Artykuły

Michał Witkowski!

Wszystko, co Witkowski pisze, jest gotowe do mówienia, i nawet nie jest pisarstwem, tylko gadką, najczęściej w pierwszej osobie. A polski teatr, jak ten debil, nie korzysta. Witkowskiego wszędzie pełno, zwłaszcza na Fejsie, ale to "wszędzie" nie obejmuje teatru polskiego - pisze w przedświątecznym felietonie w Przekroju Maciej Stroiński.

Ja akurat bardzo lubię Boże Narodzenie, ale rozumiem, że są inni ludzie. I ten felieton będzie właśnie dla nich. Pogadamy trochę o tym, trochę o czym innym, pomarzymy sobie.

To będzie pierwsza Wigilia bez mojego Taty. Mówię od razu, żeby odhaczyć ten niefajny wątek. Zrobię to, co on by robił, żeby świętować na własnych warunkach. Będę sobie czytał - ale co innego, bo nie można być przecież aż takim życiowym kserem. Nie Clarksona, nie Miłoszewskiego (ten akurat spoko), nie Macieja Stuhra - ja poczytam Witkowskiego.

Już to widzę: wszyscy przeżarci, obłożeni laptopami, a ja cola i książeczka. Do świąt Witkowski nie napisze nowej, nie będzie na prezent. Chyba że audiobook nagra, to sobie pliki zamówię z doręczeniem pod choinkę. Myślę, że się da (pendrive'y). A tymczasem wezmę starą. Starą jak starą - "Wymazane" (2017).

Będzie działo się na wsi - jak moja Wigilia - ale mentalnie będę tam, gdzie główny bohater - gdzie indziej, nic poniżej Suwałk. Będzie love story w kategorii MILF, podgatunek boy toy, będzie crime fiction z grzebaniem ludzi po lasach, będzie (agoda, "kobieta impreza, kobieta melanż, kobieta fajki, kobieta piwo", będzie "dama z napadniętą przez szakale łasiczką", siedzenie na przystanku, kiedy nigdzie się nie jedzie, sikanie na mrówki, wszystko bardzo, jak widać, nie-Christmas. Tego jeszcze nie wiem, bo doczytam w grudniu, ale w "Wymazanym" książce i Wymazanym dziurze chyba świąt w ogóle nie ma.

To wszystko jest nie bez związku z moim tematem dyżurnym, na który się wypowiadam niejako z urzędu. Po pierwsze, w Boże Narodzenie teatry nie grają, a po drugie, kiedy już grają, to nie Witkowskiego.

Witkowskiego wszędzie pełno, zwłaszcza na Fejsie, ale to "wszędzie" nie obejmuje teatru polskiego. Tam go jeszcze nie było! Czemu nikt go nie wystawia, a jak już, to Piotr Sieklucki?

Sam się musi pchać na scenę, jakby żywcem wzięty ze swojej powieści. Wozi swój show po miastach, czyta audiobooki, które są mistrzostwem świata, jeszcze mi się nie zdarzyło robić spaghetti albo wieszać prania i tego nie słuchać.

Może chodzi o jego, Witkowskiego, niebożonarodzeniową orientację seksualną, ale come on, czy jest jakaś orientacja bardziej teatralna? Za granicą robią z niego teatr, może dlatego, że im nie przeszkadza. Ja wiem, że polscy reżyserzy mają problem z kampem i nawet nie wiedzą, że go mają, bo kampu nie czają, mylą go z groteską. Ale pomijając.

Wszystko, co Witkowski pisze, jest gotowe do mówienia, i nawet nie jest pisarstwem, tylko gadką, najczęściej w pierwszej osobie. A polski teatr, jak ten debil, nie korzysta.

Może w Narodowym Starym Teatrze tej ryby nie łykną, ale bo to jedna scena w kraju? Na przykład Nowy w Poznaniu: hear me now. Albo robisz Witkowskiego, albo się nie znamy.

A teraz uwaga, już wymówki nie będzie: Witkowski pisze dramat. Oświadczenie z Fejsa z 14 października: "Przystąpiłem dziś do pisania sztuki teatralnej, którą mam nadzieję skończyć do około 10 grudnia. JEST CHORA. Jest to postmodernistyczna neofarsa tragikomiczna". Próbowałem go namówić, żeby mi pokazał choć larwalną postać, ale mówi, że wszystko pozmienia, co ja chcę cytować? Gdybym był kierownikiem literackim budy ze sceną i kasą - co przy okazji ogłaszam, że mogę - brałbym bez czytania. Tytuł będzie Lokal.

Teatr polski mógłby sobie zrobić noworoczne postanowienie, że się opamięta, że sypnie bułą na tego pisarza. Zależałoby mi z dwóch powodów. Po pierwsze, oglądałbym, po drugie - nie stać mnie na plejsment. Można wystąpić w jego prozie pod nazwiskiem, ale trzeba na to mieć. Jeśli po tym tekście ruszy lawina, w co nie wątpię, przecież o Witkowskim nikt wcześniej nie słyszał, to mamy to, Michał. Ja felieton, ty plejsment. W najbliższym dziele chcę być lekarzem, księdzem albo lepiej: sobą, krytykiem teatralnym ze wsi. Plejsment za plejsment, u mnie masz w tytule!

Tylko jak się zacznie wystawianie, Witkowski allover, będzie problem jak z Masłowską. Kamp zrobiony na groteskę. I nastaną te przefajnowane monologi do widowni, te wieśniackie numerasy, to wyboldowane śmieszne. Camp po polsku znaczy "przegięcie" i jest autoironiczny. Nie oznacza zagrać się jak szmata! Mozart w Amadeuszu jest ładnie przegięty, mimo że hetero.

Wesołych Świąt! Ale bez przymusu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji