Artykuły

W innej roli

Rozmowa z Adamem Ferencym

Adam Ferency, popularny aktor, tym razem reżyseruje. W sobotę na Małej Scenie Teatru Dramatyczne­go odbędzie się premiera sztuki "Szach Mat" w jego reżyserii.

Jej autorem jest Vittorio Franceschi, włoski dramaturg i aktor. W spektaklu wystąpią: Dorota Landowska, Leon Cha­rewicz i Marcin Troński.

DOROTA WYŻYŃSKA: Jak czuje się aktor za pulpitem reżysera? Czy na próbach zdarzało się Panu zapominać, że tym razem Pana miejsce jest po dru­giej strome rampy?

ADAM FERENCY: Nie ukrywam, że musiałem się pilnować. Były takie chwi­le, kiedy z ochotą wpadałem na scenę, żeby coś pokazać, coś zagrać. W tym momencie zapalał się u mnie czujnik: "Uwaga stary, tego ci nie wolno, jesteś reżyserem". I dyskretnie usuwałem się ze sceny...

- Dlaczego aktor reżyseruje?

- Kiedy kilka lat temu przeczytałem tę sztukę, zapragnąłem w niej zagrać jed­nego z braci - Antonia. Okazało się, że mój przyjaciel Marcin Troński też zako­chał się w tej roli. I przekonywaliśmy się nawzajem, który z nas bardziej pasuje. W końcu - jak widać - on mnie przeko­nał. Marcin Troński zagra Antonia, a ja sztukę reżyseruję.

- Nie jest Panu żal?

- Może trochę. Ale ta przygoda z re­żyserią jest tak intensywna, wciągnęło mnie to...

- Jaką przewagę może mieć aktor-reżyser nad reżyserem?

- Są reżyserzy, którzy na próbach oka­zują się fantastycznymi aktorami, np. Krystian Lupa. Czy jest też odwrotnie? Czy aktorzy okazują się fantastycznymi reżyserami? Aktor-reżyser nie musi się dobijać do pewnego charakterystycznego języka, którym porozumiewają się aktorzy. Wie, co to jest trema, nieśmiałość, aktorska blokada. Próbuję stworzyć moim akto­rom jak najlepsze warunki pracy: nie mu­szą się mnie bać, ale to nieprawda, że się nie boją. Chociaż się znamy jak łyse ko­nie, nie tak łatwo otworzyć się na próbie, pokazać swoje wnętrze. - Reżyseruje Pan po raz drugi. Kilka lat temu w Teatrze Małym, który był wów­czas drugą sceną Teatru Współczes­nego, wystawił Pan...

-... "Przerżnąć sprawę" Davida Mameta. Zmieniliśmy tytuł na "Hollywood, Hollywood...", bo wydawało się, że "Przerżnąć sprawę" na afiszu może być zbyt kontrowersyjne i sprowokować kla­pę. Ale i tak była klapa. Tamta premiera była pomyłką literacką, ideologiczną. Był początek lat 90. Wydawało mi się, że zmiana ustrojowa w Polsce, pęd w kierunku karier finansowych to temat, o którym chcielibyśmy w teatrze porozma­wiać. Wydawało mi się, że zaczyna nas to interesować. Ale okazało się, że choć strasznie chcielibyśmy robić pieniądze, to wstydzimy się na to patrzeć, udajemy, że nas to nie dotyczy. Nie potrafimy się przyznać, że to jest właśnie ten diabeł, który nami kręci.

- Teraz sięga Pan po sztukę "Szach Mat" - sztukę psychologiczną...

- O autorze mówi się, że pochodzi z kręgu Dario Fo. Ja nie bardzo rozu­miem, na czym polega ich pokrewień­stwo. Moim zdaniem nie ma on nic wspólnego z teatrem włoskiego noblisty. Dla mnie Dario Fo jest, mówiąc szcze­rze, błaznem. "Szach Mat" to przejmu­jący dramat. Dramat o ludziach, którzy próbują odmienić swój los. To teatr obyczajowy, może to nie naj­lepsze skojarzenie, bo jest tu coś z naszej Zapolskiej. Nam wydało się. że ta otocz­ka obyczajowa była trochę sztuczna, zdar­liśmy ją i gramy... czysty temat. Dwaj bra­cia spętani są nierozerwalną pętlą: 11 lat temu zdarzył się wypadek samochodowy. Starszy brat wiózł do ślubu narzeczo­ną młodszego. Panna młoda zginęła. Z powodu utraty narzeczonej facet osza­lał, zwariował, cofnął się. 46-letni męż­czyzna ma psychikę ośmioletniego chłop­ca. Jego brat - sprawca wypadku - po­święca mu swoje życie, opiekuje się nim, ale wie, że sam oszaleje, jeśli będzie tak dalej żył. Przyprowadza do domu młodą kobietę, którą kocha. Ona też, na swój sposób, jest zagubiona, też poszukuje cie­pła, ratunku...

- Jak czuje się aktor jednego z najważ­niejszych teatrów warszawskich - Te­atru Dramatycznego - Odys ze spek­taklu Krystiana Lupy, Hamm z "Końcówki" Becketta - grając... w telenoweli?

- Może wolałbym nie grać w teleno­welach. Chociaż jak jestem tam na pla­nie, to czuję się bardzo dobrze. Oczywi­ście, że miło byłoby dostawać tylko fan­tastyczne role w teatrze, w filmach, któ­rych scenariusze mnie powalają na ple­cy. Ale prawda jest taka, jaka jest. W mo­im domu nie urywa się telefon z propo­zycjami. Nie chcę być kelnerem, który bierze udział w castingach. A muszę z czegoś żyć. Odpowiem anegdotycznie. Wracałem samochodem z Festiwalu Sztuki Aktor­skiej w Kaliszu, gdzie grałem Hamma w "Końcówce" Becketta. Nie dostałem żadnej nagrody, ale miałem poczucie pewnego spełnienia artystycznego. Przyjeżdżam do Warszawy - cały czas jestem beckettowskim Hammem - i na pierwszym rondzie widzę policjanta, który uśmiecha się przyjaźnie. "Cześć Złotopolski!" - woła. Byłem smutny, żal mi było, że nie powiedział: "Cześć Hamm!", ale pomyślałem: "Mój Boże, to jest fantastyczne, jemu podoba się serial Złotopolscy". Mnie też się po­doba...

- Ten policjant też pewnie nic nie wie o Pana twórczości radiowej, za którą...

- ... o, słyszała pani już o Splendorze... Ta nagroda bardzo mnie cieszy. Ćwierć wieku mojej pracy w teatrze radiowym zostało docenione. Teatr Polskiego Ra­dia to skromna instytucja, gdzie nikt nas nie zmusza, byśmy na gwałt porywali słu­chacza, byśmy byli niezwykle efektow­ni i atrakcyjni. Ile osób słucha tych te­atrów radiowych? Może kilkaset w Pol­sce. Mam nadzieję, nie chcę nawet my­śleć, że nie mniej. W ostatnią niedzielę w Studiu Teatral­nym "Dwójki" pokazywany był spek­takl "Muchy" według Stasiuka, w któ­rym grałem. Mam poczucie, że zrobi­liśmy kawał dobrej roboty, bardzo trud­ne przedstawienie. Trwało 55 minut. Je­stem pewien, że ludzie wyłączali tele­wizory, oprócz może tej nielicznej gru­py, która - z przerażeniem muszę stwierdzić - wciąż się zmniejsza. Co­raz mniej osób jest w stanie odebrać nieefektowny spektakl zmontowany z dłu­gich ujęć. Może to się jeszcze kiedyś odkręci.

Rozmawiała DOROTA WYŻYŃSKA

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji