Artykuły

Czas dojrzewający, czyli przypadek Szewców

Przed premierą "Szewców" Witkacego, przygotowywaną przez Pana w Teatrze Nowym, słyszałam radiową reklamę: "Przychodzi czas, że pewne dzieła literackie, niezależnie kiedy zostały napisane, stają się aktualne i wtedy trzeba je wystawiać". Na jakiej podstawie sądził Pan, że ta sztuka Witkacego stanie się aktualna? - z Jerzym Stuhrem rozmawia Maria Malatyńska.

- Właściwie nie wiedziałem. A raczej nie do końca mogłem to przewidzieć, gdy w marcu zaczynałem przygotowywać adaptację. Wszak wtedy sytuacja "wokół" była inna. I pod względem politycznym, a więc szybkich nocnych ustaw, reform wprowadzanych na siłę, bez dyskusji... Ten czas był inny i pod względem społecznych protestów wobec zmian w dziedzinie prawa.

Pewnych reakcji jeszcze nie było, np. słynnych lipcowych protestów społecznych przeciwko reformom sądowniczym. Słynnego nocnego czytania konstytucji, co samo w sobie było najczystszą sztuką: bohaterską i przejmującą.

Okoliczności zewnętrzne dojrzewały i przygotowywana inscenizacja stawała się mimochodem coraz bardziej wyrazista. Można więc powiedzieć, że "świat wokół" zmieniał się jakby równocześnie z przygotowywaniem przedstawienia. Ale Witkacy napisał sztukę pojemną, niepokoje przełomu można było tam łatwo odnaleźć, wszak pisał to w połowie lat trzydziestych i miał świadomość zbliżającej się katastrofy.

Historia, która zawsze powraca farsą - jak sformułował to niegdyś klasyk, w "Szewcach" powtarza się groteską, gdy mówi się tam, że np. "te państwa są chwilowo faszyzujące". Szewc Scurvy wychodzi w todze prokuratorskiej i mówi: odkąd mam władzę, nie wiem, kim jestem! Ja to wszystko wyciągam z tekstu, stawiam ludziom przed oczyma. Nawet w sensie dosłownym, gdy Scurvy schodzi ze sceny, staje przed ludźmi i mówi: bo tylko liczy się byt indywidualny... Nie zbiorowy! Chodzi o to, by "pogwajdlić, pokierbasić i pójść spać"!

Żywość reakcji na widowni jest najcenniejsza. Bo stwarza się rodzaj dialogu. Widzowie zaczynali z sali dogadywać nawet tak, jakby w obronie nowego prokuratora, bo nie wiedzieli, nie znali chyba sztuki i myśleli, że to myśmy sami wymyślili, że prokurator jest "Skurwy", więc wołali: "no powiedz to jeszcze raz, no powiedz".

Dlatego uważam, że największy efekt tego przedstawienia to reakcja ludzi. Oni przecież nie reagują na Witkacego z lat trzydziestych, tylko na współczesność. Jak w II akcie pojawia się na scenie gigantyczny złoty but, na którym w złotym ubraniu leży majster szewski, obecnie "nowa elita", i mówi: "nie przypuszczałem, że taka zmiana, w tak krótkim czasie, na człowieku tak skonsolidowanym jak ja, może się dokonać...", to po każdym jego słowie jest gorąca reakcja widowni! A świadczy ona o poczuciu aktualności, jakby to wszystko zostało dzisiaj napisane!

I to jest przerażające. Bo jak sobie przypomnimy 1936 rok, kiedy Witkacy kończył pisać tę sztukę, to w Polsce zaczynało się dziać niebezpiecznie! Tuwim pisał "Bal w operze", pamiętamy "ideolo", "ideolo"...

Ale tak to jest: poeci, artyści, szybciej niż politycy, jakimś szóstym zmysłem przeczuwają nadchodzący kataklizm.

I gdy patrzę na "Szewców" jak na groteskę, to troszkę mnie ona przeraża. Tyle w niej aktualnego ładunku. Dlatego cieszę się, że są dodatkowe przedstawienia, że młodzież szkolna ma przedstawienia poranne, i to na ich własne życzenie, całe szkoły poprosiły o dodatkowe przedstawienia dla nich.

Dobrze jest "mówić sztuką", reagować poprzez sztukę. Są zresztą takie dramaty, które są aktualne zawsze: "Wesele", "Król Ubu". Może "Operetka" Gombrowicza też by się zadziałała? i "Nie-Boska komedia". I "Sprawa Dantona". Przychodzi czas... I to jest właściwie wielka tajemnica, jakimi meandrami ten czas przychodzi, gdy reagowanie na współczesność poprzez sztukę przynosi tej sztuce jakby dodatkowe skrzydła! I to na różnych etapach. Także i wtedy, gdy... dzieci rewolucji się same zjadają. Tak jest zawsze. To tylko PiS ogłosił, że nie będzie zjadał swoich dzieci, bo są paskudne. To inteligentne sformułowanie pojawiło się jako dowcip rysunkowy w prasie - i też, jak się okazało, ciągle jest artystycznie aktualny.

Sztuka rzeczywiście bywa wieczna i zawsze potrafi przemawiać do odbiorcy. Ale trudno nie zauważyć, że najczęściej "robi to" w imieniu rzeczywistości. W czasach wszelkich, zbytnich przemian, w czasach chaosu i niepewności, często się zdarza, że sztuka się kojarzy, że odpowiada na różne, nawet niewypowiedziane pytania, że wydaje się jakby została stworzona dla tej właśnie sytuacji historycznej, w której ktoś ją przypomniał. Nieraz rzeczywistość ją przerasta. Ale trudno sobie wyobrazić, że może zabraknąć sztuki, która ją wyrazi, albo chociaż odpowie na niepewność odbiorcy.

Cieszę się więc, że znowu będę miał okazję spojrzeć na rzeczywistość poprzez sztukę, choć nie tak prędko, może za rok? Dostałem bowiem nową propozycję na wyreżyserowanie "Wesela" Wyspiańskiego. Zobaczymy, jak rzeczywistość "dorośnie" jeszcze do tego najbardziej wiecznego dramatu!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji