Artykuły

Bieguny kobiecości

"Mężczyzna" Gabrieli Zapolskiej w reż. Anny Gryszkówny w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Gabriela Zapolska to kobieta, której życie zawodowe obracało się wokół teatru, pisania dramatów, powieści i publicystyki. Prywatnie była mało litościwie przez los obdarzana - przeżyła kilka niepomyślnych związków i małżeństw, śmierć dziecka, nie najlepiej układały się jej kontakty z rodzicami, o swoim dzieciństwie mówiła jako o czasie mało szczęśliwym, podejmowała próby samobójcze, nie oszczędzały jej różne choroby, nie raz klepała biedę, a kulisy jej śmierci są dość tajemnicze. Wszystko to nie przeszkodziło jej w realizowaniu się na scenie, jak i na niwie literackiej. Te dwie płaszczyzny bez wątpienia się w jej twórczości uzupełniały, albowiem w jej dramatach widać znawstwo teatralnych mechanizmów, jak i dociekliwą umiejętność obserwacji życia, które w konsekwencji pozwalają reżyserom na konstruowanie na scenie bogatych interpretacyjnie światów, a aktorom na kreowanie interesujących postaci, wychodzących poza czystą obyczajowość, czy mało wiarygodne psychologizowanie. Widać to doskonale w ostatnim przedstawieniu zrealizowanym przez Annę Gryszkównę w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Młoda reżyserka na podstawie "Mężczyzny", dramatu pochodzącego z 1902 roku, zrobiła spektakl niezwykle aktualny, uniwersalny i współczesny. Bo przecież dwulicowość, krętactwo, pospolitość, małość czy zwyczajna ludzka głupota, zamieniane niekiedy w konwencjonalne gesty czy zachowania, są w końcu niezależne od żadnego czasu i miejsca.

Zapolska, jak pisze Beata Kost w niedawno wydanej książce "Kobiety ze Lwowa", przez niektóre środowiska była "nazywana burzycielką porządku społecznego i skandalistką". Niepokorną autorkę interesowały przede wszystkim portrety kobiet, ale nie tylko ze środowiska ziemiańskiego, z którego sama pochodziła. Jej dramaturgiczny talent jest tym bardziej godny podkreślenia, jako że wiele ze swoich dramatów pisała na zamówienia składane przez dyrektorów teatrów. A takie praktyki - jak wiemy - często przynoszą mizerny efekt.

W "Mężczyźnie", wystawionym na Scenie Przodownik, mamy rozpisany konflikt między Karolem, a trzema kobietami, z którymi jednocześnie jest związany. Jest porzucona żona, Nina, która dopiero w finale zdecyduje się na rozwód, jest młodziutka, dziecinna Julka, naiwna, ślepo afirmująca kochanka i pełna marzeń o prawdziwym domu obok przywiązanego męża, wreszcie najbardziej dojrzała Julka, jej siostra, która również z racji wykształcenia patrzy na relacje damsko-męskie z zupełnie innej perspektywy, to ona dostrzega najwięcej, to dzięki tej ostatniej autorka najdobitniej wyraża swój stosunek do mężczyzn i do tego, jaką funkcję pełnią w ich życiu kobiety. Przy czym Gryszkówna, dzięki dokonaniu znacznych skrótów, docierając do samej kwintesencji dramatu, rezygnuje z opowiadania prostej i banalnej historyjki obyczajowej, skupiając się przede wszystkim na emocjach bohaterów, ich namiętnościach i relacjach, które towarzyszą dokonywaniu trudnych, skomplikowanych i zagmatwanych uczuciowo wyborów. Pomaga jej w tym przestrzeń zakomponowana przez Annę Skupień i Katarzynę Szczurowską, która zresztą w zgodzie z intencjami autorki "Żabusi" w minimalnym stopniu korzysta z elementów dekoracyjno-meblowych czy epokowego stylu.

Na scenie dzięki świetnym kreacjom aktorskim stworzone zostały portrety trzech różnych biegunów kobiecości, bez uciekania się do często stosowanej przy Zapolskiej grubej, karykaturalnej kreski. Agata Watróbska, jako Julka, tworzy chyba jedną ze swoich najlepszych ról, w jakich można ją było do tej pory zobaczyć. Niezwykłe skupienie, umiejętność budowania point, prowadzenie dialogu z zastosowaną intrygująco intonacją, warsztatowa konsekwencja i dojrzałość są naprawdę zjawiskowe. To w dużej mierze dzięki niej dramat Zapolskiej zyskuje pełniejszy wymiar, wychodząc daleko poza melodramatyczny ton opowieści ze schematycznymi problemami małżeńskiego trójkąta. Niczym nie ustępują jej grające gościnnie Małgorzata Klara (pełna dostojności i egoizmu Nina) i Karolina Charkiewicz (Elka), choć ta ostatnia to jeszcze studentka IV roku Akademii Teatralnej. Jakże rozbrajająco w jej interpretacji brzmią słowa na temat kochanka: "To nie jest zły człowiek, on tylko sam nie wie, czego chce... Mężczyzna". No i Krzysztof Ogłoza, w roli słabego i pozbawionego jakichkolwiek atrybutów odpowiedzialności Karola, aktor, który zdecydowanie za rzadko pojawia na scenie warszawskiego Dramatycznego. Znakomita, pełna tajemniczych niuansów, ciekawych tropów interpretacyjnych i wcale nie tak jednoznaczna postać, jak by się niektórym paniom wydawało. Dodajmy do tego fakt, że aktorzy grają bez mikroportów, które zawładnęły już chyba bez reszty teatralnym światem. A tymczasem na Scenie Przodownik słychać każde, choćby nawet najciszej wypowiedziane słowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji