Artykuły

Gdy spada gwiazdka, czyli pierwszy raz w teatrze

"Gwiazdka z nieba" Marioli Fajak-Słomińskiej w reż. Marioli Fajak-Słomińskiej i Janusza Słomińskiego w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Gabriela Pewińska w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Świat tu przedstawiony jest dobry i piękny. Wszystkiemu towarzyszy uśmiech, spokój, łagodność

Cokolwiek bym tu dziś nie napisała, jakichkolwiek wzniosłych słów nie użyła, najlepszą recenzję temu przedstawieniu już wystawiono. Oceniła je nad wyraz wymagająca publiczność - najnaje, czyli widzowie Teatru Miniatura w wieku od ledwie kilku miesięcy do 4 lat. Trudno skupić uwagę tak małego dziecka przez piętnaście minut. Realizatorzy spektaklu, Mariola i Janusz Słomińscy, zaczarowali widownię na pół godziny. Kultura, z jaką to zrobili, styl zasługuje na uznanie.

"Gwiazdka z nieba" opowiada o gwiazdce, której nudzi się na nieboskłonie. Ale wyrwać się stamtąd niełatwo. Porządku pilnuje Księżyc, szykujące się do ucieczki gwiazdki łapie w specjalną siatkę. Jednej nie upilnował. Gwiazdka spada na Ziemię. Tak zaczyna się ta jej wędrówka, wzruszające spotkanie z czterema porami roku. Lekcja wrażliwości.

To przedstawienie bez słów. Króluje właściwa teatrowi dla dzieci iluzja, bałwanek nagle zmienia się w piłkę, ślizgawka w trawkę, rozkwitają kwiaty, nad głowami klekoczą drewniane bociany. Jest i czarowny, zapowiadający rzeczy niezwykłe, nieboskłon... Publiczność gromadzi się w ustawionym w Sali Kameralnej namiocie. Nad głowami dzieci, gdy zgaśnie światło rozbłysną punkciki gwiazd.

Ujmuje forma tego spektaklu: prostota, elegancja, szacunek wobec małego widza. Nie ma tu miejsca na agresję, ostre zwroty akcji, świdrujące ucho dźwięki czy trywialne rozwiązania, po które w zabawie z dziećmi - także, niestety, tej teatralnej - sięgnąć jest najprościej. Jest klasa, zwłaszcza w nawiązywaniu kontaktu z widownią. Subtelna muzyka, gra świateł, kolorów. Świat tu przedstawiony jest dobry i piękny. Wszystkiemu towarzyszy uśmiech, spokój, łagodność. Tu kotek to kotek, ślimak to ślimak, drzewko to drzewko. Nikt nie wydziwia, nie szokuje, nie narzuca wydumanych koncepcji. Jest zachwyt - że przytoczę cytat - "jedyna adekwatna postawa", zwłaszcza w teatrze dla dzieci. Eksperymentów serwowanych przez twórców - wizjonerów będą mieć po dziurki w nosie jako widzowie dorośli.

Aktorzy nie szarżują, choć gagami a la Flip i Flap najprościej byłoby wzbudzić na widowni salwy śmiechu, bez ambitnych scenariuszy i artystycznych koncepcji.

Wbrew pozorom, aktorzy nie mają łatwego zadania, emocje publiczności muszą mieć na uwadze. To teatr blisko dzieci. A te potrafią bezceremonialnie wkroczyć na scenę, po swojemu uczestniczyć w przedstawieniu. Tymczasem wystarczy jedna niespodziewana reakcja widowni, by zaburzyć rytm, harmonię opowieści.

Spektakl pomyślany jest jako pierwsze spotkanie dziecka z teatrem. Wtajemniczenie. Trudne to zadanie, odpowiedzialność. Reżyserzy - to się czuje - rozumieją wagę przedsięwzięcia. Tak też prowadzą aktorów. Ci nie kokietują widzów, nie pajacują. Poruszają się miękko, lekko. Wzbudzają sympatię. Gwiazdka (Zofia Nather) rozczula w swej naiwności i ciekawości świata, wzrusza, gdy macha na pożegnanie odlatującym bocianom. Słońce (Jadwiga Sankowska) czaruje uśmiechem. Grozy nie budzi nawet pozornie groźny Księżyc (Jacek Gierczak). Widać, że nie o indywidualne popisy tu chodzi. Tu główną rolę gra widz. Liczy się cud teatru. Teatru jako miejsca, do którego mały człowiek powinien z radością wracać. I jako stanu ducha, który - jeśli się go odkryje - zostanie w nas na zawsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji