Artykuły

Skradzione obowiązki

Gdy utkniesz w miejscu i nie wiesz, co ze sobą począć, potrzebny ci jest albo drogowskaz, albo solidny kop w tyłek na rozpęd. Ta książka jest jednym i drugim. O książce Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetki "Andrzej i Krystyna. Późne obowiązki" pisze Magdalena Czyż w Gazecie Wyborczej.

Kolejna ckliwa historyjka o wyjątkowo szczęśliwym małżeństwie? Nic bardziej mylnego. Po pierwsze dlatego, że opisów wyjątkowego szczęścia małżeńskiego właściwie tu nie znajdziemy. Po drugie - owo małżeńskie szczęście autorzy potraktowali jako narzędzie umożliwiające przeprowadzanie przez jedną z najważniejszych par dwudziestowiecznej Polski wspólnych fenomenalnych projektów.

Z nowej książki Beresia i Burnetki, autorów wydanej w 2013 r. książki "Andrzej Wajda. Podejrzany" o działaniach podejmowanych wobec reżysera przez bezpiekę, można czerpać na kilka sposobów. Można ją śmiało potraktować jako motywator do działania dla każdego inteligenta z kryzysem wieku średniego. Taki inteligent znajdzie tu bowiem historie projektów przez Wajdów zrealizowanych, z najgłośniejszymi na czele, jak krakowskie Muzeum Manggha i Pawilon Wyspiańskiego, ale także tych niezrealizowanych (Panorama Powstania Warszawskiego, Muzeum Sztuki Współczesnej 1945-1990 w Radomiu, Morski Orzeł "Solidarności" w Gdyni).

I to właśnie opowieści wielkiego reżysera i wybitnej scenografki oraz aktorki o kulisach tych porażek stanowią budującą nauczkę dla każdego, kto zastanawia się nad własnymi życiowymi porażkami. Bo skoro im się nie udało coś tak niby-nieskomplikowanego, to może my z własnymi porażkami nie jesteśmy jednak tacy najgorsi na świecie?

O Polsce tu mowa

Takie paradoksalne, terapeutyczne odczytanie "Andrzeja i Krystyny" jest oczywiście tylko jednym z możliwych i pewnie wcale nie najważniejszym. "Późne obowiązki" dostarczają bowiem gigantycznego materiału do refleksji nad Polską. Bo przecież twórczość tego małżeństwa jest arcypolska, a każdy jego film, każdy projekt jest niczym oddzielny obraz naszego kraju. Dlatego największą siłą i zaletą tej książki jest zmobilizowanie czytelnika do obejrzenia - po raz wtóry albo po raz pierwszy - filmów Wajdy.

Bereś: - Dla mnie, chłopaka wychowującego się w małym mieście, gdzie szans na zobaczenie spektaklu teatralnego praktycznie nie było, najważniejsze było kino, a w nim film historyczny. Mogłem mieć osiem lat, gdy zobaczyłem w telewizji Kanał. Pamiętam jak dziś przerażenie tym, że oni nie mogą wyjść z tych kanałów. Ten film oglądałem z dziadkiem, który był dla mnie autorytetem. Zapytałem go: - Ale jeżeli oni uciekają nad rzekę, a po drugiej stronie są rosyjscy żołnierze, to czemu im nie pomagają? () Dziadek tylko pokiwał głową i mówi: - Ci, co przyszli, też nie byli dobrzy. ()

Burnetko: - Na początku był Popiół i diament. () Oczywiście apel pamięci czy modlitwa niemalże, kieliszki z płonącym spirytusem. Zamach na Szczukę i śmierć Maćka. Te dwie ostatnie sceny zawsze razem. Podziwiałem, jak pewnie wszyscy moi rówieśnicy (), oczywiście Maćka. To taki mały dowód na bzdurność głoszonych potem tez, jakoby Popiół i diament był filmem obrażającym AK".

"Andrzej i Krystyna" jest też oczywiście przewodnikiem po filmotece mistrza, który może się przydać zwłaszcza młodemu i średniemu pokoleniu - znaczna część dzisiejszych dwudziesto-, trzydziesto-, a nierzadko i czterdziestolatków spośród filmów Wajdy zna tylko ekranizacje lektur szkolnych: "Wesele", "Ziemię obiecaną" i "Pana Tadeusza".

Historia przeciwko kultowi

Bereś i Burnetko sięgają głębiej i dalej. Nie bez przyczyny.

"Popiół i diament" oglądany bez dziecięcej potrzeby identyfikacji z głównym bohaterem to dziś przede wszystkim finałowa scena. Byle jaka orkiestra w knajpie zmuszona do zagrania Poloneza A-dur Chopina. Knajpiany motłoch rozpoczynający koślawy taniec w rytm melodii, która jest przecież kwintesencją polskości, a która tu brzmi wyjątkowo nieudacznie i fałszywie. Tak zaczyna się nowa Polska - Ludowa. Zaraz potem Maciek (Zbigniew Cybulski), "żołnierz wyklęty", umiera postrzelony na śmietniku (polskiej historii).

No i co, panowie narodowcy, najprawdziwsi z Polaków? - można natychmiast pomyśleć, zapewne zgodnie z zamiarem autorów.

Który z was potrafiłby wymyślić taką scenę, jeszcze do tego w 1958 r.? Wajda jak nikt przed nim i po nim pokazał tragizm tamtego pokolenia, rozdartego między poczuciem przyzwoitości, miłością do Polski a najbardziej ludzką potrzebą życia. Tylko że to rozdarcie obchodzi w dzisiejszej Polsce - państwie, w którym zadekretowano kult "wyklętych" - nielicznych. W kulcie nie ma miejsca na dylematy.

Weźmy inną, wcześniejszą lekcję historii - "Kanał". Film ciężki. Trudny do oglądania. Nieznośnie klaustrofobiczny. I właśnie dlatego ciągle pamiętany: minimum formy, maksimum treści. W ciasnym kanale widz ogląda zakleszczoną Polskę z 1944 r., wykrwawiającą się i bezradną wobec swojego losu.

"Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza" czy "Danton" to obrazy koszmaru lat Polski Ludowej i rewolucji "Solidarności" w Polsce. Ten ostatni najbrutalniej i najdosadniej, bo na przykładzie rewolucji francuskiej pokazuje jej drugą, straszliwą twarz. To twarz Saturna pożerającego własne dzieci z obrazu Goi. Te filmy uzmysławiają niebezpieczeństwo każdych rewolucyjnych zapędów i tragizm późniejszych skutków.

Nie przez przypadek autorów zajmują te właśnie filmy. To trzy mity - fundamenty tożsamości nowej Polski. Po pierwsze, powstanie warszawskie, którego dziedzictwo prawica wykoślawiła i które zbiorowa wyobraźnia młodych Polaków sprowadza do fajnego klipu z powstańczymi piosenkami. Po drugie, mit "żołnierzy wyklętych". Po trzecie, mit "Solidarności", z którym rządzący, mimo wieloletniego opluwania Lecha Wałęsy, mają na razie najwięcej problemu.

Tymi mitami jesteśmy dziś tuczeni niczym gęsi, z fałszywym patosem i takim, jak by powiedział prof. Władysław Bartoszewski, nabzdyczeniem, że robimy się chorzy z niestrawności. Oni kradną nam część polskiej historii, oglądane dziś filmy Andrzeja Wajdy nam ją oddają.

**

"Andrzej i Krystyna. Późne obowiązki", Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, Panaceum, Kraków

Książka w formie ebooka jest dostępna w Publio.pl

**

*Magdalena Czyż - publicystka, wiceprezeska stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji