Artykuły

Aida po parysku

"Aida" w reż. Marka Weiss-Grzesińskiego w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Józef Kański w Ruchu Muzycznym.

Przykry losowy wypadek sprawił, iż na miesiąc z górą zmuszony byłem wyłączyć się z zawodowej aktywności i nie mogłem znaleźć się na widowni łódzkiego Teatru Wielkiego podczas premiery nowej inscenizacji "Aidy". Obejrzeć mogłem dopiero po paru tygodniach jedno z dalszych przedstawień - za to z ciekawymi debiutami w niektórych partiach.

Początek owego przedstawienia odbierałem, przyznaję, z mieszanymi uczuciami. Oto bowiem już w trakcie orkiestrowego wstępu (notabene z urzekającą finezją zagranego przez zespół łódzkiego Teatru pod batutą Tadeusza Kozłowskiego) pojawił się na proscenium dandys w futrze, w cylindrze na głowie i z laseczką w ręku. Po chwili dołączył do niego drugi gentleman, w skórzanym płaszczu, i... rozpoczął się znany dialog arcykapłana Ramfisa z młodym wodzem Radamesem. "No tak - pomyślałem - oczywiście reżyser poszedł za aktualną modą i przeniósł akcję opery do epoki współczesnej kompozytorowi." Następne sceny - dramatyczny tercet oraz wejście Faraona z orszakiem potwierdziły to przypuszczenie, lokując na dodatek akcję... w Paryżu połowy XIX stulecia. Ujrzeliśmy tedy córkę faraona w wytwornej długiej sukni z modną podówczas tiurniurą, a jego samego - siedzącego skromnie na schodkach. Ujrzeliśmy tłum eleganckich paryżan, a wśród nich także kilku oficerów w barwnych galowych mundurach i etiopską niewolnicę Aide jako... bardzo jasną blondynkę. Później jednak, już od pięknie zakomponowanej sceny w świątyni, znaleźliśmy się, jak należy, w starożytnym Egipcie i wszystko potoczyło się zgodnie z zamierzeniami autorów dzieła, bardzo zresztą logicznie i sensownie.

Skąd zatem ów dziwny początek? Po wyjaśnienie trzeba było sięgnąć do programu i zawartych w nim refleksji reżysera Marka Weiss-Grzesińskiego, który sugeruje "wyobrażenie sobie Aidy i jej czasów przez pryzmat paryskiego tygla, w jakim Verdi próbował znaleźć dla siebie i swojej genialnej muzyki godne miejsce. Paryż bowiem był w sposób szczególny zafascynowany Egiptem i jego historią... Gdyby więc udało się pokazać, jak z komercyjnej, hołdującej tanim gustom i modzie zabawy w Egipt wyrasta Verdiemu wielkie, przejmujące dzieło o najwyższych wartościach w życiu człowieka - opowieść o miłości i patriotyzmie - byłaby to gra warta świeczki"...

Va bene! Czy jednak dobrze jest, kiedy pomysł reżysera trzeba wyjaśnić pisanym komentarzem? Bo przecież po prostu w owym "ironicznym paryskim nawiasie" mało kto chyba zorientuje się w trakcie oglądania spektaklu. Nie mamy też zbyt wielu dowodów na to, jakoby właśnie w Paryżu pragnął Verdi szukać "godnego miejsca" dla siebie i dla swojej twórczości -jakkolwiek prawdą jest, że dla Paryża stworzył był w 1855 roku "Nieszpory sycylijskie", jedenaście lat później w związku z urządzoną tamże Wystawą światową napisał Don Carlosa, a w kwietniu 1876 sam dyrygował paryską premierą "Aidy", notabene z debiutującym właśnie sławnym potem polskim basem Edwardem Reszke w partii Faraona. Verdi był jednak przede wszystkim Włochem - gorącym włoskim patriotą i chyba nie gdzie indziej jak w zjednoczonej Italii chciał i mógł widzieć swoje "miejsce na ziemi".

Jakkolwiek się te rzeczy miały - stwierdzić wypada, iż po owych budzących niejakie wątpliwości początkowych scenach dalszy ciąg łódzkiego przedstawienia mógł się widzom i słuchaczom bardzo podobać. Akcja rozgrywała się płynnie, zaprojektowana przez Pawła Dobrzyckiego sceneria kolejnych obrazów miała, stosownie do ich charakteru, rysy monumentalne, unikając szczęśliwie taniego kiczu; w wielkim finale II aktu, ku radości części widowni, nie zabrakło nawet słonia (tyle że nie całkiem prawdziwego), a w pełnym tajemniczości akcie III właściwy nastrój wspomagała wielka łódź wioząca córkę faraona na nocne modlitwy. Tadeusz Kozłowski po raz kolejny zademonstrował swój wybitny talent rasowego dyrygenta operowego (jakich niewielu niestety mamy w Polsce), zwłaszcza w pełnych rozmachu wielkich scenach zbiorowych.

Bardzo pięknie śpiewały chóry przygotowane przez niezawodnego Marka Jaszczaka, zaś w gronie solistów ze szczerą radością odnotowaliśmy bardzo ładny sukces debiutującej w partii Amneris Agnieszki Makówki, obdarzonej nie tylko pięknym głosem (choć może nie o takim wolumenie, jakiego partia ta w niektórych zwłaszcza epizodach wymaga), ale także urodą i talentem aktorskim. W tytułowej partii znakomicie zaprezentowała się imponująca blaskiem i nośnością swego sopranu Monika Cichocka (szczególnie pięknie wypadła jej aria w pierwszym akcie opery oraz dramatyczny duet z Amneris). Krzysztof Bednarek-być może jedyny dziś w Polsce tenor zdolny sprostać wymogom partii Radamesa - sprawdził się w niej i tym razem, a w partii etiopskiego króla Amona-stra bardzo dobrze wypadł Zenon Kowalski. Krzysztof Witkowski dobrze na ogół zaśpiewał Ramfisa - choć zapewne wolelibyśmy słyszeć w tej partii cięższy basowy głos - a w roli Faraona dał się oglądać i słyszeć weteran łódzkiej sceny Tomasz Fitas. W epizodycznej, ale niełatwej partii Posłańca ładnie spisał się Tomasz Jedz, a solo kapłanki w świątyni boga Ptah prześlicznie zaśpiewała młoda Jolanta Bo-bras. Ładne były też tańce ułożone przez Izadorę Weiss.

Było więc co oglądać i było czego słuchać. Można by ewentualnie zastanowić się, czemu dajmy na to w drugim akcie zamiast jeńców etiopskich wjechała na scenę gromada dzieci, na dodatek śpiących (?). Można by też spytać, po co do biegnącego nad sceną polskiego tekstu libretta sporządzał ktoś nowy przekład włoskiego oryginału, zresztą bardzo niezręczny (jak można np. "przywdziewać oręż"?!), skoro istnieje całkiem dobry i uświęcony tradycją stary polski tekst? (To samo pytanie można też odnieść do tekstu "Cyganerii" wystawionej w warszawskim Teatrze Wielkim...) Są to jednak szczegóły; całość natomiast, jak się już rzekło, zasługuje na duże uznanie. A słowom reżysera o "budowaniu nowoczesnego teatru operowego, który przecież nie musi być skazany na umieszczanie każdej akcji w klimatach nocnych klubów i śmietników cywilizacji", można tylko serdecznie przyklasnąć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji