Artykuły

Kobieta jest czarnuchem świata! Kiedy zastrajkuje, znaczy, że jest wariatką

"Pod presją" wg scenar. Łukasza Chotkowskiego i Mai Kleczewskiej w reż. Mai Kleczewskiej w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Miałam obawy przed premierą spektaklu "Pod presją" w Teatrze Śląskim. Bałam się, że będzie po prostu nudny. Głównie dlatego, że jego bazą był scenariusz filmowy. A filmy, przełożone na scenę, już nie są tak zajmujące, jak na ekranie. Wiem to z doświadczenia. Moje obawy jednak okazały się zupełnie niepotrzebne. Powstał mądry, czasem zabawny, głównie bolący spektakl o kobiecie.

Okazuje się, że John Cassavetes, którego film był inspiracją dla reżyserki Mai Kleczewskiej i dramaturga Łukasza Chotkowskiego, to twórca pełną gębą, a napisane przez niego pół wieku temu dialogi brzmią świeżo, prawdziwie, mądrze. A Maja Kleczewska po raz kolejny udowadnia tym spektaklem, że jest reżyserką z głową pełną dobrych pomysłów, ma nosa do tematów, które dziś nas zajmują i rękę do aktorów, którzy wspinają się na szczyty swoich umiejętności.

Kiedy kobieta "zastrajkuje" znaczy, że jest wariatką

Kilka słów o samym filmie, który jest kanwą spektaklu. Cassavetes nakręcił go w 1974 roku zainspirowawszy się... pilnowaniem swoich dzieci. Reżyser zmuszony był przez jakiś czas siedzieć w domu i zajmować się nimi. Zrozumiał wówczas, czym dla kobiety jest rezygnacja z własnych ambicji i poświęcenie się rodzinie. Tak powstała "Kobieta pod presją" z udziałem - notabene - jego żony, świetnej aktorki Geny Rowlands w roli Mabel, która przyniosła jej nominację do Oscara. Reżyser portretuje w nim tytułową kobietę, która nie wytrzymuje ciążącej na niej presji społecznej, nakazującej być wspaniałą matką, uśmiechniętą żoną i dobrze zorganizowaną gosposią. Mabel pewnego poranka "zastrajkuje" przeciw narzuconym jej rolom, w związku z czym zostanie uznana za wariatkę.

Duet Kleczewska i Chotkowski bardzo obficie czerpie z filmu Cassavetesa, choć nieco umniejsza w całym tym chaosie, który staje się udziałem Mabel rolę męża, Nicka. W filmie - takie mam wrażenie - że to on głównie doprowadza kobietę do załamania. W spektaklu na ten stan składają się - prócz zachowania męża, które ewidentnie jest "nie fair" - także trudna przeszłość Mabel, je artystyczne niespełnienie w dorosłych życiu (uczyła się grać na wiolonczeli), niewiele perspektyw na ciekawą przyszłość, uwikłanie w dom i związana z nim rutyna oraz kompletny brak szacunku do kobiety okazywany jej z każdej strony.

"Pod presją" to prawie dwugodzinny traktat o traktowaniu kobiety przez społeczeństwo. Reżyserka świetnie uwypukla ów problem w zachowaniu się kolegów męża, ich sprośnych żarcikach, głupkowatym naśmiewaniu się z Mabel przy stole, epitetach rzucanych w nią przez własnego męża, w końcu przemocy - nie tylko słownej, ale i cielesnej wobec kobiety. Kobiety w patriarchacie, który ustala role i normy obowiązujące w ich ramach. Która je przekroczy - trafia do wariatkowa, koniec i kropka.

Nasze społeczeństwo musi przemyśleć i na nowo zdefiniować termin "kobiecość"

"Kobieta jest czarnuchem świata". Hasło to towarzyszyło piątkowej premierze. Eksponowane było na fasadzie teatru - białe litery wyraźnie odcinały się od czarnego płótna. Tego wieczoru pod Teatrem Śląskim odbył się "czarny piątek". Jego inicjatorkami były polskie kobiety, chcące wyrazić swój sprzeciw wobec planu zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Czy trzeba szukać lepszego przykładu, świadczącego o tym, że kobieta nadal jest takim "czarnuchem", któremu odbiera się godność i prawo do samostanowienia o własnym życiu? Premierą tą reżyserka sugeruje, by nasze społeczeństwo przemyślało i na nowo zdefiniowało termin "kobiecość" i stosunek do niego. To, które obowiązuje, jest kulawe, mówiąc krótko.

"Pod presją" to spektakl, który nie tylko mówi ze sceny o istotnych problemach. To także przedstawienie, które ogląda się z żywym, niegasnącym do samego końca zainteresowaniem. Przede wszystkim ze względu na jego formę, która jest połączeniem teatru i filmu. Maja Kleczewska czyni to z rozważnie. Daje widzowi szansę na podglądanie aktorów zarówno ze sceny, jak i z ekranu. Czujemy się jakbyśmy brali udział w nagrywaniu dramatu obyczajowego. Tu i tam kamery. Ich operatorzy dyskretnie obecni są na podium. Na tyłach widowni zaś stanęła rozbudowana reżyserka, gdzie na żywo montowany jest film, który też mamy okazję od razu obejrzeć. Porównać kadr ze sceny z filmowym ujęciem.

Nie byłoby tego spektaklu bez Sandry Korzeniak

Po co to? Na pewno po to, by sposób przekazywania w gruncie rzeczy prostej opowieści "z życia wziętej" był jeszcze bardziej zajmujący niż ten tradycyjny. Dwie perspektywy jednego zdarzenia komplikują ten przekaz. Oko widza musi wybrać, czy chce oglądać aktora w żywym planie czy aktora na zawieszonym w połowie sceny ekranie.

Sami wybieramy, co chcemy oglądać i z tych obserwacji, czasem fragmentarycznych, momentami niewidocznych na scenie, a jedynie w kamerze i na odwrót, chwilami zbyt prędkich lub też zagłuszanych głośną (i do tego szalenie sensualną) muzyką scen budujemy sobie własny spektakl. Odbiór jest więc totalnie indywidualny, a nigdy kompletny.

Filmowość "Pod presją" służy jeszcze jednemu ważnemu zabiegowi - wprowadzeniu retrospekcji, które mogą wpłynąć na zrozumienie zachowywania się naszej bohaterki. Pokazaniu paru scen z przeszłości Mabel. Z kadrów, które płyną do nas nad gustownie urządzonym mieszkaniem, a które jest scenografią spektaklu, wyłania się obraz dziewczynki molestowanej przez ojca. Problem ten zostaje zaakcentowany łagodnie, choć bardzo obrazowo dzięki niewielkiej, sugestywnej roli Antoniego Gryzika.

Jeśli mowa o rolach, to oczywiście nie byłoby tego spektaklu bez Sandry Korzeniak, która gościnnie wciela się w Mabel. Aktorka obawiała się przed premierą, że ekranowa kreacja Rowlands może zdominować jej własną pracę. Te obawy też okazały się niepotrzebne. Myślę, ze aktorce udało się stworzyć bardzo przekonujący portret kobiety "w kryzysie". Zagrała sceniczną Mabel z nutą przekory, drapieżności, ale i niebywałej kruchości oraz jakiejś niesamowitości. I szczyptą szaleństwa, trudnego do zdefiniowania. Z bogatym rezerwuarem min i gestów, które świetnie wyłapywała kamera. Najbliższe pokazy "Pod presją" w Teatrze Śląskim 27 marca oraz 18 i 19 kwietnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji