Osobna wzmianka należy się Ignacemu Machowskiemu za jego "ważną osobę" - rolę zwracającą uwagę dzięki bogatym środkom aktorskim; jakimi posługuje się tu artysta.

Niezwykle giętki; plastyczny, lekki w swoim rytmie tanecznym jest Tarełkin Bogdana Baera. Może warto by jednak uprościć i skrócić nieco jego końcowy monolog.

Z wielką prawdą, umiarem i wiarogodnością ujął rolą Iwana Razuwajewa Zygmunt Malawski.

Ludwik Benoit (groźny, posępny Iwan Żywiec), Seweryn Butrym (Nader ważna osoba), Wanda Jakubińska; (Anna Atujewa) i inni to dalsi bohaterowie tego doskonałego przedstawienia, które rozegrało się na tle pomysłowo skomponowanej, a celowo rozbudowanej scenografii Andrzeja Stopki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji