Artykuły

"Juliusz Cezar" w Teatrze Nowym

Cezar - arystokrata z urodzenia i przekonania, robiący olśniewającą karierę dzięki... sojuszowi z ludem. Intelektualista - bezbożnik... a równocześnie najwyższy kapłan swojego narodu. Cezar - hedonista, przytulający do swojej piersi piękną Kleopatrę - i Cezar, w żołnierskim trudzie zdobywający Galię: po to, ażeby wziętą w jarzmo, obronić przed najazdem germańskim. Wielki wódz, statysta, reformator, pisarz...

Cóż to za wspaniała, pełna pozornych sprzeczności; a przedziwnie konsekwentna indywidualność, żyjąca naprawdę całą pełnią życia! Zainteresowała też ona Szekspira, który zrobił z niej jednego z bohaterów swego dramatu, zatytułowanego "Juliusz Cezar".

Napisałem "jednego"; ponieważ nie sam Cezar wypełnia sztukę. Szekspir ogranicza tu fakty biograficzne z życia Cezara prawie wyłącznie do zrelacjonowania wypadków, rozgrywających się w słynne "Idy Marcowe" roku 44, kiedy to, przeszyty ciosami sztyletów, pada Cezar na Forum u stóp pomnika swego wielkiego antagonisty, Pompejusza.

Autora interesuje tu nie tyle sama postać imperatora, ile raczej polityczno-społeczna geneza słynnego spisku i jego epilog - bitwa pod Filippi, kiedy to z kolei Nemezis dosięga zabójców dyktatora.

Sam dramat jest nawarstwieniem kilku wątków; krzyżujących się ze sobą wśród ostrych nieraz konfliktów. Tak więc możemy rozszyfrować go najrozmaiciej. Dla jednych będzie to historia śmierci i zemsty Juliusza Cezarai ewentualnie - wnikliwa, a ironiczna analiza psychologii tłumu. Inni nazwą go tragedią szlachetnego Brutusa, którego serce wśród iście hamletowskiej rozterki oscyluje między uczuciem dla swego protektora i przyjaciel Cezara, a miłością dla republikańskiego Rzymu: tego Brutusa, który przebiwszy żelazem pierś uzurpatora, potem na polach Filippi zrozumie bezowocność swego czynu. Jeszcze dla innych będzie to sztuka; demaskująca - w sposób czasem istotny, czasem demagogiczny - kulisy i istotę walki o władzę.

Ambitny Teatr Nowy raz wraz podejmuje sztuki, rozpatrujące problem stosunku władzy do człowieka i odwrotnie. Nie jest więc przypadkiem; że wystawił, teraz "Juliusza Cezara"; sztukę, w której zagadnienie władzy stanowi dominantę - i że właśnie moment ów starał się zaakcentować tu - jak zawsze pełen znakomitej inwencji - inscenizator i reżyser dyr. Kazimierz Dejmek.

Zrezygnowano tu z monumentalności, ograniczając ilość statystów i rekwizytów. Samo przedstawienie było w miarę patetyczne, w miarę koturnowe. Retoryka jego części pierwszej nie nużyła, sceny batalistyczne (raczej kameralne, niż rozbudowane) miały właściwe tempo i dynamikę.

Teatr Nowy wypracował już sobie własny styl operowania światłem i cieniem, powtarzając - może zbyt często - efekty "ciemności kryjących scenę". I w tym spektaklu również przeważały tonacje á la Velasquez, potęgując nastrój.

Sam Juliusz Cezar w interpretacji Seweryna Butryma był postacią wzniosłą, a przy tym bardzo ludzką w małych słabostkach i śmiesznostkach wielkiego człowieka.

Brutus "najszlachetniejszy z Rzymian" mimo swego hamletyzowania; to indywidualność wykuta ze spiżu. Jednakże w ujęciu Tadeusza Minca, obok spiżu dźwięczały w niej i inne, mniej szlachetne metale: po prostu nie zawsze wyczuwało się w nim szczerość.

W wielu inscenizacjach "Juliusza Cezara" poważny położono nacisk na wierność historyczną faktów i osób. Natomiast dla Dejmka są to raczej sprawy drugorzędne. Wiemy np. z historii, że Marek Antoniusz był nieledwie rówieśnikiem Cezara. Tu znacznie odmłodzono go, powierzając rolę tę Mieczysławowi Voitowi. Chodziło bowiem nie o prawdę historyczną, ale prawdę dramatyczną. I tę też prawdę sugestywnie wydobył Voit.

Wiemy również, że w momencie śmierci swego ciotecznego dziadka Cezara, Oktawiusz był młodym, wykwintnym, estetyzującym paniczem. Oktawiusz Emila Karewicza przypominał raczej... frontowego centuriona. Zdziwiłby się stary historyk Plutarch, gdyby zobaczył go w takiej metamorfozie! No tak, ale przedstawienie swoje zaadresował Dejmek nie do Plutarcha...

W innych rolach wystąpili m. in. Z. Malawski (Kasjusz); L. Benoit (Kaska), W. Pilarski (Cynna); K. Łaszewski (najbardziej senatorski Flawiusz), J. Pilarski (wróżbita) i inni.

W tym naprawdę interesującym i stylowym przedstawieniu rażą nagrane na taśmie magnetofonowej "głosy ludu". Chwilami przypomina się wtedy... stacja Koluszki. Tylko, że tam, dochodzi do nas zazwyczaj wyraźne: "Proszę wsiadać, drzwi, zamykać!". Tu słyszymy raczej trzaski i charczenia aparatury; mniej zaś głosy ludu; którego jednym z reprezentantów jest "Obywatel II" w bardzo soczystej interpretacji Z. Zintla.

Scenografia I. Zaborowskiej i H. Poulaina jest próbą połączenia antycznej tematyki z bardzo nowoczesną formą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji