Umierający świat
Sztuka Oscara Wilde'a oparta na biblijnym motywie męczeńskiej śmierci Świętego Jana ściętego na życzenie Salome, pasierbicy Heroda, współcześnie odczytywana jest głównie jako dramat opowiadający o naturze pożądania. Jurek Sawka, reżyser premiery w Teatrze Dramatycznym, zepchnął jednak ten wątek na drugi plan, przedstawiając "Salome", jako wizję końca pewnego świata.
Dekoracja Agnieszki Zawadowskiej dzieli scenę na dwie części - w głębi widzimy pałac Heroda, przedstawiony jako kiczowate skrzyżowanie klasycystycznego salonu z bizantyjskimi malowidłami ściennymi. Przepych złoconych mebli kontrastuje z surowością drewnianych konstrukcji ustawionych na proscenium. Nagromadzenie rozmaitych elementów rodzi poczucie przytłoczenia, ciasnoty. To świat nadmiaru i kiczu. Podobnie rozbity jest zresztą sam scenariusz. W tekst sztuki Wilde'a zostały tutaj wplecione fragmenty "Dla Fedry" Enquista, "Lolity" Nabokova, "Ceremonii żałobnych" Geneta. Ten zabieg sprawia, że wysublimowany, pełen poetyckich metafor język "Salome" zostaje ironicznie skontrastowany. Dwór Heroda cierpi na wielką nudę przesytu, tutaj żadna wielka, podniosła tragedia nie jest już możliwa. Wszystkich opanowuje dekadencka melancholia. Dlatego w tym świecie słowa Jana Chrzciciela brzmią tak złowrogo. To jedyna postać bez ironicznego dystansu, jedyna, która jest wolna od cynizmu. Pasja i żar, jaki pojawia się w jego słowach, przyciąga wszystkich zmęczonych nudą. Heroda, który przeczuwa koniec swojego panowania, znużoną swoim życiem Herodiadę, wreszcie Salome. Jan Chrzciciel ma to, czego wszystkim tak bardzo potrzeba - wiarę w sens świata. Dlatego właśnie Herod nie chce go zabić i dlatego Salome tak bardzo go pożąda. Prorok mówi o tym, co nadejdzie jutro, podczas gdy na dworze Heroda nikt już w żadne jutro nie wierzy. Trudno orzec, czy premiera "Salome" jest sukcesem. Odnieść można wrażenie, że niektóre sceny są przegadane, inne zbyt dosłowne. Równocześnie jednak ta niespójność wydaje się być zamierzona. W końcu jest to rzecz o rozpadzie. Niewątpliwym atutem inscenizacji jest aktorstwo. Bardzo dobre role Jadwigi Jankowskiej-Cieślak (Herodiada) i Marka Walczewskiego (Herod). Warta uwagi jest także debiutująca w tym spektaklu Maja Hirsh (Salome). To dziwne przedstawienie. Fascynujące i męczące zarazem. Reżyser Jurek Sawka odczytał "Salome" jak przypowieść o końcu wieku. To właśnie stanowi o aktualności tego przedstawienia i w tym zawiera się jego wartość.