Artykuły

Jest robota dla Freuda, czyli seks jako lekarstwo na lęki

"Stosunki damsko-męskie" w reż. Szymona Turkiewicza w Teatrze Zakład Krawiecki i "Vnyl Side A" w reż. Sebastiana Majewskiego na Scenie Witkacego we Wrocławiu. Pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Gdyby Zygmunt Freud przeszedł się po wrocławskich teatrach niezależnych, okazałoby się, że ma sporo do roboty. Bowiem ich sceny zaludniają postaci, którzy duchową pustkę wypełniają hedonizmem w czystej formie

Młodzi artyści nie chcą już po prostu bawić widzów. Teatr Zakład Krawiecki i Scena Witkacego przygotowały ciężkie przedstawienia, w których dogrzebują się do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej psychiki. W dodatku ich bohaterami nie są ludzie ze społecznego marginesu, natchnieni wizjonerzy, szaleni artyści czy wykolejeńcy. W "Stosunkach damsko-męskich" [na zdjęciu] oglądamy dwie pary młodych przyjaciół, na pierwszy rzut oka zupełnie normalnych. Bohaterem "Vnyl Side A" jest ultranowoczesny gej, jakich na ulicach dużych miast coraz więcej, i którzy nie robią już żadnego wrażenia.

Szymon Bogacz napisał dla Zakładu Krawieckiego tekst na zadany temat: "Stosunki damsko-męskie". Powstała relacja z jednego wieczoru. Młodego mężczyznę w knajpie podrywa atrakcyjna kobieta. Spotkanie kończy się seksualnym maratonem w jej mieszkaniu. Reżyser Szymon Turkiewicz potraktował tę relację jako oś spektaklu, w następnych odsłonach opowiadają tę samą historię jednego wieczoru kolejne osoby z czwórki przyjaciół. Szybko okazuje się, że wszyscy są ofiarami tajemniczej uwodzicielki, która seks traktowała jako rodzaj terapii na życiowe niepowodzenia, współczesne lęki i swoją samotność.

"My traktowaliśmy seks jako lekarstwo, a ona umiała je odpowiednio dawkować" - pada w którymś momencie. Jednak kuracja dla każdego miała inne konsekwencje. Para, która nie mogła doczekać się dziecka (wyraziste, dobre role Magdy Engelmajer i Roberta Gulaczyka), ostatecznie będzie miała potomka. Związek impotenta i młodej dziewczyny (świetny, bardzo młody Ernest Nita i nieco mdła rola Karoliny Hlimi-Pawlukiewicz) wygasa. On ciągle wspomina tamten upojny wieczór i popada w samobójczą obsesję. Kolejne etapy dramatu nie są ułożone chronologicznie. Dopiero w finale okazuje się, że to, co było dla całej czwórki pijackim wygłupem, miało tragiczne zakończenie. Zakład Krawiecki przygotował ciekawe przedstawienie. Przede wszystkim ze względu na treść, bo dramatyzm wydarzeń na scenie jest mało zróżnicowany i tempo akcji siada.

Z kolei spektakl Sceny Witkacego zaciekawia tylko ze względu na opowiadaną historię. Bohater - modny gej - umiera i staje przed bogiem. Dostaje jeszcze szansę uregulowania życiowych rachunków: z przyjacielem psem, z babcią i z matką. Powrót na ziemię wypełnia seria gorzkich sądów. Pies i babcia oskarżają go o chłodną obojętność, matka ma wobec Zucco pretensje, że nie obdarzył jej wnukiem. Sama chce urodzić swojego wnuka i oddaje się synowi.

Jednak przedstawienie w reżyserii Sebastiana Majewskiego rozsypuje się. Kolejne odsłony nie zazębiają się, historia Zucco rwie się, przeładowana natrętnymi odwołaniami do rzeczywistości. Na całej linii szwankuje aktorstwo. Przemek Pawlicki w roli głównej i partnerujące mu: Patrycja Czyszpak, Julia Morawska i Karolina Marciniak, nie wiedzą nawet, jak ruszać się na scenie, nie wspominając o budowaniu postaci z krwi i kości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji