Artykuły

Kronika naszych czasów

"Wybór" Gawlika nie jest "dramatem współczesnym", jak chce autor w podtytule sztuki. To nawet nie jest dramat. To raczej ciąg sytuacji dramatycznych, z których powstał rodzaj kroniki, trochę na wzór szekspirowskich kronik królewskich. Bohaterem jej oczywiście nie jest król, lecz zwykły człowiek; występują w tym Utworze zwykli ludzie, podmioty władzy, nie zaś jej przedstawiciele i sprawcy. Ludzie poddani historycznemu uwarunkowaniu, a nie kaprysom czy ambicjom władców.

Zresztą u Gawlika konflikt nie rozgrywa się na linii obywatel - władza. Gawlik wcale nie podejmował tak wielkiego zadania. Kreśli on sytuacje, w których każdy iż nas znajdował się - albo mógł się znaleźć - w ciągu tych 20 lat, jakie dzielą nas od początku, od "pierwszych dni". Jak tylu innych, Adam został wciągnięty w konspirację o wiele bardziej wskutek takich a nie innych kontaktów towarzyskich czy środowiskowych, niż w oparciu o świadomy wybór kierunku tej walki. Podkreślam: kierunku, nie celu. Bo cel dla każdego był jeden: walka z okupantem, walka o wyzwolenie. U jednych - zawężony do wyzwolenia politycznego, do odzyskania niepodległości tout court, u innych - poszerzony o cały zakres spraw społecznych i ustrojowych. W momencie przystąpienia do sprzysiężenia konspiracyjnego następował pierwszy krok, który warunkował dalsze losy konspiratora. Pierwsza decyzja i pierwsze rozczarowanie nie miałyby dalszych skutków, gdyby nie ostrość podziałów politycznych, jakie obserwowaliśmy przez cały czas okupacji. Zresztą po CO) sięgać do tak jaskrawych i oddalonych linii podziału, jak NSZ i lewica. Nawet w łonie samej lewicy próby poszerzenia frontu, próby zwierania szeregów kończyły się nieraz tragicznie. Odsunięcie się od tych, którym składało się pierwsze przyrzeczenia i przysięgi, wywoływało u samego startu ostry atak podejrzliwości, której nic później niej mogło zatrzeć.

Stąd konsekwencje. Nie wydaje się, by Adam rzeczywiście wybierał. Bywał w sytuacjach, w których dokonanie wyboru było kwestią przetrwania. Jeśli już o konflikcie czy wyborze można tu mówić, to raczej o konflikcie typu humanistycznego, wynikającym z czysto ludzkich odruchów solidarności z tropionym, z osaczonym.

Zastanawiam się, czy można mówić o świadomym wyborze nawet w owej kluczowej i pięknej teatralnie scenie obławy na cmentarzu. Adam, dowiedziawszy się, że funkcjonariusze UB otoczyli cmentarz i jego dom, wraca do domu, nie ucieka. Czy jest to akt świadomego wyboru, czy też znowu chęć uniknięcia wyboru? Przecież mogło mu nie starczyć ani sił ani wyobraźni, aby pójść tam, dokąd nakazywał rozsądek.

W sumie jest to jednak kawał naszej historii, naszej osobistej i państwowej, historii - jako zbioru faktów, warunkujących takie a nie inne decyzje, takie a nie inne działanie. Ale to jeszcze nie dramat. Prawdziwie dramatyczna wydaje mi się dopiero sytuacja, w jakiej Adam znalazł się później, w szkole, gdzie nie władza, nie major UB i jego tępy pomocnik, ale koledzy, najbliższe otoczenie rozwija nagonkę na człowieka. Jest to w sztuce Gawlika motyw uboczny niejako, zalatujący odrobinę szekspirowską groteską, podkreślającą tragizm. W istocie bowiem jest to głęboko tragiczny obraz czasów niedawno minionych, czasów, kiedy czyści i prawi ludzie nieraz stawiani byli w sytuacji osaczonych. Ale w konstrukcji sztuki jest to - jak powiedziano - drobiazg, uzupełnienie. Zamyka ono sztukę, zamiast ją otwierać. I o to można by mieć pretensje już nie tylko do autora, lecz i do inscenizatora spektaklu łódzkiego. Nie wiem, jak to zrealizował w swoim prapremierowym przedstawieniu Górkiewicz w Bielsku. Ogólnie mówi się, że było to przedstawienie dobre. Myślę, że spektakl Minca jest również dobry, ale nazbyt nieśmiały w stosunku do tekstu. Wkroczenie w sprawę ostrą, potraktowaną serio, bez przejaskrawień sceną posiedzenia rady pedagogicznej, gdzie koledzy i współpracownicy Adama (wówczas już dyrektora) obracają i przeciw niemu wszystko to, co jest u niego wartościowe, kiedy z ideałów i poglądów kuje się broń przeciw niemu - to dopiero byłby nroblem współczesny, tym bardziej tragiczny, że nie ma tu winnych i nie ma odpowiedzialnych.

Daremne marzenia. W spektaklu łódzkim uroczysta dekoracja tworzy klamrę sztuki. Otwiera ją i zamyka, sprowadzane wszystko, co w środku, do jednej miary, do paciorka" w łańcuszku sytuacji, w których Adam zostaje zmuszony do wyboru.

Wszystkie zgłoszone tu uwagi są nie tyle krytyką, ile szukaniem lepszych rozwiązań dla sztuki, która nie jest doskonała, ale z pewnością zawiera zalążki dramatów dużej skali. W każdym razie nie ośmieliłbym się porównywać "Wyboru" z poprzednimi sztukami Gawlika, ani z Portretem ani - tym bardziej - z Pokusą. Adam w Wyborze to postać, której rodowodu można doszukać się u romantyków, mimo że usiłuje być antyromantyczny. I to również skłoniło chyba Jana Zdrojewskiego do potraktowania roli w płaszczyźnie romantycznej. Jest on w przedstawieniu o wiele bardziej Kordianem, niż współczesnym, zagubionym w wydarzeniach człowiekiem. Gra nerwowo, żeby nie powiedzieć histerycznie. Może to kwestia tremy premierowej, ale chyba i pewnego założenia. Pełnokrwiste, realistyczne współczesne postacie stworzyli Ludwik Benoit i Bogusław Sochnacki w rolach dwóch różnych typów przedstawicieli UB w owych czasach: inteligentnego komunista i tępego reprezentanta władzy.

Funkcjonalna scenografia Henri Poulaina, aczkolwiek wygodna do rozgrywania większości scen, nie była najlepszym wykładnikiem treści sztuki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji