Artykuły

Opowieści Lejzorka o szaleństwach tego świata

Kiedy przed sześciu laty otwierano w Nowej Hucie Teatr Ludowy, toczono w prasie zawiłe spory, jaka to ma być scena. Pisano uczenie i mentorsko o funkcji sztuki w organizowaniu wyobraźni narodowej, o wielkich zadaniach, jakie na ten teatr nakłada nowo formujące się środowisko. Było niemal tyle koncepcji prowadzenia sceny, ile dyskutujących. Krystyna Skuszanka zlekceważyła naciski opinii, presje zewnętrzne, wybrała własną drogę, którą uznała za najlepszą dla realizacji nakreślonego przez siebie programu estetycznego. A trzeba podkreślić, nie była to droga łatwa. Wciąż tam ktoś zgłaszał wątpliwości. Jednemu nie podobał się repertuar, drugiemu - styl inscenizacji, trzeciemu - komentarz reżyserski do przedstawienia. Każdy, kto czuł się obdarzony sumieniem obywatelskim, odkrywał w sobie uzdolnienia reformatora.

Zespół Skuszanki nie uległ jednak podszeptom tych, którzy zawsze wszystko wiedzą, którzy nie mają wątpliwości, bo nigdy nie szukają i przyjmują za własne odkrycia wskazania tego czy innego. Jest więc czystość i logika w poszukiwaniach artystycznych Teatru Ludowego. Logika znaczy tu konsekwencja. A konsekwencja, to upór przy swojej prawdzie, to odrzucenie propozycji na kolaborację z kapelmistrzami spoza orkiestry.

W okresie sześciu lat Teatr Ludowy wystawił 36 sztuk autorów polskich i obcych, dawnych i współczesnych. Znalazł się tam Szekspir i Słowacki, Ajschylos i Steinbeck, Goldoni i Fredro, Dürremmatt i Broszkiewicz. Wielki repertuar i mały repertuar. Były przedstawienia lepsze i gorsze, nowatorskie i jałowe, śmiałe lub tylko poprawne, jak w historii każdej żywej placówki. Można zgłaszać takie czy inne wątpliwości, zarzuty, pretensje, z wyjątkiem jednej: nie wiała z tych przedstawień nigdy nuda. Każdy spektakl przynosił jakąś propozycję intelektualną, częściej odkrywczą, rzadziej banalną, ale propozycję. Ten, kto pilnie śledził rozwój tej sceny wie, że każda premiera była tam okazją do powiedzenia czegoś nowego na temat naszej burzliwej rzeczywistości. Komentator nie zawsze nadąża za wartkim prądem życia. Często pozostaje daleko W tyle. Zdarzają się. jednak chwile, że go wyprzedza, że potrafi go zawrócić lub skierować w inne łożysko. Obok wielu dążeń, jedno dążenie manifestowało się z uporem i rzadko spotykaną gwałtownością w Teatrze Ludowym - próba uczynienia ze sceny szkoły obywatelskiego myślenia.

Trzydziesta siódma premiera Teatru Nowohuckiego - "Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca" w scenicznej adaptacji Jerzego. Krasowskiego wskazuje nieomylnie na słuszność tej wielkiej ofensywy dydaktycznej. "Burzliwe życie Lejzorka" stanowi generalną dyskusję polityczną. Stawia tezę, że działanie polityczne nie może być działaniem wyłączanym poza obręb moralności. Mądrość tej sztuki sprowadza się do jednej zasady: duszy człowieka nie można przenicować tak, jak nicuje się spodnie. Bo człowiek - to istota żywa, niepowtarzalna, jedyna i niezastąpiona. Nieszczęścia Lejzorka zaczną się wtedy, kiedy zniewolą go groźbą, by czarne nazwał białem, a białe czarnem. Zło urodzić może tylko zło.

Sześć pierwszych obrazów "Lejzorka" w reżyserii Krasowskiego, to polityczna farsa: humor ożeniono tu z satyrą. Kierunek natarcia wyznaczony precyzyjnie, żadnych niedopowiedzeń czy wieloznaczności. Siedzimy na scenie dalszy ciąg wypadków, które znamy z autopsji. W ostatnich obrazach podnosi się temperatura dramatyczna. Farsa o miedzę sąsiaduje z tragedią. Żart ustępuje patetycznemu okrzykowi. Podróże po Europie i Palestynie ani na chwilę nie dają Lejzorkowi złudzenia, że odnalazł ziemię obiecaną. Stanowią tylko przedłużenie rozterek, zapoczątkowanych w jego ojczyźnie.

Krasowski w opowieściach Lejzorka wydobywa momenty uniwersalne, ogólnoludzkie. Eliminuje zawężenia rasowe, narodowe, klasowe, które mogłyby się narzucić wyobraźni widza. Postać Lejzorka urasta do miary symbolu: "ma reprezentować wszystkich tych małych ludzi, oderwanych od warsztatów swojej pracy, przypadkowo zaprzężonych do wielkiego kola historii. "Dramat współczesnego człowieka polega na tym - pisze Sartre w jednej ze swoich książek - że już nie można być nieodpowiedzialnym". Każda decyzja jest już wyborem politycznym. Każdy czyn zaangażowaniem.

Tytułową rolę zagrał Edward Rączkowski. Jego chuda postać, drobna i nerwowa, nadmiernie gestykulująca i rozbiegana, skrywa w sobie możliwości cyrkowego błazna i tragicznego aktora przegranych spraw ludzkich.

Scenografia Krystyny Zachwatowicz utrafiła doskonale w farsowo-patetyczny styl przedstawienia. W pierwszej odsłonie wyolbrzymiona głowa maszyny marki Singer na tle tekturowej makiety groźnej ściany, ukazującej pękatą kopułę cerkiewki; w czwartej - dominujący akcent - samowar monumentalnych rozmiarów; w dziesiątej - surowa i odpychająca ściana płaczu - plastyczny znak świata zamkniętego, niedostępnego człowiekowi.

Kiedy na premierze prasowej "Lejzorka" z ostatnich rzędów widowni, gdzie siedziała młodzież nowohucka, rozlegały się co chwila niewymuszone oklaski, świadczące o nieurzędowej aprobacie dla aktorów, uświadomiłem sobie, że Teatr Ludowy wrósł już dobrze w swój teren.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji