Artykuły

Jerzy Bończak powie wam prawdę

- Ze względu na sympatię do dyrektora Mokrowieckiego postanowiłem "sprzedać" mu "Prawdę". To świetny tekst, stwarza aktorom duże możliwości - mówi Jerzy Bończak. Aktor reżyseruje sztukę Floriana Zellera na deskach płockiego Teatru Dramatycznego. Premiera 10 lutego.

Znany aktor powie wam prawdę. Kiedy? Już 10 lutego o godz. 19 na deskach płockiego Teatru Dramatycznego. Jerzy Bończak zaprasza na premierę sztuki w swojej reżyserii.

Nosi ona tytuł "Prawda" i od lat jest przebojem francuskich teatrów. Krytycy i publiczność docenili jej młodego autora Floriana Zellera za trafność spostrzeżeń i głębię analizy ludzkich postaw. Próby [na zdjęciu] do płockiej realizacji hitu (zagrają (nikt z radnych nie podawał w wątpliwość konieczności inwestycji) w niej Hanna Chojnacka-Gościniak, Sylwia Krawiec, Szymon Cempura i Łukasz Mąka) trwają od początku stycznia, reżyser Jerzy Bończak jest w związku z tym częstym gościem w naszym mieście. Zapytaliśmy go, czym ta płocka "Prawda" różni się od innych.

Milena Orłowska: Nie wszyscy wiedzą, że jest pan naszym krajanem...

Jerzy Bończak: No tak, pochodzę z Bieżunia, to właściwie te okolice. Mieszkałem tam do piątego roku życia, rodzice za chlebem wyjechali z rodzinnej miejscowości, mnie oczywiście wzięli ze sobą. Do Bieżunia wracałem na wakacje do dziadka, który był farmaceutą. Spędzałem tam całe lato, do końca podstawówki. Potem dość często woziłem tam mamę, by spędziła trochę czasu z rodziną i przyjaciółmi.

Co kojarzy się panu z bieżuńskim dzieciństwem?

- Ojej, te skojarzenia są dość idiotyczne, nie wiem nawet, czy czytelnicy będą kojarzyli, o czym mówię... Ale spróbuję - pamiętam, że w domu dziadka, w ścianach były okrągłe otwory, dziś myślę, że był to rodzaj wentylacji. Otóż robiłem babki z piasku, wkładałem je do tych otworów i piekłem. Poza tym pamiętam rzekę Wkrę, w której pływałem, i ulicę Młyńską, która do niej prowadziła. Właśnie przy tej ulicy stał nasz dom.

Pewnie z Płockiem nie ma pan związanych tylu wspomnień.

- Nie, niestety. Choć moja stryjeczna siostra przez wiele lat pracowała tu jako stomatolog. Pamiętam, że odwiedziłem ją przed laty i wtedy poznałem miasto.

A potem zaczął pan bywać u nas z powodu pewnego jeziora?

- Tak. Chodzi o jezioro w okolicach Olsztyna. Po jego jednej stronie jest mój letni dom, po drugiej latem bywa nikt inny jak dyrektor płockiego teatru Marek Mokrowiecki. Często się odwiedzamy, ja jeżdżę do Marka autem, on do mnie dociera... wpław.

Z tej znajomości zrodziła się teatralna współpraca. Pierwsza pana realizacja w płockim teatrze to rok 2001 i "Szczęściarz". Potem jeszcze "Prywatna klinika" i "Chwila nieuwagi". Którą z tych realizacji pamięta pan...

- Pamiętam wszystkie!

...jako najbardziej udaną?

- "Prywatną klinikę". Bardzo dobry tekst, wspaniale zgrany zespół. Publiczność dobrze ją przyjęła.

"Prawdę" najpierw zrealizował pan w swojej agencji. W obsadzie tamtego przedstawienia są m.in. Magdalena Wójcik, Dorota Kamińska, Karol Strasburger i pan. Premiera była w 2013 r. Czy od tamtej pory zrealizował pan "Prawdę" jeszcze w innym teatrze?

- Nie. Wciąż gramy to przedstawienie, odwiedzamy z nim różne miasta, nie chciałem więc "kasować" sobie kolejnych możliwości prezentacji naszej produkcji. Płock to jednak co innego. Ze względu na sympatię do dyrektora Mokrowieckiego postanowiłem "sprzedać" mu "Prawdę". To świetny tekst, stwarza aktorom duże możliwości.

Ale pana nie zobaczymy na scenie. Widzowie będą zawiedzeni.

- Nie powinni. Z "agencyjnej" "Prawdy" także się wycofałem, moje miejsce na scenie zajął Piotr Polk. Moja rola wymagała gorącej sceny łóżkowej z młodą kobietą... A w moim wieku, no cóż... Nie wszystkim może wydać się to apetyczne. W płockiej realizacji w ogóle relacje wiekowe bohaterów są inne. Tu aktorzy są dużo młodsi.

Gracie na scenie kameralnej.

- No właśnie, duża jest u was właściwie cały czas zajęta, musiałem się z tym pogodzić, bo widzi pani, ja jestem przyzwyczajony do scen dużych. A mówiąc serio - mała scena wymaga innego rodzaju pracy. Widz obserwuje aktora jak w filmowym zbliżeniu, konieczna jest więc niezwykła precyzja w budowaniu postaci. Mała scena wyklucza wielką inscenizację, ale narzuca coś trudniejszego - staranną inscenizację duszy, umysłu i wrażliwości aktora.

"Prawda" to nie farsa?

- Ależ skąd. Moi koledzy, kiedy pierwszy raz dałem im do przeczytania ten tekst, powiedzieli: "Ależ to po prostu ludzki dramat. Jakim cudem chcesz zrobić z tego komedię?". Poprosiłem o nieco zaufania i ostatecznie przyznali mi rację. Choć cała historia dotyczy rzeczy poważnych: relacji międzyludzkich, związków, zaufania, można to zinterpretować w sposób lekki, dający ludziom zabawę.

Sztuka mówi o dwóch parach. Mąż pierwszej pani zdradza ją z żoną przyjaciela, jej mąż z kolei zdradza ją z tą pierwszą... Jak to wszystko może się skończyć?

- Dobrze. Będą się zdradzać w dalszym ciągu! Bohaterowie prowadzą ze sobą rodzaj gry. W pewnym momencie muszą po prostu zaakceptować jej zasady.

A dlaczego to w ogóle nazywa się "Prawda"? To taka ironia?

- Można tak powiedzieć. Spektakl w zasadzie mówi o prawdzie i o jej obecności, czy może nieobecności, w naszym życiu. W pewnym momencie ze sceny pada zdanie: "Co to jest prawda? Nawet najwięksi filozofowie nie potrafili odpowiedzieć na to pytane". Potem jeszcze bohaterowie mówią do siebie, że mogą ze sobą zostać, mogą dalej żyć razem, "bo powiedzieli sobie całą prawdę". Rzecz jasna, kłamią nawet wtedy. Jest i dość ironiczna pointa: "Prawda. Tylko na niej możemy polegać".

A jeśli jej nie ma, wychodzi na to, że nie możemy polegać na niczym?

- Właśnie.

Płocka obsada zaskoczyła czymś pana? Przedstawienie będzie inne niż to, które zrealizował pan pięć lat temu?

- Okaże się w kontakcie z publicznością. Dopiero wtedy sprawdzimy, jak będzie funkcjonować to, o co prosiłem aktorów. Wszystko mamy wyliczone z matematyczną wręcz precyzją, długość pauz, spojrzenia, momenty, w których postać się odwraca. "Agencyjną" "Prawdę" zagraliśmy już blisko sto razy, mam więc doświadczenia, które mogłem przekazać płockiej ekipie.

Nasze przedstawienie będzie więc lepsze?

- Najlepsze!

Pomówmy jeszcze trochę o panu. Ostatnie słynne wcielenie Jerzego Bończaka to prokurator Piotrowicz w "Uchu prezesa". Muszę zapytać - gdzie jest ta serialowa Nowogrodzka?

- Niestety, nie mogę powiedzieć. Podpisałem umowę, z której wynika, że o tego typu szczegółach mówią tylko producenci i autorzy "Ucha". Mogę za to zdradzić, że to właśnie autorzy serialu zgłosili się do mnie z propozycją zagrania tej roli. Zgodziłem się bez wahania, bo wcielałem się już chyba we wszystkie negatywne postaci, ale w taką - jeszcze nie.

Ludziom się podobało?

- Pewnie, cóż za dziwne pytanie. Widzowie kochają ten serial, ma niesamowitą oglądalność, powołują się na niego politycy. I to mimo że można go oglądać jedynie na płatnej platformie, a potem w internecie. To prawdziwy fenomen. Sukces "Ucha prezesa" bardzo mnie cieszy. Przy jego okazji przypomnieli sobie o mnie reżyserzy. Niedawno dostałem propozycję udziału w nowym polskim filmie, komedii. Z tego także bardzo się cieszę, bo choć jestem postrzegany jako aktor komediowy, to w polskich komediach filmowych właściwie już nie gram. Teraz jednak zagram, zdjęcia ruszają w marcu. Wcielę się w... Bieruta.

Na zakończenie pytanie, które zadajemy wszystkim reżyserom, którzy przyjeżdżają do Płocka. Jak się panu u nas podoba?

- Jestem zodiakalnym Lwem, to letni znak, Lwy nie znoszą zimy, nie lubią marznąć i spacerować, gdy wieje. Tak więc w tym roku Płocka nie odkrywam, tym bardziej że po próbach wracam do Warszawy na spektakle w Teatrze Komedia. Ale poznałem miasto przy okazji pracy nad poprzednimi realizacjami - zwiedzałem katedrę, muzea, starówkę, Stary Rynek, restauracje. Znam wszystko.

Premiera "Prawdy" zaplanowana jest na 10 lutego. Fani będą mogli spotkać pana w teatrze?

- Od razu fani... 20 lat temu to może i tych fanów się miało, i się z tego korzystało... Nie, nie, nie powiem jak. Ale na premierze oczywiście będę.

***

Jerzy Bończak

Producent, reżyser, ale przede wszystkim aktor znany z niezliczonych ról filmowych, telewizyjnych i teatralnych. Jego najsłynniejsze wcielenia to m.in. Zyzio Krzepicki z "Kariery Nikodema Dyzmy", konstruktor Manc z "Alternatywy 4" i Chemik z "Psów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji